W swojej interpelacji Monika Mazur stwierdziła, że na skierowanie pisma zdecydowała się w porozumieniu z mieszkańcami, którzy, jej zdaniem, nie godzą się na takie rozwiązania i nie chcą u siebie żadnych wiatraków. W uzasadnieniu do interpelacji zauważa, że prawo w tym zakresie zmienia się bardzo szybko i mieszkańcy powinni otrzymać możliwość wyrażenia swojej opinii.
„Przecież to właśnie oni (mieszkańcy – przyp. red.) ponosić będą konsekwencje budowy takich farm w pobliżu ich domów. Hałas, wibracje, spadek wartości nieruchomości to tylko niektóre z nich. Mając na uwadze realne – nie pijarowe – dobro mieszkańców oraz ich prawo do decydowania w jakim otoczeniu przyjdzie im żyć, wnoszę jak na wstępie” (pis. oryg.) - czytamy w uzasadnieniu do przedłożonej wójt interpelacji.
W odpowiedzi na pismo wójt Joanna Jabłońska zauważyła, że interpelacja radnej nie jest w istocie interpelacją. Dlaczego? Zgodnie z „Ustawą o samorządzie gminnym” interpelacja powinna zawierać krótkie przedstawienie stanu faktycznego, opis jakiegoś konkretnego zagadnienia, zjawiska oraz zwięzłe, dotyczące tego przedmiotu pytania, które służyć mają pozyskaniu konkretnej wiedzy. Tymczasem w piśmie zawarte zostało żądanie podjęcia konkretnych działań, czyli przeprowadzenia referendum. Radna nie zadała więc konkretnego pytania, czy kilku pytań, aby pozyskać wiedzę, ale przedstawiła oczekiwanie i sam ten fakt decyduje o tym, że jej pismo nie wyczerpuje w sposób poprawny formuły interpelacji.
W swojej odpowiedzi włodarz gminy powołała się również na inną podstawę prawną, „Ustawę o referendum lokalnym”. Ten akt prawny zawiera dokładny opis etapów inicjujących przeprowadzenie referendum.
- Zaburzenie chronologii tych etapów może powodować niedopuszczalność przeprowadzenia głosowania referendalnego – wyjaśnia Joanna Jabłońska.
W podsumowaniu odpowiedzi przypomina, że interpelacja nie może stanowić bezpośredniej przyczyny zainicjowania procesu referendalnego.
Wójt zauważa ponadto, że trudno na razie mówić o konkretnych rozwiązaniach czy ewentualnych problemach, ponieważ nie zna szczegółów oraz planów firmy, która zamierza stawiać wiatraki na terenie gminy.
- Przedstawiciele firmy udali się najpierw do ludzi, mieszkańców, natomiast z nami rozmowy podjęto dopiero na wyraźną prośbę. Jeśli idzie o usytuowanie farm, o ile powstaną, to mowa jest o Leśniowicach i Sielcu. Tam miałyby powstać odpowiednie instalacje. Ale podkreślam. Inwestor nie występował jeszcze do nas z wnioskiem o wprowadzenie zmian w planie zagospodarowania przestrzennego gminy, w związku z czym trudno mówić o konkretach – zaznaczyła w rozmowie z nami wójt Jabłońska.
Czy włodarz widzi w tym rozwiązaniu potencjalną szansę na rozwój samorządu?
- Sądzę, że byłaby to pewna szansa i dla mieszkańców, i dla nas. Niektóre gminy wręcz „dobijają” się do poszczególnych inwestorów z podobnymi pomysłami, natomiast u nas, jak widać, jest jakiś opór. Tej decyzji nie podejmiemy jednak samodzielnie. Ani ja, ani radna Mazur nie podejmiemy tej decyzji zupełnie samodzielnie – podkreśla wójt Jabłońska.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze