- Jeżeli chodzi o sytuację w Polsce, to rozprzestrzenianie się wirusa ASF zaczęło niebezpiecznie przyśpieszać. Minęły dopiero dwa miesiące tego roku, a przypadków tej choroby u dzików mamy już prawie tyle, co w roku ubiegłym - mówi Arnold Sawicki, zastępca powiatowego lekarza weterynarii.
Betonowy mur czy pastuch elektryczny?
W ubiegłym roku wirus przekroczył Wisłę. Obecnie więc zagrożone są województwa wielkopolskie, kujawsko-pomorskie i łódzkie, które produkują więcej trzody chlewnej niż reszta kraju. Jeżeli więc tam pojawi się ASF, to Polska gospodarczo znajdzie się w bardzo nieciekawej sytuacji.
Dlatego minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel uważa, że zapora powinna powstać jak najszybciej. Będzie to najprawdopodobniej wysoka siatka z drutu, podobna do tej, używanej w lasach i przy drogach. Już dziś wielu mieszkańców obszaru przygranicznego ma wątpliwości, czy ograniczy to im dostępu do rzeki, zniszczy walory krajobrazowe, czy też uniemożliwi wędkowanie. Cele gospodarcze mogą okazać się jednak najważniejsze.
Płot ma być długi na ponad 700 kilometrów. Za budowę będą odpowiadali wojewodowie na danym terenie. Zapora ma uniemożliwić wędrówkę dzików na polską stronę. Nie brakuje jednak głosów, że jej budowa miała sens, ale dwa-trzy lata temu. Komisja Europejska ma wątpliwości co do sensowności takiego sposobu walki z ASF, co oznacza, że prawdopodobnie nie otrzymamy unijnych środków finansowych na tę inwestycję. Minister Jurgiel zaznaczał jednak, że o zgodę na budowę płotu nie musi pytać Brukseli, bo to sprawa ochrony granicy i bezpieczeństwa kraju.
– Tworzymy zaporę, która ma uniemożliwić napływ dzików do Polski. Przyjęliśmy rozwiązania, które eliminują zjawisko ASF. Jeśli już je wyeliminujemy, to nie może być zagrożenia napływu dzików ze strony Białorusi i Ukrainy – mówił w Brukseli minister rolnictwa.
Chore dziki już mamy
Pierwszy przypadek ASF w pow. chełmskim odnotowano w grudniu ubiegłego roku. Przed rokiem znaleziono 81 padłych sztuk, cztery były wcześniej chore na ASF. W tym roku było już 49 padłych dzików, wśród których 22 okazały się zakażone. Wszystkie odkryto na terenie gmin Sawin i Wierzbica.
Jest kilka wdrożonych już sposobów walki z rozprzestrzeniającym się wirusem. Powiatowy inspektor weterynarii ma uprawnienia do zlecania myśliwym odstrzału sanitarnego, za który im płaci. Na terenie powiatu chełmskiego zlecił wybicie 673 dzików ponad plan 2 tys. 685 sztuk założony przez koła myśliwskie. W sumie więc ponad 3 tys. 300 dzików już zastrzelono. Plany na ten rok są w opracowaniu.
- Koła łowieckie, które funkcjonują na pograniczu powiatów chełmskiego i włodawskiego zaczynają się skarżyć, że nie są w stanie wykonać planu, bo nie ma dzików. Mogę im uwierzyć, bo tam odstrzał wykonał wirus. Informacje od innych kół, że dzików nie ma, nie są dla mnie aż tak wiarygodne. Będę więcej wiedział, gdy spłyną do nas inwentaryzacje i plany łowieckie na rok gospodarczy 2018/2019 - mówi Sawicki.
Co ciekawe, zdaniem lekarzy weterynarii i myśliwych, wszystkie chore dziki są nasze. Nie przychodzą ze wschodu. Ich trasy wędrówek wiodą z północy na południe. Pokonują pięć kilometrów miesięcznie. Większość padłych, chorych dzików, które zgłosili znalazcy, pochodzi z gmin środkowych powiatu chełmskiego. W gminie przygranicznej Ruda-Huta truchła dzików również były odnajdywane, ale nie było w nich wirusa.
Gdyby nie pomoc ludzi, ASF pozostałoby w pasie naturalnych wędrówek dzików i nigdy nie przekroczyłoby Wisły. Niestety wirus może przejechać setki kilometrów w kanapce z zakażonym kawałkiem mięsa, a na to nie pomogą zasieki z drutu kolczastego.
Dywany i gąbki poszły w ruch
Od ubiegłego tygodnia w całym kraju obowiązują przepisy dotyczące bioasekuracji. Dodatkowo gminy Sawin, Ruda-Huta i Wierzbica są już w czerwonej strefie, a więc obszarze objętym ograniczeniami dotyczącymi transportu i sprzedaży świń. Powiatowa Inspekcja Weterynaryjna zapowiada kolejne kontrole. Na rolnikach spoczywa obowiązek chronienia swoich świń przed zakażeniem.
- Mamy karmić świnie paszą zabezpieczoną przed dostępem wszystkich zwierząt wolno żyjących. Szczura też to dotyczy? - dziwi się wymaganiom radna gminy Ruda-Huta Leokadia Walczuk, rolniczka. - Wygląda na to, że rolnikom najbardziej się przydały dywany, z którymi nie wiedzieli, co zrobić - dodała na sesji rady gminy, wywołując śmiech na sali.
Jak się okazuje, paszę również trzeba zabezpieczać przed szczurami. Wynika to z innych przepisów nakazujących deratyzację. Natomiast zastępowanie mat dezynfekcyjnych, obowiązkowych przed wejściami do chlewni i wjazdami do gospodarstwa, dywanami, mija się z celem
- Proszę, nie wykładajcie dywanów. Zwykle mają one grubość ok. pół centymetra. Nie ma mowy, żeby to się nasączyło środkiem dezynfekującym. Oszukujecie sami siebie. Jeżeli już, to lepsza jest gąbka tapicerska - komentuje Sawicki.
Napisz komentarz
Komentarze