Pan Marcin mówi, że biega dla siebie, to jego pasja i czuje się spełniony w swoim wąskim gronie kibiców, którymi są przyjaciele i rodzina.
Jeszcze kilka lat temu ważył 110 km. Postanowił zmienić diametralnie swoje życie i... zaczął biegać, a ostatnio przeszedł na długie i ultra dystanse. Bieg, w którym ostatnio uczestniczył, odbywał się w dniach 14-16 października na trasie Krakó- Częstochowa. Tym razem ziściło się jego marzenie. Pan Marcin zapragnął, by wystartować w tym biegu z numerem 1. Organizator – Rajdy Stowarzyszenia Vajra – spełnił jego życzenie. O tym, jaki był stopień trudności tego maratonu, może świadczyć fakt, że w biegu wystartowało 86 osób, a ukończyło go 56. Dla pana Marcina udział w tym wydarzeniu miał też osobisty wymiar. Tak się złożyło, że 15 października obchodził swoje 26. urodziny.
– Chciałeś chłopie Szlak Orlich Gniazd w urodziny, to masz! Akurat wybiła północ i zaczął się 15 października. Kilka SMS-ów od bliskich z życzeniami – idealnie w pierwszym momencie zawahania (...). Lecę! Napompowany życzeniami i pozytywną energią biegnę, jakby były to moje pierwsze kilometry. Ciemna noc, wyłaniam się gdzieś z oddali i widzę zarys postaci próbujący rozpoznać, kto nadbiega. Nagle widzę brata, który krzyczy: Jest! Rurka! Jest! – wspomina na swoim facebookowym profilu uczestnik biegu.
Pan Marcin na mecie zameldował się jako trzynasty, w niedzielę, 16 października, 21 minut po północy. Pokonał łącznie 170 km w 28 godzin i 21 minut.
– Kilkanaście godzin później poszliśmy na Jasną Górę i na mszy świętej złożyliśmy wszystkie nasze i wasze intencje – pisze na Facebooku.
To był morderczy wysiłek, bez przerwy na sen i "normalny" posiłek. Nic więc dziwnego, że z tego, co działo się na mecie, pamięta jedynie urywki.
"Z mety pamiętam niewiele – napisał pan Marcin. - Jak powiedziałem do organizatora: numer 1 melduje wykonanie zadania, łzy i dumę w oczach rodziców, którzy robiąc mi niespodziankę, przejechali pół Polski, żeby mnie przywitać na mecie. Support Team, który ściskał mnie, gratulując mi ukończenie biegu. Organizatorów, którzy wręczali mi trofeum za ukończenie biegu. Szampana, którego pili, świętując moje urodziny. Ciepłą, słodką herbatę, którą piłem, zamiast szampana. Śnieg i mroźny wiatr, który pojawił się kilka minut po ukończeniu biegu..." – relacjonuje.
Panu Marcinowi gratulujemy ukończenia biegu i życzymy dalszych sukcesów na biegowych trasach oraz wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Napisz komentarz
Komentarze