Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Stachniuk Super Optyk - Black Week
Reklama baner reklamowy

Dubienka: Żyją w strachu przed podpalaczem

Kolejna wieś żyje w strachu przed podpalaczem. Tym razem paliło się w Rogatce w gminie Dubienka, gdzie kiedyś grasował Ognisty M.
Dubienka: Żyją w strachu przed podpalaczem

Pożar w Rogatce miał miejsce 19 kwietnia. Tak dużo jest ostatnio podobnych zdarzeń, że właściwie przeszedł bez echa. Nikt nie zorganizował akcji pomocy dla pogorzelców. Nawet gmina nie udzieliła żadnego wsparcia poszkodowanej rodzinie, bo rzekomo o nią nie poprosiła.

Strażaków zaalarmowano po godz. 23. Akcja gaszenia trwała do godz. 1 w nocy. Wzięło w niej udział 12 strażaków z trzech zastępów. Ratownicy udzielili pomocy kobiecie mieszkającej na sąsiedniej posesji.
 
Zobaczyła ogień za oknem
- Gdy przyjechali strażacy, palił się wiatrołap. Ogień rozprzestrzeniał się na budynek pobliskiej altanki i strych - informuje Wojciech Chudoba, rzecznik prasowy KM PSP w Chełmie.
Po ugaszeniu ognia przewietrzono pomieszczenia mieszkalne, usunięto nadpalone elementy. Straty oszacowano na ok. 10 tys. zł. Wstępnie ustalono, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Jednak mieszkańcom trudno w to uwierzyć.
- Tego wieczoru długo nie spałam. Obejrzałam serial, wypaliłam papierosa w kotłowni, która jest po drugiej stronie mieszkania. Wyjrzałam przez okno i nic niepokojącego nie zobaczyłam - opowiada pani Lucyna.
Gospodyni przekonuje, że ogień pojawił się za zewnątrz budynku, tuż po godz. 23. Krzyknęła do brata: "Rysiu! Palimy się!" i pobiegła po 7-letnią wnuczkę Wiktorię, żeby wyprowadzić ją z płonącego domu. Brat jednak nie od razu się obudził. Musiała po niego wrócić. Dopiero po chwili wybiegł przed dom, zaczął gasić ogień wodą z węża ogrodowego, ale niewiele to pomogło. Dziś o tych dramatycznych chwilach pani Lucynie trudno jest mówić. 
Czego ogień nie zniszczył, to zalała woda. Na poddaszu, gdzie wdarły się płomienie, były ubrania na zmianę, garnki, naczynia dla 30 osób. Dach trzeba wymienić, odbudować altankę, jeśli wystarczy pieniędzy, oraz poprawić wiatrołap i część elewacji.
 
O pomoc nie prosili, a przecież jest potrzebna
- Chciałam rano założyć wnuczce kurtkę, bo było zimno. Nie mamy kurtki, spaliła się. Wszystko trzeba sprzątać, myć, suszyć - opowiada pani Lucyna.
Poszkodowanej rodzinie przydałaby się pomoc w uprzątnięciu pogorzeliska. Potrzebne są środki chemiczne do czyszczenia i ubrania oraz pościel.
Dopiero po tygodniu do Rogatki przyjechała agentka firmy ubezpieczeniowej. Do tego czasu nie można było niczego ruszać. Nie wolno było zacząć remontu... Na szczęście poszkodowaną rodzinę przyjęła do siebie sąsiadka.
- Nie chcę być wredny, ale gmina nie pomogła w niczym. Nie zapytała nawet, czy kilkuletnie dziecko, które przeżyło szok, nie potrzebuje pomocy psychologa, czy ma co jeść i gdzie spać - żali się pan Gabriel.
Wójt gminy tłumaczy, że dom spalił się zaledwie w 20 procentach. Co prawda dach będzie trzeba wymienić, ale przecież dom był ubezpieczony.
- Rozmawiałem z gospodarzami, żeby dokładnie spisać wszystko, co uległo zniszczeniu. Starałem się też przyśpieszyć przyjazd rzeczoznawcy. W ramach odbioru odpadów podstawimy kontener na śmieci. O inne wsparcie nikt nas nie prosił, nie było żadnego wniosku o zapewnienie mieszkania zastępczego, czy wsparcie finansowe - wyjaśnia wójt Waldemar Domański.
Oficjalnie to nie było podpalenie
- Ta część domu, w której zaczęło się palić, nie jest ogrodzona. Łatwo było się tam dostać - zauważa pani Lucyna.
W Rogatce wszyscy starsi mieszkańcy dobrze pamiętają, co się działo 25 lat temu, gdy grasował podpalacz, a później przed ośmioma laty powrócił i zaczął robić to samo. Ludzie zimową porą ustalali dyżury do pilnowania domów we wsi. Pożary zaczęły się na końcu wsi i wybuchały raz za razem w kolejnych zabudowaniach. Winnego złapano i osądzono. Poza kilkoma incydentami nic się ostatnio nie działo.
- Nie można powiedzieć, że tym razem również on podpalił. Nie ma na to dowodów - mówią mieszkańcy Rogatki.
Nie ma nawet dowodów na podpalenie, a i tak wielu mieszkańców nocą wypuszcza psy i świeci światła na podwórkach. Jak mówią, są tacy ludzie, którzy cieszą się, gdy widzą ogień. Kto raz tego zasmakował, może nie przestać podpalać.
W Leśniowicach szukają winnego
W ubiegłym tygodniu opisaliśmy okoliczności pożaru budynków gospodarczych w Politówce w gminie Leśniowice. Doszło tam do zaprószenia ognia. Mieszkańcy wsi podejrzewają, że ktoś zrobił to celowo.
- Raczej pijaczyna zaprószył ogień - uważa jedna z naszych Czytelniczek.
- Proponuję wprowadzenie dyżurów straży obywatelskiej, bo inaczej tego świra nie da się złapać - napisał internauta na stronie internetowej Super Tygodnia Chełmskiego.
Ponieważ policja od tego czasu zbiera dowody i zeznania świadków, sprawa stała się bardzo głośna. - Wiedząc, że to podpalenie, czuję teraz ciągły strach, przez kilka dni nie mogłam nic jeść - powiedziała nam jedna z poszkodowanych osób.
 Ludzie ze wsi mają swoje podejrzenia. Jak mówią, po okolicy grasuje od ponad miesiąca pewien człowiek, który włamuje się sąsiadom do domów, piwnic i kradnie pieniądze, alkohol, papierosy lub klucze od domów. Niestety nigdy nie udało się go złapać na gorącym uczynku.
"Człowiek ten chodzi po okolicy, obserwuje ludzi i czeka na okazję, by coś ukraść. Nie wiadomo czy można łączyć te sprawy, ponieważ nikogo nie złapało się za rękę. To jest bardzo ważne. Ale ważne jest też, żeby o tym powiedzieć, bo nie wiadomo kiedy to się zakończy. Czy dopiero kiedy zdarzy się tragedia?" - napisała do nas z prośbą o pomoc jedna z mieszkanek gminy.
Jak twierdzi, ludzie się boją, że którejś nocy i ich spotka jakieś nieszczęście. Dwa razy wybito okna u samotnych starszych kobiet. Za jedną bandyta szedł do samego domu, gdy wracała ze sklepu. Zabrał jej portfel z dużą sumą pieniędzy. Jeden z mieszkańców zastał go w piwnicy. Okazało się, że wypił wszystko, co miało procenty. Większość tych zdarzeń nie została zgłoszona policji.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ks. Adam Sobczak 23.05.2018 15:11
Bardzo współczuję pani Lucynie...tym bardziej, że spotykałem ludzi po pożarach ich domów... W imieniu Caritas Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej u pani Lucyny byłem z pomocą zaraz po pożarze wraz z proboszczem Parafii Dubienka. W parafii zorganizowano zbiórkę funduszy, także pocztą pantoflową informacja o zbiórce poszła do okolicznych parafii. Ksiądz Biskup sam zaproponował by zorganizować akcję w dekanacie Hrubieszów Północ na pomoc w odbudowie. O szczegółach zbiórki podeślę informacje. Jeżeli będziecie Państwo mieli możliwość zapraszam do wsparcia potrzebujących... zgodnie ze Słowem Pana Jezusa: "...byście się wzajemnie miłowali...po tym poznają żeście uczniami moimi..." (por: J 13) Pozdrawiam

Reklama
Reklama
Reklama
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama