W środę (25 stycznia) wieczorem na telefon stacjonarny mieszkanki gminy Włodawa zadzwonił mężczyzna i poinformował ją o tym, że jej syn spowodował wypadek z udziałem dziecka. Warunkiem uwolnienia się od kary miała być zapłata pieniędzy w wysokości 40 000 złotych.
- Na szczęście rozmowę kobiety słyszała mieszkająca z nią córka. 27-latka od razu zorientowała się, że to próba oszustwa i w celu zweryfikowania informacji zadzwoniła na policję. Jej przypuszczenia były jak najbardziej zasadne. Okazało się, że była to próba oszustwa. Dzięki szybkiej i prawidłowej reakcji 27-latki uchroniła oszczędności swoich rodziców - mówi aspirant sztabowy Kinga Zamojska-Prystupa z Komendy Powiatowej we Włodawie.
Metoda "na wypadek" to stary numer oszustów. Naciągacz dzwoni i przedstawia się jako policjant lub kolega bliskiego członka rodziny. Wymyśla historię o rzekomym wypadku, którego sprawcą jest osoba bliska ofierze, a jedynym ratunkiem uniknięcia kary jest przekazanie "poszkodowanemu w wypadku" znacznej sumy pieniędzy. Najczęściej pada informacja, że krewny nie może zgłosić się po pieniądze osobiście, ponieważ właśnie składa zeznania w komisariacie.
- Apelujemy o zachowanie zdrowego rozsądku i ostrożności w kontaktach z osobami obcymi, szczególnie takimi, które namawiają nas do wypłacenia i przekazania pieniędzy. Pamiętajmy, że przez telefon każdy może być wnuczkiem, policjantem, urzędnikiem czy synem znajomego – ostrzega policjantka. - Zawsze zachowujmy ostrożność i kierujmy się zasadą ograniczonego zaufania wobec rozmówców podających się za bliskich, potrzebujących wsparcia finansowego lub innych osób, które zapewnią nas o chęci ochrony naszych oszczędności. W sytuacji, kiedy mamy podejrzenia, zawsze dzwońmy na numer alarmowy 112.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze