Porzucanie zwierząt domowych w okresie wakacyjnym to problem wracający co roku. Ludzie bardzo często zapominają o swoich podopiecznych albo po prostu chcą się ich pozbyć. Mimo coraz większej liczby hoteli dla zwierząt, zdecydowana większość decyduje się na o wiele prostsze rozwiązanie: porzucenie. Oficjalnie mówi się, że w okresie wakacyjnym takich zdarzeń jest o ok. 40 proc. więcej. Pamiętać jednak należy, że takie zachowanie nie jest bezkarne. Za złe traktowanie zwierząt można nawet trafić do więzienia.
Do tych zwierzaków, które już zostały porzucone, w naszym powiecie z pomocą przychodzi Weronika Furtak i jej "Włodawa Dla Zwierząt", która niebawem będzie fundacją.
- 11 kotów, jeden szczeniak ze studzienki kanalizacyjnej, jeden staruszek i jeden piesek dzikusek do zaopiekowania. W ciągu tygodnia dwie eutanazje. Dzisiaj najgorsza. Mały kotek. Bez oczu, gnijący, żywcem zjadany przez robaki. Wiecie, co mnie kompletnie dobiło? To maleństwo, zanim do mnie trafiło, zjadło troszkę karmy. On chciał żyć. Jakie cierpienie, jakie okrucieństwo. I jak straszną decyzję musiałam podjąć. Widziałam wiele, prawdziwy ocean koszmarów, a to małe kocię, bez oczu, gnijące od środka, zjadło troszkę karmy, bo gdzieś tliła się w nim nadzieja, rozpaczliwa chęć życia. A ja musiałam to życie zakończyć... - wyznaje Weronika.
- Ten maluch nie jest jedyny! Codziennie mierzę się z tragedią. Kiedy dzwoni telefon, nie spodziewam się niczego dobrego. A telefon dzwoni kilka razy dziennie. Kolejka rośnie, a pieniędzy brakuje. Jak zwykle, jak zawsze, tak było, jest i będzie. Ale co mam zrobić...? Brakuje na karmę, szczepionki, badania, leki, testy. Brakuje na wszystko. Czy wiecie, jak to jest "segregować" i ustawiać w kolejkę potrzebujące pomocy istoty? To jest dramat, to jest koszmar... - dodaje.
Włodawa leży na styku granic z Białorusią i Ukrainą. Od dłuższego czasu wojsko i straż graniczna mają posterunki przy każdym znaku granicznym. I na te posterunki przychodzą zwierzęta szukające pomocy, opieki, schronienia. Przychodzą psy, przychodzą koty. Do Weroniki często dzwoni telefon i słyszy: "Proszę, niech pani pomoże...". Dobre serce dziewczyny nie pozwala na obojętność, choć w głowie rodzą się pytania: Gdzie mam zabrać te wszystkie zwierzęta? A jeśli już to się uda, to za co mam je wyżywić, wyleczyć, zaszczepić?
Włączyć się w pomaganie Weronice można poprzez zbiórkę internetową https://pomagam.pl/bezdomniakiweroniki. Potrzebne jest tak naprawdę wszystko i liczy się każdy gest wsparcia. "Włodawa Dla Zwierząt" utworzyła też bazarek na popularnym serwisie społecznościowym. Pomóc można, oddając rzeczy lub biorąc udział w licytacjach.
- To jest studnia bez dna. Patrząc na ceny w sklepach i u weterynarzy blednę. Nigdy nie byłam tak przybita. Bo wiem, że będzie tylko gorzej... Każdy z nas jest przerażony cenami i dzień, kiedy stanę przed wyborem: czy leczyć, czy nakarmić, zbliża się nieuchronnie. W ciągu ostatnich kilku dni poszło ok. 600 zł na leczenie. To, co uzbierało się na zbiórce, już dawno wydane. Zebrałam 3000 zł i już nic nie zostało z tej kwoty i ciągle mam długi, za leczenie 884 zł, za karmę ok. 600 zł, za kennele i inne niezbędne sprzęty kolejne kilkaset. Zostały mi dwa dwunastokilogramowe worki suchej karmy i 8 puszek mokrej, a mam 14 zwierząt do wykarmienia. Zmieniłam kwotę do zebrania z 3000 zł na 5000 zł, bo te 3000 zł dawno już wydane. Te dodatkowe dwa tysiące dadzą chwilę oddechu. Chociaż z długów wyjdę - podkreśla Weronika Furtak.
Bazarek można znaleźć pod adresem https://tiny.pl/wqgcb. Jest zorganizowany i prowadzony przez wolontariuszy grupy "Włodawa Dla Zwierząt", którzy zajmują się szeroko pojętą pomocą dla zwierząt. Bazarek stanowi jedną z form pozyskiwania funduszy na opiekę, leczenie, zabiegi i utrzymanie podopiecznych w domach tymczasowych. Przez cały miesiąc można licytować znajdujące się na nim przedmioty.
Czytaj także:
- Gm. Stary Brus. 24. Jarmark Holeński za nami [ZDJĘCIA]
- Gm. Wyryki. Jechał bezstrosko ligierem, będąc pod wpływem
Napisz komentarz
Komentarze