Ubezpieczenie OC jest w Polsce obowiązkowe. To składka, dzięki której ubezpieczyciel sprawcy kolizji czy wypadku wypłaca odszkodowanie poszkodowanemu.
Wielu kierowców nie ubezpieczają swoich aut
– To nie są tanie rzeczy – mówi pan Przemysław, który niedawno ubezpieczył swojego 12-letniego hyundaia. – Razem z AC wyszło ponad 1000 złotych. Podwyżka w stosunku do ubiegłego roku jest widoczna. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że ubezpieczyciel pozwala na zapłatę w comiesięcznych ratach – dodaje.
Nie jest żadną tajemnicą, że mamy w Polce wielu kierowców, którzy nie ubezpieczają swoich aut. Wychodzi to na jaw przy kontroli policyjnej lub w przypadku stłuczki.
Setki tysięcy
Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który wypłaca pieniądze ofiarom w przypadku, gdy sprawca nie ma ubezpieczenia, podsumował 2023 rok. Okazuje się, że było około 350 tys. przypadków, kiedy pojazd miał przerwę w ochronie. Jak wylicza Damian Ziąber, rzecznik prasowy UFG, rok wcześniej było 327 tys. takich przypadków, a jeszcze rok wcześniej poniżej 260 tys.
„Nie oznacza to, że około 350 tys. pojazdów porusza się po drogach bez OC. Zwykle chodzi o przerwę w ubezpieczeniu trwającą kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt dni. Konsekwencje i tak są jednak dotkliwe. Tak zwana opłata dodatkowa, którą nakłada się na właściciela nieubezpieczonego pojazdu, zależy od tego, jak długo pojazd nie był chroniony polisą OC. Co roku stawki są też waloryzowane w oparciu o wysokość minimalnego wynagrodzenia brutto” – wyjaśnia serwis autokult.pl.
To wydatek (w przypadku auta osobowego) od 1700 zł do niemal 8500 złotych. Są to stawki, które będą obowiązywać do lipca, bo potem płaca minimalna znowu pójdzie w górę. I kary także.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze