Według medialnych doniesień dziennikarzy powołujących się na źródła „z bliskiego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego” na szczeblu centralnym planowana jest znacząca redukcja wydatków i inwestycji. Pomijając kwestie polityki społecznej i obronności, których to zmiany mają nie obejmować, ograniczeniu mają ulec strategiczne inwestycje, w tym planowana budowa CPK i linii transportowych do niego prowadzących.
Protestujący szykują kolejną akcję i odpierają zarzuty
Tymczasem mieszkańcy powiatu krasnostawskiego sprzeciwiający się niekorzystnym planom i decyzjom o wywłaszczeniach zorganizują kolejną manifestację. Ma się ona odbyć 20 listopada w Łopienniku Nadrzecznym w godzinach 13:30 – 15:30. W tym czasie naprzemiennie co 10-15 minut droga krajowa nr 17 będzie zagradzana i odblokowywana.
– Będziemy dostosowywać się do wskazań policji, która ma zabezpieczać protest. Bezpieczeństwo wszystkich uczestników, także kierowców, jest dla nas najważniejsze – powiedział nam przedstawiciel komitetu protestacyjnego Mariusz Wrona.
CPK szuka porozumienia. Podobno...
Jak przekonują protestujący, ich opór wynika ze zupełnego braku współpracy i bezkompromisowej postawy przedstawicieli CPK. Są oburzeni oskarżeniami rzucanymi pod ich adresem przez stronę inwestora. Przedstawiciele spółki skarbu państwa posądzają ich nie tylko o złą wolę, ale również o to, że nie chcą „się dogadać” w czasie przeprowadzanych konsultacji społecznych, a swoimi akcjami protestacyjnymi wywołują niepotrzebny ferment. Strona inwestorska rzekomo jest gotowa do rozmów i rzetelnie informuje o wszystkim mieszkańców, którzy jednak unikają porozumienia.
– To wszystko oszczerstwa. Nie są nam udzielane żadne konkretne informacje, o wszystkim dowiadujemy się pokątnie, a nie z oficjalnych źródeł. Poza tym, o jakim kompromisie czy porozumieniu mówimy, skoro inwestor nie dopuszcza najmniejszych ustępstw. Przepychają swoje plany i rozwiązania bez uwzględnienia jakichkolwiek postulatów drugiej strony. W ich słowniku kompromis oznacza chyba rezygnację z walki o nasze dobro – dodaje nasz rozmówca.
Za, a nawet przeciw
Zainteresowani sprawą mieszkańcy są również skonfundowani postawą miejskich władz, które z jednej strony deklarują przychylność ich postulatom i interesom, z drugiej zaś ufają w dobre intencje inwestora.
– Rozmawialiśmy z burmistrzem Kościukiem. W przeciwieństwie do nas wierzy on w zapewnienia konstruktorów z CPK o tym, że zrobią wszystko, aby zminimalizować szkody tak dla mieszkańców, jak i miejsc istotnych społecznie, historycznie, czy przyrodniczo. Ciężko nam w to uwierzyć, patrząc, jak odrzucane są wszystkie nasze sugestie i zniszczone mają być liczne symboliczne miejsca… Z nieoficjalnych informacji, które do nas dotarły, dowiedzieliśmy się, że zrównane z ziemią będą pomnik Mikołaja Nieczaja, czy zasypany historyczny staw przy ul. Lwowskiej. Takich obiektów jest dużo więcej, np. klinkiernia w Izbicy. A mówimy o jednym tylko powiecie. Nie chce nam się wierzyć, że gdzie indziej odbywa się to inaczej – dodaje przedstawiciel komitetu protestacyjnego.
Na pomoc archeolodzy...
Plany inwestycyjne zdają się w ogóle nie uwzględniać potrzeby ocalenia elementów przynależących do dziedzictwa kulturowego. Tak przynajmniej twierdzą poruszeni mieszkańcy.
– Weźmy na przykład staw znajdujący się przy ul. Lwowskiej. Na początku przebieg odcinka linii kolejowej na jego wysokości w ogóle nie był podawany do wiadomości publicznej. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że w planach jest albo zasypanie zbiornika, albo inne rozwiązania naruszające integralność tego miejsca. Pamiętajmy, że to właśnie na tym terenie znaleziono ślady początków miejscowego osadnictwa z XII wieku. Prowadzenie jakichkolwiek prac budowlanych może bezpowrotnie zniszczyć ślady dawnej osady, które na obecną chwilę są jeszcze czytelne i możliwe do ocalenia – uważa pan Mariusz.
Wronie wtóruje Władysław Fedorowicz, który przez wiele lat pełnił funkcję dyrektora w krasnostawskim Muzeum Regionalnym. Historyk w liście skierowanym do burmistrza Kościuka apeluje o podjęcie działań zapobiegających zniszczeniu miejsc ważnych historycznie dla krasnostawian.
– Miejsce to było chronione przez wieki, kolejne pokolenia dbały o nie i kultywowały legendę z nią związaną. Czy mamy prawo to wszystko zniszczyć? Niewątpliwie do tego sprowadzi się realizacja planowanej inwestycji – kwituje w liście Fedorowicz.
Tymczasem, jak informują pracownicy urzędu miasta, burmistrz Kościuk już dawno zabiegał o przeprowadzenie działań archeologicznych na newralgicznym terenie.
– Występowaliśmy do spółki CPK z postulatem, aby przeprowadzić przedinwestycyjne badania archeologiczne na terenach, które mogą posiadać wartość historyczną. Niestety, otrzymaliśmy odpowiedź odmowną, mówiącą, że inwestor nie planuje takich działań - powiedział nam zastępca burmistrza Krzysztof Sugalski.
...lub ekolodzy
Jak dowiedzieliśmy się od Mariusza Wrony w ostatnim czasie znów pojawiły się dowody na to, że historyczny zbiornik jest istotnym elementem miejscowego ekosystemu. Ponownie pojawiły się przy nim bobry.
– Wyjątkowość stawu polega również na tym, że wybijają w nim liczne źródła i nawet w mroźne zimy nie zamarza. Staje się tym samym schronieniem dla łabędzi i innych gatunków ptaków. Staw jest siedliskiem wielu zwierząt: żab, bobrów, kaczek, Zasypanie, a nawet przejście nad stawem za pomocą mostu bezpowrotnie zniszczy zarówno nasze dziedzictwo kulturowe, jak i siedlisko wielu zwierząt i ptaków. Nie wiem, może zwrócić się w tej sprawie do ekologów? Może oni będą mieli na inwestora jakikolwiek wpływ?! – zastanawia się nasz rozmówca.
Napisz komentarz
Komentarze