- Ostatnio mamy wyjątkowo wielu pacjentów pod wpływem alkoholu - mówi Anetta Szepel, pielęgniarka koordynująca ze Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie.
Ponieważ jest ciepło, niektórzy piją alkohol na dworze. Potem kładą się na ławkach na deptaku, na przystankach lub nawet bezpośrednio na ziemi i zasypiają. Przechodnie dzwonią na pogotowie, często nawet nie podchodzą i nie sprawdzają, jaka jest przyczyna czyjejś niedyspozycji.
- Gdybyśmy mieli wszystkich zawozić do szpitala, nie byłoby tam miejsca dla chorych - mówi Szepel.
Wyjątek stanowią pacjenci zupełnie nie kontaktujący, ze spłyconym oddechem, obciążeni poważnymi chorobami. Tych trzeba mimo wszystko zawieźć na SOR. Natomiast jeśli pacjent jest tylko pod wpływem alkoholu i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, to po zbadaniu wzywany jest patrol policji lub straży miejskiej. Funkcjonariusze zazwyczaj odwożą zamroczonych alkoholem "klientów" do izby wytrzeźwień.
Pacjent leży i majaczy
W poniedziałek 12 lipca o godz. 13 wezwano karetkę do mężczyzny, który słyszał głosy i krzyczał, że goni go ktoś w czarnym kapeluszu. Był na ul. Zachodniej. Prawdopodobnie tak się zachowywał, bo przestał brać leki i zastąpił je alkoholem. Przewieziono go do szpitala. Tego samego dnia wzywano pomoc na ul. Kolejową. Mężczyzna będący pod wpływem alkoholu leżał na podłodze, nie ruszał się i nie odpowiadał na pytania.
We wtorek 13 lipca karetka jeździła do Okszowa do upitego do nieprzytomności 60-latka. O godz. 12 karetkę wzywał mężczyzna, który przedstawił się jako oficer medyczny wojska polskiego. Jak wyjaśnił, na przystanku siedzi mężczyzna i chce żeby wezwać karetkę. Ratownicy, którzy przyjechali na sygnale, wyczuli od pacjenta alkohol, ale ten nie chciał się dać zbadać. Za to był chętny, by zawieźć go do domu. Wezwano policję. W Zawadówce pijany mężczyzna spał w najlepsze na trawie. Gdy zobaczył karetkę, uciekł.
Podobne sytuacje miały miejsce także w ubiegłą środę. Temperatura w południe przekraczała 30 stopni Celsjusza. W jednym czasie, o godz. 12, wezwano karetki pogotowia na ul. Lubelską przy Biedronce i ul. Połaniecką. W obu przypadkach mężczyźni źle się czuli z powodu alkoholu. Jeden to 40-latek, drugi 41 latek. Wcześniej, o godz. 8 rano karetka jeździła na ul. Lwowską do upojonego alkoholem 39-letniego mężczyzny. Była też wzywana na ul. Krzywą, gdzie podejrzewano, że 52-latek nie tylko jest upojony alkoholem, ale też zatruty lekami. Przedawkowania leków nie stwierdzono.
100 zł za łyk piwa
W lecie także strażnicy miejscy częściej interweniują i wypisują mandaty za spożywanie alkoholu w miejscach publicznych.
- Porównałem podobne okresy wiosenne i letnie. W kwietniu i marcu sprawców wykroczeń przeciwko ustawie o wychowaniu w trzeźwości nie było wielu. Natomiast w okresie od 1 do 15 czerwca, od 1 do 15 lipca odnotowywaliśmy po około 15 takich potwierdzonych przypadków. Podejmowaliśmy też znacznie więcej interwencji w sprawie pijących alkohol. W okresie pierwszych dwóch tygodni lipca było ich aż 101. To wzrost o ponad 50 proc. w stosunku do miesięcy wiosennych - wylicza komendant Mariusz Gałęziowski.
To nie znaczy, że przypadków spożywania alkoholu w miejscach publicznych jest tylko kilka tygodniowo. Strażnicy miejscy muszą najpierw kogoś złapać na gorącym uczynku, a to nie jest takie proste. Nie raz otrzymują zgłoszenie, a po przyjechaniu na miejsce nikogo już nie zastają. Karane jest nawet usiłowanie spożycia alkoholu. Sporo ludzi wpada, bo nie spodziewał się patrolu rowerowego w parku. Siadają na ławkach lub kocach, otwierają piwo...I za to płacą. Mandat za picie alkoholu na ulicy lub w parku wynosi 100 zł.
- W okresie urlopowym jest też więcej osób nietrzeźwych, które odwozimy do izby wytrzeźwień. To oczywiście zależy od dnia - dodaje Gałęziowski.
250 zł nocleg w izbie wytrzeźwień
W chełmskiej izbie wytrzeźwień też trochę się dziwią, bo obłożenie jest większe, niż zwykle w okresie letnim. Klientami takich placówek zwykle są bezdomni, a oni piją alkohol bez względu na pogodę i porę roku. Nagle coś się zmieniło.
- Z naszego punktu widzenia to nie jest wyłącznie letnia "przypadłość". Odetchnęliśmy powietrzem "pocovidomym". Społeczeństwo powoli wraca do normalności. Ludzie wychodzą częściej z domu i poza domem spożywają alkohol - komentuje Krzysztof Gocał, dyrektor Ośrodka Pomocy Osobom Uzależnionym w Chełmie.
Niezmiennie od wielu lat za pobyt w izbie wytrzeźwień trzeba zapłacić 250 zł. Chełmski Ośrodek Pomocy Osobom Uzależnionym w Chełmie ma najwyższy w kraju wskaźnik ściągalności tej opłaty (50 proc.). Jeśli klient nie zapłaci od razu, znajdą go skarbówka lub windykator.
- Ważna jest kultura picia. Jedni upiją się na wesoło i idą spać do domu, a u innych włącza się system roszczeniowy i mają pretensje do całego świata. Te emocje staramy się tłumić. Wobec osób agresywnych mamy możliwość użycia siły, ale rozmawiamy i tłumaczymy, że ratujemy im życie i zdrowie. Ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, jakie mają przypadłości krążeniowe, a przy tych afrykańskich upałach, jakie ostatnio mieliśmy, to niebezpieczne - dodaje Gocał.
Dlatego jest tak ważne, by reagować za każdym razem, gdy widzimy leżącego na ulicy człowieka. Także patrole różnych służb często wzywają służby ratunkowe, bo nie wiedzą, czy nieprzytomnego człowieka można bezpiecznie przewieźć do izby wytrzeźwień. Może być pijany, odurzony narkotykami, lekami, albo chory. Na izbę wytrzeźwień trafiają też awanturnicy pod wpływem alkoholu.
- Czasami musimy człowieka agresywnego odizolować, a nawet zapiąć go w pasy, bo może siebie okaleczyć np. uderzając pięściami w drzwi, albo głową w ścianę - dodaje Gocał.
Czytaj również: Ceny w górę - czego kupujemy najwięcej przez podatek cukrowy?
Napisz komentarz
Komentarze