W miniony wtorek (20 grudnia )w budynku Urzędu Miejskiego we Włodawie miała miejsce pierwsza polsko-ukraińska wigilia. Spotkanie zostało przygotowane przez włodawski oddział Polskiego Czerwonego Krzyża. Wydarzenie na długo zostanie w pamięci uczestników, bo łzy wzruszenia towarzyszyły im na każdym kroku.
Spotkanie poprowadzili: Tomasz Orzeszko, prezes zarządu oddziału rejonowego PCK Włodawa, oraz Irena Horszczaruk - wiceprezes zarządu oddziału rejonowego PCK Włodawa, a także członek klubu seniora "CZAS". W wydarzeniu udział także wzięli o. Marek Nowacki, przeor klasztoru paulińskiego i proboszcz parafii pw. św. Ludwika, oraz o. Jerzy Ignaciuk z parafii prawosławnej pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny, którzy poprowadzili duchową część uroczystości.
Wigilię wzbogacił program artystyczny przygotowany przez dzieci i młodzież z Polski i Ukrainy. Młodzi artyści wykonywali tradycyjne polskie i ukraińskie kolędy. Nie mogło też zabraknąć słynnego "Oy u luzi chervona kalyna". Uwagę wszystkich przykuł jednak 4-letni perkusista. Skradł serca słuchaczy. Na pytanie: kim będziesz w przyszłości?, śmiało odpowiedział, że zostanie muzykantem.
Choć w trakcie wigilii nie zabrakło tłumacza, to jednak obie narodowości rozumiały się bez słów i rola tłumaczenia została ograniczona do minimum. Głos zabrał burmistrz Włodawy Wiesław Muszyński, który podziękował wszystkim za przybycie i podkreślał, że pomimo trudnej sytuacji na Ukrainie jest mu niezmiernie miło gościć naszych sąsiadów, a ziemia włodawska zawsze będzie dla nich otwarta.
Uczestnicy wydarzenia przełamali się opłatkiem i chlebem, a wzruszeniom nie było końca...
- To dziwne uczucie, bo jednocześnie czuje się radość i smutek. Z jednej strony współczujemy bratniemu narodowi, a z drugiej strony widzimy radość dzieci, które mogą się swobodnie i bezpiecznie bawić. Takie spotkanie było bardzo potrzebne. To właśnie wtedy uświadamiamy sobie, że każda pomoc ma znaczenie i nie jest kierowana do jakiejś nieznanej grupy, tylko do konkretnych osób z krwi i kości. Kiedy podszedł pode mnie chłopiec z Ukrainy, początkowo był nieufny, bo nie mówił po polsku. Niepewnie wyciągnął rękę z opłatkiem. Kiedy tylko się przełamałem i powiedziałem "djakuju", odparł uśmiechnięty "ne ma za szczo" i pobiegł dalej. Jedno słowo wywołało jego uśmiech. Tego nie da się opisać - mówi jeden z uczestników.
Podczas spotkania uczestnicy mogli próbować tradycyjnych dań wigilijnych, zarówno kuchni polskiej, jak i ukraińskiej. Posiłki zostały przygotowane przez seniorki z klubu seniora "CZAS" oraz przez panie z Ukrainy przebywające we Włodawie.
Napisz komentarz
Komentarze