Mateusz Dziedzic ma 25 lat, pochodzi z Chełma, uczył się w Zespole Szkół Ekonomicznych i Mundurowych. Jak sam mówi - od dziecka marzył o karierze aktorskiej i modelingu, do czego zachęcała go babcia. Postawił więc zgłosić się do programu "Top Model". I to był przełom w jego karierze. Niedawno mogliśmy też zobaczyć go w reality show "Love Island. Wyspa miłości".
Niestety, długo na tej wyspie nie zabawił. W jednym z odcinków okazało się, że chełmianin i jego partnerka Nicole znali się przed programem, co jest niezgodne z regulaminem show.
Czytaj dalej poniżej.
Mateusz wrócił już do Polski, lecz jego powrotowi towarzyszyła atmosfera skandalu.
- Nasze odejście z Nicole i jego okoliczności odbiły się dość dużym echem. Tylko, że to nie do końca było to tak, jak zostało to przedstawione. Ja znałem się z Nicolą. Ukryliśmy to, bo po prostu baliśmy się, że inni będą na nas krzywo patrzeć, ale znaliśmy się na stopie totalnie koleżeńskiej. Widzieliśmy się tak naprawdę raz, max dwa razy w życiu. Nie spotykaliśmy się. Nieprawdę jest to, co wyczytałem ostatnio, że jesteśmy parą już od jakiegoś tam czasu. Poznaliśmy się na nagraniu do jednego z kanałów youtubowych. I tyle. Nie było między nami jakiejś chemii, nie rozwijaliśmy naszej relacji, nie było tak, że chcieliśmy stworzyć jakiś związek - mówi nam Dziedzic.
Mateusz przyznał, że oboje wiedzieli o swoim uczestnictwie w programie, lecz podkreślił też, że nie umawiali się na wspólne dobrnięcie do finału. On, jako osoba, która wcześniej już zaistniała w show biznesie, nie liczył na to.
- Rozmawialiśmy o tym, że jest fajnie, bo będzie ktoś znajomy, ale nie nastawialiśmy się na to, że stworzymy tam jakiś związek, że będzie to para do finału. Tym bardziej, że ja nie spodziewałem się, że wygram. Ludzie zarzucają mi, że pojechałem tam po kasę i po finał, a tak po prostu nie było - dodaje model.
Chełmianin wszedł do programu już podczas jego emisji. Początkowo "sparował" się z Oliwią, lecz finalnie wybrał Nicolę.
- To nie było tak, że my udawaliśmy uczucia. Nie wiem, czemu zostało powiedziane, że my coś udajemy. Tak naprawdę była to sytuacja stricte koleżeńska, a w programie to się bardzo rozwinęło. Ja sam nie spodziewałem się, że będę w stanie otworzyć się na kogoś aż tak, bo minęło wiele czasu od momentu, w którym byłem ostatni raz w związku. Do tej pory uważałem siebie za osobę trochę zamkniętą, jeśli chodzi o takie emocje, relacje i to, co jest między jednym a drugim człowiekiem. Na wyspie odkryłem również siebie i to, że ponownie mogę komuś zaufać, że mogę zauroczyć się, bo no nie spodziewałem się totalnie, że to, co jest między mną a Nicolą jest tak silne - opowiada nam Mateusz.
"Islander" podkreśla, że odcięcie od świata i pozbawienie internetu oraz telefonu spowodowało, że czas spędzony z innymi uczestnikami był odbierany zupełnie inaczej, a dzięki temu łatwiej było zbliżyć się do kogoś.
- Ja wiem, jak ta dziewczyna wygląda rano, a jak w make-upie, co lubi jeść, na co ma uczulenie, jaką kawę lubi, wszystko wiem. I to jest piękne, że w tak krótkim czasie rozwija się aż tak szybko tę relację. Początkowo myślałem, że to reality show i trzeba brać na to poprawkę, ale naprawdę da się rozwinąć tam relację - opowiada nam podekscytowany Mateusz i dodaje: - To była bardzo fajna przygoda, mimo tego jak wyszło. Uważam, że ja wygrałem... Jeśli tam naprawdę jedzie się po miłość, to ja wygrałem!
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze