PUP w Dubience należy do gminy. Do niedawna jej prezesem był Marcin Grel, który zrezygnował z tej funkcji, tłumacząc swoją decyzję względami zdrowotnymi i... brakiem współpracy z gminą. Nie odbyły się przetargi na prace zlecane przez samorząd, więc spółka nie zarobiła. Kilka tygodni po odejściu Grela okazuje się, że pilnie potrzebna jest gotówka.
Z wniosku przesłanego do rady gminy wynika, że I kwartał tego roku PUP zamknęło ze stratą ponad 122 tys. zł. Ma do zapłacenia zobowiązania terminowe w wysokości ponad 84 tys. zł. Na koncie co prawda jest ok. 27 tys. zł i planowane są przychody w wysokości 20 tys. zł, ale to i tak za mało. Brakuje ponad 37 tys. zł. By uniknąć płacenia odsetek od kredytów i przeciwdziałać utracie płynności finansowej, gmina powinna dokapitalizować swoją spółkę. Wszyscy radni są za, bo już wiele dla tej spółki poświęcili i szkoda by było to zaprzepaścić. Mają jednak dużo wątpliwości, czy jest właściwie nadzorowana. Dlatego na sesji dosyć długo nad tym dyskutowano.
- Na jednym ze spotkań roboczych były prezes spółki zapewniał nas, że jest ona w bardzo dobrej sytuacji finansowej i przynosi duże przychody. Nie dostał żadnych zleceń z gminy i jest katastrofa! Dlaczego rada nadzorcza tego nie pilnuje? - dociekał na sesji radny Grzegorz Kapyś.
Rada nadzorcza spółki dowiedziała się o kolejnej prośbie o pieniądze na dzień przed sesją. Nie zajęła w tej sprawie stanowiska, bo nie zdążyła.
- Jeśli chodzi o funkcjonowanie spółki, to mamy sytuację bardzo podobną, jaka była rok temu. Jest przejściowa. Podobną lub jeszcze gorszą mieliśmy rok temu. Spółka była monitorowana pod kątem jej likwidacji - wyjaśnia mecenas gminy Alicja Jasińska, która pełni również funkcję przewodniczącej rady nadzorczej. Jak wyliczyli radni, rada nadzorcza kosztuje miesięcznie 3 tys. zł. To 36 tys. zł rocznie! Podwyżkę uposażeń wdrożono od tego roku.
W gminie już kilka razy zapadła decyzja, że PUP należy ratować i wygląda na to, że będzie trzeba stale pomagać mu w "przejściowych trudnościach finansowych". Na czas wakatu na stanowisku prezesa powołano osobę go zastępującą. Ogłoszenie o naborze kandydatów na nowego prezesa, zgodnie z zapowiedziami, powinno się pojawić w Internecie już w ten poniedziałek.
- Przyjdzie nowy prezes i znowu nam będzie opowiadał, jak to on wszystko widzi kolorowo. A my będziemy co trzy miesiące pieniądze tam ładowali. Mówiło się prezesowi, że słoma nie jest nakryta, że są pracownicy, którzy nie dbają o sprzęt... - krytykował na sesji radny Kapyś. Zawnioskował o przeprowadzenie w spółce inwentaryzacji, by sprawdzić, czy nie brakuje tam nowo zakupionego sprzętu.
Najważniejszym jednak problemem PUP-u był brak zleceń z gminy. Dlatego teraz dostanie pieniądze za nic, bo nie odbyły się przetargi na planowane roboty i nie było pracy. Jak się okazuje, nikt w urzędzie gminy nie umiał i nie miał kwalifikacji, by przeprowadzić te postępowania.
- Odszedł jeden z pracowników, a drugi dopiero się wdraża. Mamy nadzieję, że pod koniec miesiąca kupimy specjalny program do przetargów. Przyszykowaliśmy front robót w tzw. starym kinie. Będziemy realizować zapytania ofertowe. Myślę, że nasza spółka wystawi odpowiednią, najniższą cenę - wyjaśnia wójt Krystyna Deniusz-Rosiak.
Mimo wielu pretensji i uwag zgłaszanych na sesji pod kątem działalności spółki, radni nawet nie chcieli słyszeć o jej likwidacji.
Napisz komentarz
Komentarze