Dostaliśmy informację od Czytelnika, że część cmentarza w Różance, gdzie pochowani są pensjonariusze DPS-u, woła o pomstę do nieba.
- Niektóre topole to już są wyższe niż ja. Żeby dotrzeć do jakiegoś nagrobka, trzeba się przedzierać między drzewami. Na wielu krzyżach nawet nie widać, kto tu jest pochowany. Starsza część cmentarza to obraz nędzy i rozpaczy. W nowszej ludzie są chowani gorzej, jak na wojnie - tylko drewniany krzyż i usypana ziemia - pisze nasz Czytelnik.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda sytuacja. Rzeczywiście, groby, które pojawiły się jako ostatnie, to tylko drewniane krzyże i kopczyki usypanej ziemi. Tutaj jednak zieleń nie przeszkadza i wystarczy skosić trawę. Jednak im bliżej starej części cmentarza, tym więcej krzaków i chwastów. Młode sadzonki topoli praktycznie w całości pokryły nagrobki. Z krzyży poodpadały tablice albo ktoś je pozrywał. I bardziej prawdopodobna jest chyba ta druga wersja, ponieważ gdyby odpadły, to na ziemi udałoby się odnaleźć choć jedną. Tymczasem wiele grobów jest już po prostu NN.
Czytaj także: Powiat włodawski. Powiatowe dożynki z zespołem ROKICZANKA
Na końcu cmentarza widać, że pierwotnie groby podopiecznych DPS wyglądały zupełnie inaczej. Każdy pokrywała betonowa płyta z wygrawerowanymi danymi zmarłego pensjonariusza. Wiele z tych płyt już popękało. Nagrobki fundowane przez rodziny też pozostawiają wiele do życzenia. Próżno tu szukać śladów "ludzkiej ręki" czy chociażby symbolicznego znicza.
Widać, że o część cmentarza, gdzie leżą pensjonariusze, nikt nie dba. Rola parafii i DPS-u ogranicza się jedynie do koszenia trawy dwa razy do roku.
- Pod koniec sierpnia w naszej parafii będzie odpust, więc niebawem ten teren zostanie posprzątany. Za stan nagrobków odpowiada DPS. Wspólnie z Domem Pomocy Społecznej dwa razy w roku przeprowadzane jest na tym terenie sprzątanie - informuje ksiądz Adam Daniluk z parafii św. Augustyna w Różance.
- Dom Pomocy Społecznej nie posiada własnej działki na cmentarzu parafialnym. Zmarli pensjonariusze, którzy nie mają rodziny bądź rodzina się nimi nie interesuje, są po prostu chowani na lokalnym cmentarzu. DPS w swoich zadaniach nie ma opieki nad grobami swoich mieszkańców. Opiekujemy się naszymi podopiecznymi jedynie do śmierci. Oni są pochowani nie tylko w Różance, ale też we Włodawie czy Chełmie, a nawet poza województwem. Dwa razy do roku przed świętem zmarłych i odpustem, w porozumieniu z księdzem, kosimy ten teren. Dbamy o to na takim poziomie, który nie generuje kosztów lub te koszty są minimalne. Gdybyśmy łożyli na utrzymanie tych grobów, to de facto zapłaciliby za to nasi mieszkańcy i ich rodziny. Od strony prawnej nie mamy ani obowiązku, ani środków finansowych, żeby dbać o nagrobki. Zdajemy sobie sprawę, że niektórzy mieszkańcy jeszcze za życia kupili sobie nagrobek i po kilkudziesięciu latach nadaje się on do naprawy, ale tym powinna zajmować się rodzina, a nie DPS. Posiadamy w swoich dokumentach ewidencję pochówków, ponieważ zdarza się, że po wielu latach jakaś rodzina szuka swoich krewnych. Staramy się utrzymać chociaż te tabliczki, o ile to jest tylko możliwe - informuje dyrektor DPS Andrzej Lis.
Czytaj także: Gm. Stary Brus. Pobili 15-latka za względy u koleżanek
- Te nagrobki nie powinny tak wyglądać. Ktoś w końcu bierze pieniądze za pogrzeb tych ludzi, a pochówek w tej chwili to dziura w ziemi i koszt trumny z ubraniem. Na pewno nie kosztuje to 4 tysiące. Zwykła płyta betonowa nie kosztuje zbyt wiele, a od razu to inaczej wygląda. To smutne, że nawet na wszystkich świętych nie zawsze palą się tam znicze. Ktoś powinien się tym zająć. Nieważne czy władze samorządowe, czy DPS, czy jakieś stowarzyszenie. Ale taki wygląd tej części cmentarza to wstyd i porażka... - komentuje pani Barbara, mieszkanka Różanki spotkana na cmentarzu.
Napisz komentarz
Komentarze