Marcelka mieszkała w schronisku w Lublinie. Tam przeszła zabieg sterylizacji.
- Zdecydowałam się na zabranie jej stamtąd, aby wszelkie zło pozostało już za nią. Gdy tam jechałam, od razu wiedziałam, że pies będzie nazywał się Marcelka, bo to imię mi się przyśniło – opowiada ze wzruszeniem Barbara Szubert z Chełma.
Podczas wizyty w Lublinie trudno jej było wybrać najbardziej zaniedbanego i zestresowanego czworonoga (a taki miała cel), bo w schronisku było aż dwieście piesków. Wszystkie podbiegały do kraty i wcale nie ułatwiały wyboru adopcji.
- W jednym z boksów siedziała sunia, która nie reagowała na nic. Była bardzo zastraszona przez hałas i całą tę sytuację. Powiedziałam do niej: "Marcelka, to ja. Chodź do mnie". I jesteśmy tak razem już szósty rok. Posiadanie psa jest dla mnie wszystkim, co najpiękniejsze. Nawet mam takie powiedzenie, że dom bez kota to głupota, a bez psa to głupota razy dwa - dodaje pani Barbara.
Napisz komentarz
Komentarze