- Myślę, że decyzje, które w tym momencie podejmuje pani dyrektor, nie są dobrymi decyzjami. Przy tej obsadzie pielęgniarskiej, nikt nie jest w stanie zagwarantować profesjonalnej opieki, pobytu, badań i leczenia.
- Czasami do pobrania krwi potrzebne są dwie osoby. Wiadomo, że to są mali pacjenci, którzy różnie reagują. Natomiast każde działanie musi być wykonywane z należytą starannością. Szpital działa w systemie 24-godzinnym, również w nocy mogą zostać przyjęci pacjenci, wtedy konieczne jest wykonanie diagnostyki. Fakt, że w nocy będzie jedna pielęgniarka, stwarza zagrożenie życia, to nie jest dobra decyzja w mojej ocenie - podkreśla posłanka.
Z kolei dyrektor szpitala wciąż powtarza w swoich wypowiedziach, że chciałaby otrzymywać na szpital większe fundusze.
Jaka jest ekonomika?
- Ekonomika jest taka, że każdy szpital ma możliwości otrzymywania większych funduszy poprzez realizację wysokospecjalistycznych procedur. W przypadku szpitala we Włodawie, kiedy został zlikwidowany OIOM, oddziały zabiegowe nie spełniają wymogów, żeby wykonywać takie procedury. W tym momencie nie jest kluczem likwidowanie łóżek, zmniejszanie liczby personelu, bo to tylko daje mniejsze możliwości opieki nad pacjentami, a jednocześnie mniejsze możliwości wykonywania różnych procedur - wyjaśnia posłanka.
Jej zdaniem sytuacja w szpitalu wymaga dogłębnej analizy, rozważenia zwolnienia liczby zatrudnionych osób, ale np. w administracji.
- Z informacji, które do mnie docierają, administracja została rozbudowana z 20 do 100 osób. Znam większe placówki, które mają mniej osób w administracji - stwierdza. Podkreśla też, że niezrozumiałe jest nieprzedłużanie umów wysoko wykwalifikowanym osobom np. pielęgniarkom.
- To jest bardzo ważne, by ten szpital istniał, wrócił do swojej dobrej kondycji, by wróciły oddziały, które są potrzebne. Posłanka zwraca też uwagę, że transport medyczny został przekazany firmie zewnętrznej. - Wcześniej kosztowało to 400 tys. zł, a teraz dyrektor mówi o 1 mln zł. To są duże kwoty, a zadłużenie rośnie. Takie decyzje nie powinny być podejmowane, bo one prowadzą do gorszej sytuacji finansowej i do tego, że bez zmiany nie uda się szpitala uratować - zauważa posłanka.
Wciąż analizują sytuację
Zastępca dyrektora ds. administracyjno-organizacyjnych i pełnomocnik dyrektora ds. systemu zarządzania jakością Elżbieta Korszla wyjaśnia, że sytuacja szpitala jest analizowana co kwartał i na bieżąco pod względem ekonomicznym i organizacyjnym oraz wykorzystania zasobów.
- Jeżeli chodzi o zmniejszenie liczby łóżek na oddziale pediatrii, wpływ na tę decyzję miały wskaźniki, które zostały przeanalizowane. Mianowicie jeden ze wskaźników - procent wykorzystania łóżek na oddziale. Po analizie półrocznej wskaźnik ten kształtuje się na poziomie 54 proc. W zeszłym roku było podobnie. Odbiega on od średniej krajowej. Od stycznia do lipca, mieliśmy 212 dni obłożenia łóżek na oddziale pediatrii. Było 115 dni, kiedy 100 proc. łóżek było zapełnionych. Z punktu widzenia ekonomicznego, od stycznia do lipca były dni, w których nie było zajęte żadne łóżko - wyjaśnia Elżbieta Korszla. Dodaje, że w związku z tym konieczne było podjęcie odpowiednich działań.
- Bierzemy pod uwagę okresy sezonowych chorób, kiedy jest więcej pacjentów. Zmniejszyliśmy liczbę łóżek z czternastu do ośmiu. Według wskaźników wynika, że na oddziale jest średnio dwóch pacjentów. Ten wynik jednoznacznie pokazuje, że powinniśmy podjąć działania - podsumowuje zastępca dyrektora. Mówi też, że liczbę pielęgniarek na oddziałach regulują normy prawne. - Do zabezpieczenia oddziału przy ośmiu łóżkach, wystarczy osiem etatów pielęgniarek, zabezpieczamy dwie pielęgniarki codziennie, w soboty i święta do godz. 19, a od godz. 19.00 do godzin rannych jest jedna pielęgniarka na dyżurze, ale w dyspozycji do współpracy są inne pielęgniarki - wyjaśnia. Tłumaczy, że dyrekcja dba o bezpieczeństwo, aby świadczenia były dostępne i właściwie realizowane.
Nie ukrywa, że w grę wchodzą pieniądze. - Oddział pediatryczny nie jest finansowany za gotowość ani ryczałtowo. Finansowany jest za liczbę wypracowanych procedur. Jeżeli np. mamy dwoje dzieci lub jedno na oddziale, to z tych procedur mamy pieniądze - zauważa zastępca dyrektora.
Mniej łóżek na ginekologii
Zdaniem Elżbiety Korszli wprowadzone zmiany nie są zagrożeniem dla życia i zdrowia pacjentów. Dyrektor zaprasza też do współpracy lekarzy, ale na ten moment grafik jest uzupełniony, jeśli chodzi o lekarzy pediatrów. Odniosła się także do wypowiedzenia, które złożyła ordynator oddziału pediatrii.
- Pani kierownik jest obecnie zatrudniona, jest bardzo dobrym lekarzem, cenionym specjalistą, jest też ordynatorem oddziału noworodkowego. Obecnie rozmawiamy, mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia - mówi.
Dodaje, że analizowana jest też sytuacja innych oddziałów, na tle innych szpitali. - Chcemy zmniejszyć zasoby o 10 proc. na wszystkich oddziałach i dostosować do środowiska lokalnego. Proces jest w trakcie realizacji. Przykładowo na ginekologii z 20 łóżek zostało 12. Odnosi się też do zmiany w zakresie transportu medycznego, który wcześniej był prowadzony przez szpital, a od dwóch miesięcy zajmuje się tym firma zewnętrzna. - Aby realizować wszystkie transporty, które wymagane są przez NFZ, zabrakło nam zasobów, mam tu na myśli ratowników medycznych - przekazuje.
Starosta zapewnia
Starosta włodawski Andrzej Romańczuk mówi, że liczba łóżek na oddziale pediatrycznym została zmniejszona ze względu na szukanie oszczędności.
- By uspokoić i przerwać dyskusję, zauważam, że oddział pediatryczny pracuje i przyjmuje wszystkie dzieci. Jeżeli jest potrzeba hospitalizacji, na pewno szpital nie odmówi. Jeżeli będą wykorzystane wszystkie łóżka, ja gwarantuję, że zostaną dostawione kolejne, gdy zajdzie taka potrzeba, a personel zostanie niezwłocznie uzupełniony.
Starosta dodaje, że jest zapewnienie od władz szpitala, że jeżeli znajdzie się dziewięciu czy dziesięciu pacjentów, wszyscy będą hospitalizowani. Tymczasem placówka musi szukać oszczędność, gdyż fundusze NFZ są niewystarczające.
- Szpital szuka oszczędności w różnych miejscach, po to, by zapewnić zatrudnienie tym, którzy w nim pracują, zapłacić za lekarstwa, za energię. Nie muszę mówić, jak ceny wzrosły - zauważa. Starosta odniósł się też do zatrudnienia zewnętrznej firmy transportowej. - Mimo zmian wprowadzonych w transporcie medycznym nikt nie stracił pracy i nie straci. Ratownicy zostali przesunięci do innych zadań. Jak będzie dalej wyglądał transport, okaże się po wyłonieniu usługodawcy. Na dwa miesiące została podpisana umowa z firmą Triometr. Obecnie jest ogłoszone postępowanie mające na celu znalezienie firmy na dalszy czas. Myślę, że dyrekcja po analizie kosztów, jakie ponosił szpital, kiedy samodzielnie prowadził transport, podejmie odpowiednią decyzję. Obecnie sytuacja finansowa szpitali nie jest łatwa. Służba zdrowia jest niedoszacowana, pieniędzy brakuje, podobnie dzieje się w szpitalu włodawskim - podsumowuje starosta.
Zdaniem pani Katarzyny, mieszkanki Włodawy, sytuacja szpitala jest tragiczna. - Uważam, że już dawno pani dyrektor szpitala powinna zostać zwolniona. To, co się tam wyprawia, jest straszne. Oddział dziecięcy nie funkcjonuje tak, jak trzeba, bo ludzie z dziećmi muszą jeździć do szpitali w Chełmie, Lublinie czy innych miastach. Wiem, że ordynator złożyła wypowiedzenie. Będzie też jedna pielęgniarka na dyżurze nocnym, więc moim zdaniem to za mało. Słyszy się dookoła, że wszyscy narzekają na to, co się dzieje. Oburzenie jest ogólne - mówi Katarzyna.
- Szpital zawsze miastu jest potrzebny, wydaje mi się, że ograniczenie liczby łóżek to nie jest dobra droga - mówi pan Andrzej z Włodawy.
Pani Renata ma małe dzieci. Obawia się zmian wprowadzonych w szpitalu.
- Jakby coś się stało, musiałabym jechać do Lublina. Wiem, że oddział został zmniejszony do ośmiu łóżek i jest jedna pielęgniarka na nocnym dyżurze, moim zdaniem to nie jest normalne. To jest bulwersujące - zaznacza.
Napisz komentarz
Komentarze