Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Stachniuk Optyk
Reklama

Jak mogło dojść do tej tragedii? 14-latka umierała 500 metrów od komendy policji

Ojciec dziewczyny od rana jej szukał. Był na policji, ale jakoś nikt nie próbował namierzyć jej telefonu. 14-latka umierała przed sklepem niedaleko policji. Samotnie wśród ludzi...
Jak mogło dojść do tej tragedii? 14-latka umierała 500 metrów od komendy policji
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor: iStock

Kiedy zajrzymy na stronę internetową policji, zobaczymy, jak funkcjonariusze odnajdują zagubione dzieci, żeby nie zamarzły. Przeczytamy apele o to, aby pomagać osobom, które marzną na ulicach. I można zadać pytanie, jak to wszystko się ma do tego, co wydarzyło się w Andrychowie w powiecie wadowickim.

Głęboka hipotermia

Natalia została przewieziona do szpitala w stanie głębokiej hipotermii. 

– Dziecko trafiło do szpitala we wtorek około godz. 18. Była w stanie bardzo głębokiej hipotermii, temperatura ciała wynosiła 22 stopnie – przekazała rzeczniczka szpitala Katarzyna Pokorna-Hryniszyn.

I dodała, że na dziewczynkę czekał ponaddwudziestoosobowy zespół specjalistów przygotowanych do przeprowadzenia procedury ECMO. 

– Wszystko odbyło się w rekordowym tempie. Niestety, to wszystko działo się za późno – wyjaśniła rzeczniczka.

14-latki nie udało się ej uratować. Zmarła. 

Kilka godzin na mrozie

Natalia spędziła kilka godzin na mrozie koło sklepu w centrum Andrychowa. Ludzie ją mijali. I nic, żadnej reakcji. Zareagowała tylko jedna osoba – pan Rafał, przyjaciel rodziny dziewczynki, który pomagał w jej poszukiwaniach.

– Zobaczyłem twarz dziewczynki, tragiczny widok. Leżała z telefonem w ręku. Telefon funkcjonował cały czas, bo nawet miała palec na ekranie i on się świecił – powiedział dziennikarzom.

Mężczyzna przeniósł dziewczynę do sklepu. Tam zaczął ją  reanimować. 

– Przykładałem rękę i nie wyczuwałem pulsu, nie wyczuwałem oddechu – podkreślał pan Rafał.

Rodzinna tragedia

Natalia mieszkała tylko z tatą. Wyszła z domu rano i miała pojechać do położonej 7 km dalej miejscowości Kęty. Tam chodziła do szkoły.

Ale poczuła się źle. Zadzwoniła do rodziny i powiedziała, że nie wie, co się dzieje i nie wie, gdzie jest. Później kontakt się urwał. Ojciec dziecka zaczął poszukiwania. Prosił o pomoc policję.

– W momencie otrzymania zawiadomienia o zaginięciu policjanci niezwłocznie uruchomili wszelkie procedury związane z poszukiwaniami. Dziewczynka została odnaleziona na terenie Andrychowa około godz. 13.30 – powiedziała Onetowi st. asp. Agnieszka Petek, rzeczniczka prasowa KPP w Wadowicach. 

Trwa śledztwo. Prokuratura chce szczegółowych wyjaśnień

W policji zaczęła się kontrola, a prokuratura rozpoczęło śledztwo. Bo jak to jest możliwe, że przed sklepem umierała dziewczyna? I jak to możliwe, że działo się to zaledwie 500 metrów od komendy policji?

Według relacji mediów – ojciec Natalii czekał godzinę, aż przyjęto zgłoszenie o zaginięciu. Policja nie skorzystała także z prostego narzędzia, jakim jest namierzenie telefonu. Tak można by ustalić, gdzie jest dziewczyna i szukać jej w tym rejonie.

– Prokurator realizuje czynności procesowe. Są to w szczególności przesłuchania świadków. Mają one na celu wszechstronne wyjaśnienie tej sprawy i ustalenie wszystkich okoliczności tego zdarzenia, ewentualnych osób, które na skutek działania lub zaniechania mogły przyczynić się do śmierci dziecka – powiedział prokurator Janusz Kowalski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Jest sekcja zwłok

- Przyczyną śmierci dziecka była śmierć mózgu wynikająca z masywnego krwawienia śródmóżdżkowego skutkującego obrzękiem mózgu  i w finale - śmiercią mózgu - poinformował „Rzeczpospolitą” prok. Janusz Kowalski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie, która przejmuje śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci nastolatki.

Czytaj też:

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklamadotacje rpo
Reklama
Reklama