- Ta sprawa toczyła się kilka lat i przez cały ten czas spędzała mi sen z powiek – mówi pan Zygmunt. – 32 rozprawy, za każdym razem wracałem wspomnieniami do tego dnia, kiedy usłyszałem, że mojego syna znaleziono zmasakrowanego w krzakach. Przeżywałem to na okrągło, ale nie przestałem walczyć o sprawiedliwość…
W środę (22 marca) Sąd Apelacyjny w Lublinie wydał orzeczenie, że wyrok i ustalenia dowodowe sądu niższej instancji były prawidłowe. Sprawa wydaje się zakończona. Ale nie dla ojca, który do końca życia będzie pamiętał, w jaki sposób stracił syna.
Tomek miałby teraz 43 lata…
Pan Zygmunt nie może zrozumieć, jak to się stało, że Tomek zadał się z takimi ludźmi. – Pracował w Straży Granicznej. Miał przed sobą całe życie. Jeden błąd. Pojechał do Rogatki na imprezę imieninową, z której już nie wrócił…
Znalazła go za zabudowaniami matka jednego ze skazanych – 47-latka z gminy Dubienka. Ona też przeszła piekło i walczyła o syna, nie dopuszczając do siebie myśli, że mógł dopuścić się takiego czynu.
– Od początku uważałam, że mój syn jest niewinny i nadal się tego trzymam – mówiła nam, gdy obrońca składał do Sądu Najwyższego wniosek o kasację wyroku. Miała nadzieję, że tym razem zostanie uniewinniony…
Kasację złożyło też trzech innych podejrzanych. SN uchylił zaskarżony wyrok tylko w części dotyczącej 27-latka z Dubienki i 34-lata z Chełma, pozostałe - według sądu - były bezzasadne.
Minęło już ponad 6 lat…
Do tego makabrycznego zdarzenia doszło 28 października 2016 r. Ciało Tomasza leżało w krzakach za zabudowaniami, kilkadziesiąt metrów od szosy. Było wręcz zmasakrowane...
Jak ustalili śledczy, jeden z mężczyzn podczas imprezy nagle rzucił się na niego z pięściami. Uderzył go w twarz, aż poszkodowany zalał się krwią. Potem do akcji włączyli się koledzy. Zadawali mu ciosy pięściami i kopali. Albo wyciągnęli go na podwórze, albo sam się wyczołgał z domu. Tam bili go dalej. Prawdopodobnie tłukli go około 15 minut. Początkowo się bronił, a gdy opadł z sił, leżał już bez ruchu i nie stawiał oporu. Potem znów brutalnie go bili i kopali w krzakach za domem. Gdy zaczął charczeć, przestali się nad nim pastwić i zostawili go w trawie bez pomocy. Takie są ustalenia policji i prokuratury.
Poszkodowany miał wiele ran na ciele m.in. zmasakrowaną twarz, obrzęki i rany kłute zadane jakimś ostrym narzędziem. Zmarł z powodu ostrej niewydolności oddechowej i niewydolności ośrodkowego układu nerwowego, związanego ze stłuczeniem mózgu oraz zachłyśnięciem się krwią.
Pięciu skazanych, dwóch poszukiwanych
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł 8 czerwca 2020 r. Prowodyr brutalnej akcji, 27-latek z Chełma, został skazany na 12 lat pozbawienia wolności. 40-latek i 34-latek z Chełma oraz 27-latek z gm. Dubienka dostali po 10 lat. Najniższy wyrok - 6 lat pozbawienia wolności - usłyszał 63-latek z gm. Dubienka, który jako jedyny nie został skazany za zabójstwo.
34-latek i 27-latek odpowiadali przed sądem z wolnej stopy. Po ogłoszeniu wyroku byli na wolności. Gdy dowiedzieli się, że mają trafić na 10 lat za kratki, zaczęli ukrywać się przed wymiarem sprawiedliwości.
- Syn nie zgłosił się wtedy do zakładu karnego, ponieważ - jak powiedział - jest niewinny i nie pójdzie siedzieć – mówiła nam matka 27-latka. - Ja też wierzę, że on tego nie zrobił. Ten pobity na śmierć człowiek został przeniesiony za moją posesję. To ja go tam znalazłam po dwóch dniach, idąc na spacer z pieskiem. Później okazało się, że ten człowiek był na imieninach u mojego sąsiada. Syna wtedy z nimi tam nie było. Poszedł dopiero następnego dnia ze swoim kuzynem wypić piwo. Został w to wplątany i niesłusznie skazany. Dlaczego miałby trafić na 10 lat do więzienia za śmierć człowieka, którego nigdy na oczy nie widział...?
Sąd najwyraźniej takim wyjaśnieniom nie dał wiary.
- Pozostali skazani w tej sprawie byli wzywani na ostatnie rozprawy jako świadkowie. Tym razem już nie potwierdzili tego, że ich kolegów tego dnia z nimi nie było - dodaje pan Zygmunt. I mówi, że w sumie nie dziwi się, że matka tak walczy o swoje dziecko…
Mieszkaniec gminy Dubienka wpadł w lutym 2021 r. Kryminalni z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie z zespołu poszukiwań i identyfikacji osób ustalili, że ukrywa się w wynajmowanym mieszkaniu w Chełmie. Lubelscy i chełmscy kryminalni wspólnie z funkcjonariuszami z Dorohuska przyjechali do Chełma, by potwierdzić te ustalenia.
Jeszcze tego samego dnia został doprowadzony do zakładu karnego w celu odbycia zasądzonej kary 10 lat pozbawienia wolności.
Kilka miesięcy wcześniej chełmscy policjanci namierzyli 34-latka, który poszukiwany był do odsiadki kary pozbawienia wolności za to samo zabójstwo.
Obaj, choć się starali, kary nie uniknęli…
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze