O to, czy niecenzuralne słowo w kierunku radnego Jarosława Wójcickiego padło czy też nie, spierano się po raz kolejny, ponieważ rady zgłosił uwagi do protokołu listopadowej sesji.
- Przed ostatnią sesją rady powiatu radny Jarosław Wójcicki zgłosił uwagi do protokołu obrad, jakie miały miejsce w listopadzie. Radny wnioskował o szczegółowe zapisanie sformułowania, jakie padło w jego kierunku z ust starosty Piotra Deniszczuka z adnotacją, że jedno ze słów było wulgarne. W paragrafie 18. ustępie 1. statut określa, co powinien zawierać protokół z każdej sesji. Nie jest tutaj przewidziana forma zapisu. Rolą protokolanta jest czuwanie, aby zapisy były kompletne. Zawierały informacje istotne dla treści oraz sposobu procedowania konkretnych uchwał - wyjaśniał obszernie na sesji przewodniczący rady powiatu Jarosław Walczuk. - Zapisy w protokołach nie są oczywiście dosłowne. Nie są w nich przytoczone szczegółowo wszystkie słowa. Zapisy te jednak przedstawiają sens wypowiedzi. Przeprowadziłem rozmowę z osobą protokołującą, sam uczestniczyłem w sesji i protokolantka nie usłyszała, podobnie jak ja, takiego słowa wypowiedzianego przez starostę. Jeśli coś takiego miało miejsce, ja tego nie zauważyłem. W związku z tym nie mogę uwzględnić uwagi wniesionej przez radnego Wójcickiego. Podobnie zresztą, jak nie ma sensu uwzględniać w protokole każdego przejęzyczenia. Protokoły mogą oczywiście zawierać wszystko, ale będą miały wówczas 100 stron...
Na reakcję radnego Jarosława Wójcickiego nie trzeba było oczywiście długo czekać.
- Panie przewodniczący, w sumie spodziewałem się wyrażenia takiego stanowiska. Dziwię się jednak panu. Dziwię się sformułowaniu, że protokół nie powinien zawierać istotnych sformułowań. Uważam, że to sformułowanie, o którym mówimy, było bardzo istotne. Przypomnę, że kilka sesji wcześniej zwracałem panu uwagę na to, aby pilnował pan porządku na sesji i reagował na wszelkie wypowiedzi, które obrażają zarówno mnie, ale i innych radnych. Powtarzam – słowo, którego użył w stosunku do mnie pan starosta, jest dla mnie bardzo istotne i proszę, aby znalazło się w protokole. Nie dziwię się zresztą, że nie mógł pan tego momentu odsłuchać ponownie, ponieważ to zostało wyciszone. Jeśli będzie taka wola, mogę nagranie w oryginalnym kształcie udostępnić i wszystko będzie jasne. Dlaczego nie zareagowałem od razu? Ponieważ mówiłem to już wcześniej – nie zniżę się do tego poziomu dyskusji, jaki reprezentuje starosta – odpowiedział radny Jarosław Wójcicki.
Ci, którzy mieli okazję oglądać obrady sesji na żywo, twierdzą, że w 9 minucie i 27 sekundzie padło z ust starosty Piotra Deniszczuka niecenzuralne słowo na „ch”. Obecnie na na profilu Youtube Starostwa Powiatowego w Chełmie dostępne jest nagranie, na którym słowo tego nie słychać. Niektórzy sugerują, że zostało wyciszone czy też wycięte, a na nagraniu można wychwycić nienaturalność zniekształconej w ten sposób wypowiedzi starosty.
Po co jednak pracownicy starostwa zadawaliby sobie tyle trudu i przekształcali nagranie, skoro przewodniczący Walczuk niczego niestosownego nie słyszał...?
Jakby na potwierdzenie swoich wyjaśnień przewodniczący stwierdził dodatkowo.
- Nie przypominam sobie, aby w obecnej kadencji padły jakiekolwiek obraźliwe słowa. Takie, w przypadku których musiałbym interweniować. Tak to widzę. Dochodziło oczywiście do różnych dyskusji, bardziej lub mniej emocjonalnych – wyjaśniał Walczuk.
W końcu okazało się jednak, że przewodniczący miał okazję do tego, aby odsłuchać oryginalnego nagrania, które trafiło do niego ze źródła, którego postanowił nie zdradzać. Przyznał, co jakby zaprzecza jednocześnie jego wcześniejszym wyjaśnieniom, że gdyby ktoś nie zasugerował mu, na jaki fragment ma zwrócić uwagę, nie zrobiłby tego i nie zauważył celowego czy też nie sformułowania starosty.
Pozornie rozjemczy głos w dyskusji zabrał również radny Tomasz Szczepaniak.
- Kolego Jarku, niestety muszę się zgodzić z panem przewodniczącym, że protokół nie może zawierać wszystkiego, ponieważ istotnie zawierałby 100 stron. Chciałbym tylko dopytać: kto i na czyje zlecenie zmienił nagranie z sesji? – pytał radny Szczepaniak.
Na zadane pytanie odpowiedzi nie uzyskał. Radna Dorota Łosiewicz dorzuciła natomiast swoje spostrzeżenie i stwierdziła, że „wszyscy powinni sobie popatrzeć w oczy i powiedzieć, że nie usłyszeliśmy tego”.
Ostatecznie przewodniczący wniósł wniosek formalny o nieuwzględnianie uwag radnego Wójcickiego. Za przyjęciem wniosku formalnego głosowało 11 radnych, 7 było przeciwko, a jedna osoba wstrzymała się od oddania głosu.
Całą sprawę skomentował również sam starosta Piotr Deniszczuk. Głos zabrał przy okazji przedstawiania sprawozdania z działalności zarządu powiatu.
- Chciałbym odnieść się do tej całej dyskusji, nie chciałem tego robić wcześniej, aby nie zabierać czasu. Sądzę, że pan były przewodniczący (radny Jarosław Wójcicki - przyp. red.) sam szuka różnego rodzaju pretekstów. Mimo że mam trochę lat, pamiętam co mówię. Takich słów nie wymyślam. Każdy sam buduje sobie autorytet i czas pokaże, jakie to przyniesie efekty. Za rok wszyscy staniemy do weryfikacji i mieszkańcy powiatu chełmskiego wyrażą swoją opinię w tajnym głosowaniu. Mam nadzieję, że nikt nie stchórzy i wszyscy staną z podniesionym czołem. Okaże się, kogo społeczeństwo popiera i jaki kierunek jest słuszny, a jaki dywersyjny... - odniósł się do zajścia starosta Deniszczuk.
Napisz komentarz
Komentarze