Spółka musi dopełnić formalności
W obwieszczeniu mowa jest między innymi o tym, że Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Chełmie zalecił, aby dla planowanej inwestycji przeprowadzić rzetelnie cały proces związany z oceną oddziaływania zakładu na środowisko naturalne: wody gruntowe, glebę i powietrze (chodzi o wydzielanie uciążliwych odorów). Organ chciałby również wiedzieć, czy praca całej instalacji nie będzie zbyt głośna, a zatem uciążliwa dla okolicznych mieszkańców.
Od Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie wpłynęło z kolei pismo dotyczące potrzeby uzupełnienia braków formalnych w przesłanej do organu dokumentacji.
Pewne zastrzeżenia miało też Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Ono także zaleciło uzupełnienie braków, jakie wystąpiły w karcie informacyjnej przedsięwzięcia.
Przeprowadzenie tych wszystkich czynności wymaga czasu, dlatego najprawdopodobniej wójt Joanna Jabłońska wyda decyzję 29 marca (taki termin pojawił się w najnowszej dokumentacji sprawy).
O projekcie informowaliśmy już w jednym z naszych ostatnich wydań naszego tygodnika. Przywołajmy najważniejsze informacje. Władze gminy twierdzą, że na tym etapie trudno mówić o jakichkolwiek szczegółach i składać wiążące deklaracje. Pojawił się wniosek, dokumentacja była kompletna, zatem urzędnicy nie mieli podstaw do tego, aby nie wszcząć standardowego postępowania administracyjnego. Niemniej, jak twierdzą, nie oznacza to, że nie można wskazać kilku wątpliwości.
- Po analizie map i dokładnym zapoznaniu się z miejscem, gdzie miałby powstać zakład, doszliśmy wspólnie do wniosku, że jednak mógłby zostać zlokalizowany za blisko zabudowań mieszkalnych. Do tego dochodzi kwestia dojazdu, a docelowo transportu materiału, który miałby być przerabiany na linii zasilającej. Nasze drogi gminne mają oczywiście pewne ograniczenia tonażowe, zatem jest to już drugi czynnik, który budzi nasze wątpliwości – zaznaczała w rozmowie z nami zastępczyni wójt Marta Sulej-Dobosz.
Mieszkańcy już zareagowali
Okazuje się, że pomysł właściciela spółki nie spodobał się na tyle, że radny z terenu Janówki Stefan Adamczuk oraz sołtys tej miejscowości Zbigniew Biłan postanowili wystosować do urzędu petycję zawierającą sprzeciw przeciwko szkodliwym, ich zdaniem, planom. Pod dokumentem podpisało się ok. 25 osób, mieszkańców Janówki.
- Nie popieramy tego projektu z oczywistych względów. Według specyfikacji ta biogazownia miałaby być przynajmniej dwukrotnie większa od obiektu, który funkcjonuje w Turowcu. Tam mieszkańcy nie są zadowoleni z biogazowni – zaznacza Adamczuk.
Wójt Joanna Jabłońska uważa jednak, że reakcja radnego i zainteresowanych sprawą mieszkańców była przedwczesna i sugeruje, że najpierw powinni byli zgłosić się do urzędu i uzyskać rzetelne informacje.
- Zarzucono nam, że za inwestycję odpowiada gmina. To nieprawda. Jeśli tak by istotnie było, to musielibyśmy sprawę tę przedyskutować w gronie radnych, a następnie podejmować jakieś kroki na radzie gminy. Poza tym mieszkańcy zostali powiadomieni o innej lokalizacji zakładu, natomiast we wniosku, który do nas trafił, została przedstawiona bardzo precyzyjnie. To działki o numerach 12/1 i 13/1. Są to, co także warto podkreślić, grunty prywatne. Inwestor ma prawo wystąpić z wnioskiem, a my musimy przeprowadzić całą procedurę zgodnie z prawem – precyzuje wójt Jabłońska.
Wiele niewiadomych, ale procedurę przeprowadzić trzeba
Co wiemy o sposobie funkcjonowania zakładu? Niewiele. Ponieważ jednak dysponujemy już wiedzą na temat instalacji, która została zgłoszona w urzędzie w Dorohusku, to na zasadzie analogii można pokusić się o przywołanie kilku podstawowych faktów.
Otóż spółka Power Hub z Olsztyna chciałaby wybudować na dwóch działkach zakład, który energię – ciepło oraz energię elektryczną – pozyskiwałby z odpadów rolniczych. Co to oznacza? Że w specjalnej instalacji przetwarzane byłyby „substraty pochodzenia rolno-spożywczego m.in. kiszonki roślin energetycznych, pozostałości z przetwórstwa rolno-spożywczego: pulpa ziemniaczana, wytłoki, serwatka, resztki poubojowe oraz inne (mogą to być odpady/produkty uboczne oraz produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego), osady ściekowe, z przyzakładowych oczyszczalni ścieków (bez udziału ścieków komunalnych), gnojowica świńska, obornik, pomiot ptasi” - czytamy w tzw. karcie informacyjnej przedsięwzięcia, którą złożono w Dorohusku. O ile w przypadku Janówki plany inwestora są takie same, to wiadomo też, że zakład byłby w stanie przetwarzać ok. 100 ton materiału na dobę.
- Zechcemy rzetelnie przeanalizować wszystkie dostępne nam informacje i przeprowadzić, zgodnie z literą prawa, całą procedurę. Jeśli okaże się, że inwestycja będzie budziła nasze zasadnicze wątpliwości, to po prostu nie powstanie. Warto też pamiętać o tym, że taka procedura zakłada szerokie konsultacje społeczne – mówi wójt Joanna Jabłońska.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze