- Śmigło JAKA rozcięło kadłub naszej awionetki AT-3. Przecięło również jeden z foteli. Można sobie tylko wyobrazić, co by było, gdyby student i instruktor znajdowali się w samolocie. Wtedy na pewno mielibyśmy tragedię – komentuje Arkadiusz Tofil, rektor chełmskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej.
Do zdarzenia doszło w sobotnie popołudnie na lotnisku Aeroklubu Podhalańskiego w Łososinie Dolnej (woj. małopolskie). W momencie zderzenia, samoloty nie były w powietrzu. Jak ustaliliśmy, po zatankowaniu należący do PWSZ w Chełmie samolot AT-3 odkołował od stacji paliw. Student tej uczelni wraz z instruktorem opracowywali dokumentację do kolejnego etapu lotu. Znajdowali się bezpośrednio przy jednym ze skrzydeł, kiedy w ich stronę, z niewiadomych przyczyn, nagle skręcił JAK (chwilę wcześniej samolot ten tankował się za AT-3). Kursant i jego opiekun w porę zdołali przeskoczyć przez skrzydło oraz kadłub i spaść na drugą stronę samolotu. To była jedyna droga ich ucieczki. Dzięki temu nie wpadli wprost pod śmigło. 23-latek potknął się i upadł. Początkowo wydawało się, że nie wymaga żadnej pomocy medycznej, ale ostatecznie został przewieziony do szpitala. Na szczęście jego obrażenia nie są poważne. Jest potłuczony.
- W związku z incydentem dokonaliśmy zgłoszenia do państwowej komisji badania wypadków lotniczych, która będzie wyjaśniała okoliczności zdarzenia. Poinformowaliśmy również odpowiednie służby, w tym policję. Nasz student jest obecnie pod opieką medyczną. Jest hospitalizowany w szpitalu w Nowym Sączu. Nie potrafimy powiedzieć, dlaczego pilot JAKA skręcił w kierunku naszego samolotu. Jest to dla nas niezrozumiałe – dodaje Tofil.
Teraz czytane: Polski rynek mogą zalać uszkodzone samochody z zachodu Europy
Napisz komentarz
Komentarze