Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Nasz syn nie jest zabójcą

Przekonana jest o tym matka 26-latka z gm. Dubienka. Innego zdania są śledczy i sąd. Młody mężczyzna został skazany na 10 lat pozbawienia wolności. Do zakładu karnego jednak dobrowolnie się nie zgłosił, bo – jak utrzymuje – nie brał udziału w zabójstwie w Rogatce. Przez kilka miesięcy był poszukiwany listem gończym. W ubiegłym tygodniu w końcu trafił za kraty.
Nasz syn nie jest zabójcą

Matka 26-latka uważa, że jej syn jest niewinny, a zebrane podczas procesu dowody są niespójne. Obrońca skazanego wniósł kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego w Lublinie do Sądu Najwyższego, zaskarżonemu orzeczeniu zarzucając rażące naruszenie prawa, mające wpływ na treść wyroku.

Zaskoczony, że namierzony

Kryminalni z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie z zespołu poszukiwań i identyfikacji osób ustalili, że poszukiwany listem gończym za przestępstwo zabójstwa 26-latek ukrywa się w wynajmowanym mieszkaniu w Chełmie. W czwartek (11 lutego) lubelscy i chełmscy kryminalni wspólnie z funkcjonariuszami z Dorohuska przyjechali do Chełma, by potwierdzić te ustalenia.

- 26-latek z gminy Dubienka był kompletnie zaskoczony ich wizytą – informuje młodszy aspirant Kamil Karbowniczek z zespołu prasowego KWP w Lublinie. - Poszukiwany jeszcze tego samego dnia został doprowadzony do zakładu karnego w celu odbycia zasądzonej kary 10 lat pozbawienia wolności.

Nie tylko 26-latek uchylał się przed wyrokiem w tej sprawie. We wrześniu ub. r. chełmscy policjanci namierzyli 31-latka, który poszukiwany był do odsiadki kary pozbawienia wolności za to samo zabójstwo. Śledczy jemu także udowodnili, że cztery lata temu brał udział w katowaniu chełmianina w Rogatce w gminie Dubienka. Został skazany na 10 lat więzienia, ale nie stawił się do zakładu karnego po uprawomocnieniu się wyroku. Policyjni wywiadowcy z wydziału patrolowo-interwencyjnego chełmskiej komendy zastali go w mieszkaniu w Chełmie. Też był wtedy w szoku, że policjantom udało się go namierzyć .

 Impreza zakończyła się tragedią

Przypominamy, że do przestępstwa, za które obaj zostali skazani, doszło 28 października 2016 r. Tego dnia przed godziną 15 na zwłoki natknęła się mieszkanka Rogatki. Ciało leżało w krzakach za zabudowaniami, kilkadziesiąt metrów od szosy. Okazało się, że to mieszkaniec Chełma, który przyjechał na spotkanie przy kielichu do jednego z pobliskich domów.

24-latek, z którym się tego dnia spotkał, nagle rzucił się na niego z pięściami. Uderzył go w twarz, aż poszkodowany zalał się krwią. Potem do akcji włączyli się koledzy. Zadawali mu ciosy pięściami i kopali. Wyciągnęli go na podwórze i przewrócili na ziemię. Tam bili dalej. Prawdopodobnie tłukli go około 15 minut. Początkowo się bronił, a gdy opadł z sił, leżał bez ruchu i nie stawiał oporu. Potem znów brutalnie go bili i kopali w krzakach za domem. Gdy zaczął charczeć, przestali się nad nim pastwić i zostawili go w trawie bez pomocy. Takie są ustalenia śledczych.

Poszkodowany miał wiele ran na ciele m.in. zmasakrowaną twarz, obrzęki i rany kłute zadane jakimś ostrym narzędziem. Zmarł z powodu ostrej niewydolności oddechowej i niewydolności ośrodkowego układu nerwowego, związanego ze stłuczeniem mózgu oraz zachłyśnięciem się krwią.

Wyrok w tej sprawie zapadł 8 czerwca ub.r. Prowodyr brutalnej akcji, 24-latek z Chełma, został skazany na 12 lat pozbawienia wolności. 37-latek i 31-latek z Chełma oraz 26-latek z gm. Dubienka dostali po 10 lat. Najniższy wyrok - 6 lat pozbawienia wolności - usłyszał 60-latek z gm. Dubienka, który jako jedyny nie został skazany za zabójstwo. Dwaj z nich: 31-latek i 26-latek odpowiadali przed sądem z wolnej stopy. Dlatego po ogłoszeniu wyroku byli na wolności.

 Zatrzymali ostatniego skazanego

- Syn nie zgłosił się do zakładu karnego, ponieważ - jak powiedział - jest niewinny i nie pójdzie siedzieć – twierdzi matka 26-latka. - Ja też wierzę, że on tego nie zrobił – przekonuje. – Ten pobity na śmierć człowiek został przeniesiony za moją posesję. To ja go tam znalazłam po dwóch dniach, idąc na spacer z pieskiem. Później okazało się, że ten człowiek był na imieninach u mojego sąsiada. Syna wtedy z nimi tam nie było. Był cały czas z nami. Poszedł dopiero następnego dnia ze swoim kuzynem wypić piwo. Został w to wplątany i niesłusznie skazany. Nie wiemy już, co mamy robić. Do tej pory liczyliśmy na sprawiedliwy wyrok uniewinniający. Tymczasem syn trafił na 10 lat do więzienia za śmierć człowieka, którego nigdy na oczy nie widział...


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama