Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama baner reklamowy

Gm. Białopole. Być na scenie zawsze warto

Grupa Teatralna Warto z Białopola ma w swoim dorobku sztuki ''Oskar i pani Róża'' i ''Sybir - nie wiadomo, co będzie''. Prowadzi ją ksiądz Marian Wyrwa, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Białopolu. Z założycielem grupy oraz Krzysztofem Gągołem i Nikolą Krasnowską, rozmawia Izabela Błaszczuk.
Gm. Białopole. Być na scenie zawsze warto

Skąd pomysł na nazwę grupy teatralnej? Dlaczego "Warto"?

Ks. Marian Wyrwa: "Warto" to jedno słowo, ale kluczowe, ponieważ podkreśla, że po prostu wszystko w życiu warto. Pomysł na nazwę wpadł nam, kiedy byliśmy z grupą młodzieży w Zamościu na liturgii. Jeden z księży podczas kazania podkreślał to słowo, mówiąc o poświęceniu. Zapadło mi ono w pamięć i po konsultacji z młodzieżą przełożyliśmy je na nasze spotkania, a następnie na powstanie grupy teatralnej. Myślę, że określenie ''warto'' ma przesłanie dla dzisiejszego świata, bo warto zrobić coś bezinteresownie dla kogoś. Nasza grupa działa przy parafii od dwóch lat, natomiast ja taką działalnością zajmuję się od około dwudziestu.

Dlaczego zdecydował się ksiądz na prowadzenie zespołu teatralnego?

Będąc jeszcze młodym duchownym, a mijają już 23 lata od tej chwili, pracowałem z młodzieżą podczas różnych wydarzeń, również sportowych czy muzycznych. Można powiedzieć, że jedną z inspiracji był św. Jan Paweł II, który również pracował z młodymi ludźmi w różnych dziedzinach. Zobaczył, że to jednak w teatr angażują się najbardziej, do tego stopnia, że zostawiają w nim kawałek siebie. Gdyby mnie ktoś zapytał, jeszcze na studiach, czy prowadziłbym grupę teatralną, to bym się uśmiechnął i powiedział, że nie mam żadnych predyspozycji i kwalifikacji. Dlatego myślę, że to wyszło spontanicznie, a z młodzieżą "na spontanie" można wiele zrobić. 

Kto jeszcze angażuje się w działalność Grupy Warto? Jak można do Was dołączyć?

Dowódcą zawsze jest Pan Bóg, bo On daje pomysły, ale oczywiście wokół jest też wiele wspaniałych osób. Przez wiele lat pomagali mi rodzice i nauczyciele, których nie jestem tutaj w stanie wymienić. Obecnie w naszej parafii i Szkole Podstawowej w Białopolu pomagają nauczyciele, m.in. pani Beata Krasnowska-Rondoś, która wspiera nas też od strony muzycznej, pani Barbara Skwarek i pani dyrektor Alicja Ilasz. Sama grupa powstała głównie dla licealistów, a spotykamy się przede wszystkim w weekendy, żeby tworzyć coś nowego i pobyć w swoim towarzystwie. Ja określam to jako "Boży bałagan". Nasza liczebność to kwestia ruchoma, ponieważ część osób gra w spektaklach jednorazowo, inni zostają na dłużej, ale obecnie jest nas około 50 osób. Nie mamy wymagań i oczekiwań, jeżeli ktoś chce do nas dołączyć, to najważniejsze są chęci. W naszej grupie jest miejsce dla wszystkich i w każdym wieku. Można powiedzieć, że jesteśmy wielopokoleniową rodziną. Teatr otwiera ludzi i ma trzy ważne przesłania. Wydobywa z człowieka to, czego on sam o sobie nie wie. Pokazuje też, że można zrobić coś z niczego, zwłaszcza jeśli działa się razem. I trzecia kwestia to fakt, że występując, zapisuje się historię, którą później można zaprezentować na scenie.

Ile czasu zajmuje Wam przygotowanie spektaklu?

Tak naprawdę wszystko zależy od spektaklu, do tej pory na terenie naszej parafii i szkoły zrobiliśmy dwa. Jeden to "Oskar i Pani Róża" oparty na książce Érica-Emmanuela Schmitta, nad którym pracowaliśmy 2,5 miesiąca, zaś drugim jest "Sybir - nie wiadomo, co będzie", czyli żywa lekcja historii o osobach wyjeżdżających na Sybir. Tutaj przygotowania trwały ponad trzy miesiące. Więcej pracujemy jesienią i zimą, można powiedzieć, że teatr rządzi się tymi porami roku. W planach mamy już kolejne spektakle, o których będziemy również informować na naszym profilu na Facebooku oraz na stronie parafii. Pierwszy pomysł to aranżacja "Opowieści wigilijnej" Charlesa Dickensa, pięknego klasyka. Mamy już napisany praktycznie cały scenariusz, więc jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to premiera odbyłaby się w styczniu. Drugą sztuką jest "Zraniony pasterz" na podstawie dzieła Daniela Angela, natomiast trzecia nosi tytuł "Wariaci Boga". Tę ostatnią poleciłbym w szczególności młodzieży, która przygotowuje się do bierzmowania. Nie chcemy grać tylko u siebie, po wakacjach postaramy się przyjechać do Chełma, a w październiku wybieramy się do Biłgoraja.

Nikola i Krzysztof teraz pytanie do Was, dlaczego zdecydowaliście się dołączyć do Grupy Warto?

Nikola Krasnowska: Moi znajomi wzięli udział w tych zajęciach, więc poszłam za ich przykładem. Poznałam fajnych ludzi i przekonałam się, że panuje tam świetna atmosfera. "Oskar i pani Róża" był moim pierwszym spektaklem, więc towarzyszył mi stres, jednak po pierwszej scenie się rozluźniałam i wszystko poszło dobrze.

Krzysztof Gągoł: Teatrem zacząłem interesować się w piątej klasie szkoły podstawowej. Zaciekawiło mnie to, więc kiedy dowiedziałem się, że ksiądz Marian tworzy grupę Warto, uznałem, że dołączę. I nie żałuję, że jestem częścią zespołu. W swoim gronie możemy być sobą, poznajemy wiele kultur, dostrzegamy piękno prób i występów. Sądzę, że moje życie bez tego byłoby o wiele mniej ciekawe.

Jak wyglądają wasze spotkania i przygotowania do spektakli?

Nasze zajęcia są bardzo ciekawe, możemy nauczyć się współpracy i odgrywania różnych ról. Zaczynamy od zbiórki, na której opracowujemy plan naszej próby, modlimy się i zaczynamy działać. Dzięki spektaklowi ''Sybir - nie wiadomo co będzie'' mogliśmy nie tylko sprawdzić się w rolach aktorskich, ale również uczyć historii. Próby czasami są chaotyczne, ale pomimo to wszystko jest dopracowane w każdym szczególe.

A z perspektywy reżysera?

Ks. Marian Wyrwa: Tak jak wspomniała Nikola, jest to totalny bałagan (uśmiech). Jeden z moich kolegów księży przyjechał pewnego razu na próbę, a kiedy popatrzył na ten nasz ''bałagan'' i jak to wszystko wygląda za kulis, to był przerażony. Oczywiście, jest to taki pozytywny ''bałagan'', myślę, że właśnie trochę o to w tym wszystkim chodzi. Próby to trudny czas, bo ludzie są zmęczeni po całym dniu szkoły. Ktoś, kto zagrał w teatrze, widzi, że finalnie z takiego bałaganu rodzi się piękne dzieło. To tak, jak w codziennym życiu - niecodziennie jest niedziela, nie zawsze jesteśmy pięknie ubrani. Większość naszego życia to codzienna proza, ale kiedy przychodzi moment premiery, to jest pięknie. Dlatego warto się temu poświęcać.

W jakie role wcielaliście się dotąd w spektaklach?

Krzysztof Gągoł: W spektaklu "Oskar i pani Róża'' zagrałem tytułowego Oskara. Jest to rola, która dała mi dużo do myślenia. Jej przesłanie mówi, że każdy powinien cieszyć się życiem, ponieważ nie wiemy, co nas spotka w przyszłości. W spektaklu "Sybir - nie wiadomo co będzie'' zagrałem rolę wnuczka, która była bardzo poruszająca. Moja postać widziała, co dzieje się w czasach teraźniejszych oraz słuchała opowieści dziadka, który był na Sybirze. 

Nikola Krasnowska: W "Oskarze i pani Róży'' zagrałam Peggy Blue, czyli dziewczynę Oskara, która borykała się z bardzo poważną chorobą. W "Sybirze" z kolei grałam wnuczkę, która jest obrazem dzisiejszej młodzieży – cały czas w telefonie i komputerze, co było zestawione z tym, co działo się na Sybirze. 

Dlaczego warto występować w teatrze?

Nikola Krasnowska: Dla mnie po prostu warto, bo uczymy się okazywania uczuć, nowych umiejętności i łączymy więzi między sobą. Przed wejściem na scenę są nerwy, ponieważ uświadamiam sobie, że to już nie jest próba, nie ma z nami księdza Mariana i musimy liczyć na siebie. Z każdą kolejną minutą gry ten stres znika, a po spektaklu przychodzi ekscytacja, bo wszystko się udało.

Krzysztof Gągoł: Jesteśmy jak jedna wielka rodzina, a dzięki grupie rozwijamy swoje umiejętności i zainteresowania. Możemy utrzymać kontakt z rówieśnikami, z którymi nie widujemy się na co dzień i tak łączymy przyjemne z pożytecznym. Przed wejściem na scenę również się stresuję, ale wszystko znika, kiedy wchodzę w rolę.

Czy chcielibyście w przyszłości rozwijać się w kierunku aktorskim? Macie jakąś wymarzoną rolę, którą chcielibyście odegrać?

Krzysztof Gągoł: Myślę, że amatorsko jak najbardziej mógłbym się rozwijać w tym kierunku. Jeśli miałbym iść w kierunku artystycznym, to wybrałbym śpiew, ale w gruncie rzeczy można to ze sobą połączyć. Jest dużo ciekawych utworów literackich, na których można byłoby oprzeć spektakl, więc na pewno jakaś rola się znajdzie.

Nikola Krasnowska: Na ten moment nie wiem, czy będę wiązać swoją przyszłość z teatrem. Nie wiem, co będzie jutro, a co za kilka lat, ale bardziej wiązałabym przyszłość ze śpiewem. Chociaż, jeśli dostałabym propozycję, żeby wystąpić w jakimś spektaklu, to na pewno bym z niej skorzystała.

Teraz czytane:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama