Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku w Pobołowicach Kolonii. Sprawca nie żyje, na szczęście nikt inny w tym zdarzeniu nie ucierpiał, bo mieszkaniec Hrubieszowa jechał wtedy sam.
18 września na drodze wojewódzkiej 55-latek, kierujący samochodem marki Skoda, wyjeżdżając z zakrętu, stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na przeciwległy pas ruchu, gdzie uderzył w bariery energochłonne mostu, a następnie wjechał w przystanek autobusowy. Auto najpierw dachowało w przydrożnym rowie, a potem przekoziołkowało na pole.
Do śmiertelnego wypadku doszło jeszcze w nocy. Policjanci jednak informację otrzymali dopiero w niedzielę (18 września) po godzinie 6. Gdy się rozwidniło, rozbite auto na poboczu zauważyła jadąca do pracy kobieta. Wezwała służby ratunkowe. Kierowca był zakleszczony w pojeździe. Niestety, mimo reanimacji, nie udało się go uratować.
Jak się okazało, 17 września 55-latek był na imprezie u rodziny. Pił alkohol, około 23.30 wyszedł na papierosa… i już nie wrócił. Dopiero następnego dnia jego ojciec zauważył, że nie ma ani syna, ani auta.
Badanie krwi wykazało, że gdy prowadził, miał aż 2,82 promila alkoholu w organizmie. W miejscu, gdzie było ograniczenie prędkości najpierw do 70, potem do 90 km/h, jechał ponad 140 – ocenili biegli.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze