Konkretnymi liczbami trudno się podeprzeć, ale ruch w interesie w Polsce jest widoczny. Sklepy oferujące wojskowe i parawojskowe ubrania i wyposażenie mają teraz swoje 5 minut.
„Atak Rosji na Ukrainę spowodował nie tylko napływ imigrantów oraz masowe zakupy do domowych spiżarni. Wielu Polaków ruszyło także po wszelkie akcesoria militarne niewymagające zezwolenia, jak odzież, racje żywnościowe, hełmy czy broń pneumatyczna. Korzystają na tym również sklepy oraz platformy internetowe” – tak sytuację diagnozuje „Rzeczpospolita”.
Sprzedaż momentalnie wzrosła w lutym i marcu (atak na Ukrainę). Zainteresowanie kategorią militarną na Allegro wręcz wybuchła.
Jest dobrze, chociaż wiosną było lepiej
„Militaria.pl podaje, że ma już w ofercie 66 tys. produktów, a firma poza platformą online sprzedaje również w 11 sklepach stacjonarnych w całej Polsce. Szykuje się do otworzenia kolejnego, tym razem w Bydgoszczy. Firma nie odpowiedziała na nasze pytania dotyczące wzrostu sprzedaży po agresji Rosji na Ukrainę” – podaje Rz. Sklep Bron.pl w lutym tego roku zanotował sprzedaż o 30 proc. wyższą, a w marcu aż o 130 proc. W kolejnych miesiącach było to ok. 40-60 proc. Tak dobrze interes szedł w 2020 roku, gdy wybuchła pandemia i Polacy z zakupami przenieśli się do sieci.
Ruch jest także w sklepach stacjonarnych.
– Niezbędniki, multitoole, buty, plecaki, odzież termiczna... – wylicza hity sprzedażowe pan Piotr ze sklepu na południu Polski. – Marzec był dobrym miesiącem, ale u nas ludzie nie kupowali rzeczy, żeby wysyłać je na Ukrainę. Takie zakupy robili w internecie. Zdarzali się klienci, którzy przychodzili i pytali o kamizelki przeciwkulowe – opowiada.
Militarny biznes – jak mówi sprzedawca – jest sezonowy. Ciężkie buty sprzedają się zimą i latem, gdy zaczyna się sezon górskich wędrówek. Z innymi produktami jest różnie, ale od kilku lat jakiegoś boomu na militaria nie było.
– A teraz jest. Utrzymuje się, choć już nie na tak wysokim poziomie jak wiosną. Nadal jednak sprzedajemy np. więcej plecaków czy butów niż rok temu, choć nie ma na to specjalnie sezonu – dodaje pan Piotr.
U nas jest obawa, ale nie ma mobilizacji
Z większym niepokojem w kierunku wschodniej granicy spoglądają z pewnością mieszkańcy powiatów chełmskiego, włodawskiego czy krasnostawskiego. To w pobliskim powiecie hrubieszowskim doszło przecież do niedawnej eksplozji pocisku, który zabił dwu polskich obywateli. Czy to bliskie sąsiedztwo granicy z Ukrainą przekłada się jednak realnie na większe zainteresowanie militarnym asortymentem?
- Nasz sklep zaopatruje przede wszystkim żołnierzy związanych z lokalnymi jednostkami wojskowymi. Chętnie przychodzą tutaj również uczniowie klas mundurowych oraz harcerze, poszukując różnych elementów umundurowania i wyposażenia. Na początku wojny i pierwszych jej miesiącach zaglądali też klienci z Ukrainy, z zapytaniem, czy nie dysponujemy kamizelkami kuloodpornymi, hełmami taktycznymi czy butami - wyjaśnia pan Tomasz z lokalnego sklepu z militariami.
Dodaje, że zainteresowanie jego sklepem nie zmieniło się znacząco, bowiem militaria stanowią paradoksalnie ten rodzaj asortymentu, który bardzo dobrze sprzedaje się również w okresie pokoju.
- Oferowanymi przez nad produktami interesują się także ci klienci, którzy niekoniecznie związani są z jakąkolwiek formacją mundurową. Często są to po prostu miłośnicy survivalu, harcerze, ludzie, którzy poszukują dobrej jakości noża czy plecaka. Odzież typu wojskowego jest po prostu trwała i wygodna, więc chętnymi do jej zakupu są często myśliwi czy, ogólnie rzecz biorąc, "ludzie lasu" - dodaje sprzedawca
Czasami u pana Tomasza pojawiają się dosyć "egzotyczni" klienci.
- Pamiętam, że kilka miesięcy temu - mógł to być czerwiec lub lipiec - przyszła do mojego sklepu grupka Skandynawów. Nie wyglądali na "grzecznych chłopców". Powiedzieli, że jadą na ukraiński front i potrzebują dobrych noży i plecaków, takich z przedziału 30/40 litrów, na indywidualne wyposażenie. I faktycznie. Kupili wybrane modele i ruszyli dalej, w kierunku granicy - wspomina pan Tomasz.
To, co pozostaje zmorą mniejszych sklepów to fakt, że popularnego towaru obecnie po prostu brakuje.
- Borykamy się często z tym, że nie da się zamówić popularnych modeli spodni czy bluz mundurowych. Brakuje artykułów w kamuflażu lub odcieniu oliwki. Producenci narzekają na brak surowców, łańcuchy dostaw uległy zniszczeniu i długo jeszcze nie będziemy mogli liczyć na stabilizację. Przed pandemią mogliśmy zamówić określony towar w przeciągu dwu dni. Dzisiaj zamawiamy do sklepu to, co jest, nie możemy wybierać. Klienci muszą mieć tą świadomość, że sytuacja znacznie się zmieniła. U dużych dystrybutorów militariów w Polsce półki od dawna bywają puste. Wpływa na to oczywiście sytuacja wojny na Ukrainie - podsumowuje sprzedawca.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze