Spotkanie komisji odbyło się we wtorek, 8 lutego. Nie było żadnego głosowania. Radni oraz zaproszeni na internetowe posiedzenie dyrektorzy chełmskich podstawówek wysłuchali "analizy dotyczącej przyszłości szkół podstawowych, dla których organem prowadzącym jest miasto". Wniosek jest jeden - nad placówkami zawisły czarne chmury. Zawinił niż demograficzny.
- Z prognozy dla Chełma wynika, że w 2035 roku uczniów będzie o połowę mniej w stosunku do 2008 roku. Stopniowo zmniejszać się będzie liczba pierwszoklasistów. Będzie to spadek o około 20 uczniów rocznie - mówił Andrzej Rzeszut, przedstawiciel firmy Vulcan, która przygotowała raport. - Jeżeli w mieście utrzymywać się będzie tę samą liczbę szkół, co obecnie, to niemal na pewno spowoduje to zmniejszenie średniej liczebności oddziałów, a co za tym idzie wzrost kosztów kształcenia jednego ucznia - tłumaczył.
Co więc należy zrobić?
Zdaniem eksperta, warto zastanowić się nad połączeniem podstawówek nr 3 i 7. Obie leżą w zachodniej części miasta, blisko siebie. W "trójce" miałyby się uczyć młodsze klasy (I-III), z kolei "siódemka" przejęłaby starszych uczniów. Żeby tak się stało, "trójkę" należy zlikwidować, a jej budynek przekazać Szkole Podstawowej nr 7.
Plusów takiego rozwiązania byłoby kilka. Po pierwsze, w Szkole Podstawowej nr 3 nie byłoby konieczności prowadzenia zajęć na dwie zmiany (jak to ma miejsce obecnie), a dodatkowo najmłodsi uczyliby się w bardziej kameralnych warunkach. Z kolei dzieci starsze mogłyby korzystać z dużej sali gimnastycznej, którą posiada podstawówka nr 7. "Za" jest również fakt, że budynek "siódemki" jest większy niż obecne potrzeby placówki.
Dyrekcja obu szkół na razie nie chce komentować sprawy. - Tym bardziej że klamka jeszcze nie zapadła. Na razie to tylko prognoza, a nie konkretne plany - powiedziała nam dyrektor SP nr 3 Jolanta Konopko. - Nie wiadomo, jak będzie wyglądała oświata za kilka lat. Jakieś zmiany zapewne będą konieczne. Trzeba rozważyć różne możliwości - dodała.
Bożena Goszczyńska, dyrektor SP nr 7 dodaje: - Na razie wysłuchaliśmy analizy. Co będzie dalej, zobaczymy. Na pewno najważniejsze jest dobro ucznia.
Zmiany w innych podstawówkach
Niewesoło wygląda przyszłość Szkoły Podstawowej nr 2, która miałaby być stopniowo wygaszana, a w końcu zamknięta. Szkoła ma obecnie tylko dziesięć oddziałów. Za dwa lata, kiedy odejdą najstarsze klasy, liczba oddziałów zmniejszy się do zaledwie ośmiu. Z analizy wynika, że w tak małej szkole trudno będzie zatrudniać w pełnym wymiarze godzin innych nauczycieli niż matematyków, polonistów czy wuefistów. A jeśli pensje nauczycieli pójdą w górę, to o pracy w pełnym wymiarze godzin wszyscy nauczyciele "dwójki" będą mogli zapomnieć. Zamknięcie placówki przyniosłoby też oszczędności związane z utrzymaniem budynków i wynagradzaniem pracowników administracji i obsługi obu placówek.
- Nie otrzymałam żadnych decyzji m.in. o wstrzymaniu naboru do klasy pierwszej. Z prezentacji wynika, że Szkoła Podstawowa nr 2 jest najmniejszą szkołą w mieście pod kątem liczebności dzieci, ale jest również placówką, w której dopłata do subwencji oraz koszt utrzymania infrastruktury na jednego ucznia jest najniższy - komentuje dyrektor placówki Lidia Kowalczuk. - Uważam, że likwidacja jakiejkolwiek szkoły to ostateczność, a decyzji nie należy podejmować wbrew woli lokalnej społeczności - kwituje.
Tymczasem, jak przekonywał przedstawiciel firmy Vulcan, uczniowie zamkniętej "dwójki" nie ucierpią", bo niedaleko są podstawówki nr 1 i 5. To właśnie "piątka" mogłaby przejąć oddziały SP nr 2.
- Zapoznaliśmy się z przygotowaną analizą, teraz musimy ją przeanalizować, bo to do nas radnych, a także do prezydenta miasta należy wypracowanie jak najlepszych rozwiązań w celu poprawy chełmskiej oświaty - komentuje przewodnicząca komisji oświaty, kultury i sportu Dorota Rybaczuk.
- Jest to propozycja ewentualnych rozwiązań, jakie na przestrzeni lat może wdrożyć miasto Chełm i tak należy to traktować. W tej sprawie nie zapadły żadne decyzje - dodaje Damian Zieliński z chełmskiego ratusza.
Rodzice są zaniepokojeni
- Mam nadzieję, że do połączenia SP nr 7 i SP nr 3 nie dojdzie w przyszłym roku szkolnym - mówi pani Agnieszka, mama siódmoklasisty. - Nie wyobrażam sobie zmiany szkoły, a co za tym idzie, być może też nauczycieli, w roku podsumowującym naukę w szkole podstawowej i przygotowującym do egzaminów ósmoklasisty. Poza tym, dzieciaki, które przez siedem lat chodziły do swojej szkoły, w której znają wszystkich i wszystkie "kąty", poczułyby się w tym ważnym dla nich roku zagubione. Myślę, że dokładanie im dodatkowego stresu jest niewskazane.
- Urzędnicy mają na względzie oszczędności dla miasta, ale nie biorą pod uwagę tego, że niektórzy rodzice mają dzieci w różnym wieku i teraz dowożą je do tej samej szkoły, ale gdy dojdzie do połączenia placówki, młodsze będą musieli wieźć do "trójki", a starsze do "siódemki". To dla nich też spore utrudnienie - mówi pan Adam. - Na dodatek z Ceramicznej do "siódemki" na piechotę wcale nie jest tak blisko...
Czytaj także: Kładka nieprzyjazna niepełnosprawnym
Napisz komentarz
Komentarze