Do tragedii doszło 22 grudnia ok godz. 16.30 w Siedliszczu na drodze krajowej nr 12 Lublin- Chełm. W pieszego, idącego prawą stroną jezdni, uderzył autobus. Potrącony zginął na miejscu. Był to 36-letni mieszkaniec gm. Siedliszcze, syn pana Zbigniewa.
Ofiara wypadku nie miała żadnych elementów odblaskowych. Jak tłumaczył się kierowca autobusu, zobaczył pieszego w ostatniej chwili i nie zdążył wyhamować ani zrobić uniku. Okoliczności zdarzenia są dopiero ustalane przez policję. Prokurator zdecydował o przeprowadzeniu sekcji zwłok. Jej wynik wykaże, czy w momencie wypadku 36-latek był trzeźwy.
W tym czasie, gdy doszło do wypadku, rodzina pana Zbigniewa szykowała się do wspólnych świąt. Wszyscy najbliżsi przyjechali do jego domu w Krowicy, by wspólnie spędzić ten czas. Okazało się jednak, że był to jeden z najtragiczniejszych momentów w jego życiu. Po raz kolejny stracił bliską osobę. Przed sześcioma laty zmarła na raka jego żona, a teraz zginął syn.
- Zadzwoniła policja, że syn miał wypadek. Pojechałem, nie myślałem o najgorszym - wspomina ojciec.
Na miejsce zdarzenia dojechał również młodszy syn pana Zbigniewa. Obaj rozpoznali Marka. Nie było już dla niego ratunku. Trzeba było przekazać tragiczną wiadomość rodzinie.
Pan Zbigniew od kilku lat martwił się o Marka. Miał ku temu powody, chociaż syn się usamodzielnił i z nim nie mieszkał, to jednak jego tryb życia nie był najlepszy.
- Mówiłem mu, weź się w garść. Chciałem, żeby miał dobrą pracę, ale wpadł w złe towarzystwo. Człowiek w jego wieku kiedyś inaczej myślał - wspomina pan Zbigniew.
Jak każdy ojciec chciał dla syna dobrze i liczył na to, że się ustatkuje, założy rodzinę. Chłopak miał skończone studia magisterskie, chociaż później pracował fizycznie w budowlance. Tego feralnego dnia z domu wyciągnęli go koledzy.
- Widocznie los tak chciał - przyznaje z rezygnacją w głosie pan Zbigniew.
W czwartek rodzina w swoim gronie pożegnała zmarłego. W piątek odbył się pogrzeb. Marek spoczął w grobie obok matki.
Napisz komentarz
Komentarze