Zdaniem radnej od listopada ubiegłego roku we Włodawie dokonano ogromnych zniszczeń w drzewostanie. Najbardziej ją bulwersuje, że odbywa się to wszystko pod płaszczykiem pielęgnacji.
- Cóż to za pielęgnacja, kiedy drzewa ogołaca się niemal całkowicie z korony. Wierzba może wypuści nowe gałęzie, ale inne gatunki już nie. Niszczy się drzewa, które wiele lat temu sadzili i pielęgnowali nasi przodkowie. Naukowcy udowodnili, że 100 drzew usuwa z powietrza aż 454 kg zanieczyszczeń rocznie. Wiązy i lipy są najskuteczniejsze w walce ze smogiem. Jednak, aby mogły pochłaniać zanieczyszczenia z powietrza, muszą mieć przynajmniej 70 cm w obwodzie. Takimi kikutami, jakie sadzimy przy naszych ulicach, nie oczyścimy powietrza – argumentowała radna Szczepańska.
Zapewniła, że nie pozwoli na dalszą wycinkę starych drzew. Poparła ją w tym proteście Łucja Pamulska. - Nie wycinajmy tych drzew. Zostawmy je kolejnym pokoleniom – apelowała.
Włodawa: Bug tylko do połowy [TUTAJ]
Szczepańska rozliczała też burmistrza z tego, co zrobił, by powstrzymać ten bulwersujący proceder.
Wiesław Muszyński tłumaczył, że właściciele nieruchomości nie muszą się starać o pozwolenie z urzędu miasta na wykonanie prac pielęgnacyjnych drzew rosnących na ich działkach. - Niemniej jednak wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające, ale teraz trudno powiedzieć, jak się zakończy – odparł Muszyński.
Teraz czytane:
Napisz komentarz
Komentarze