Mariusz Gadomski przypomina wstrząsające wydarzenia sprzed lat...
Leżał martwy pod ławą
18 sierpnia 2009 r. przed południem był umówiony z siostrzenicą, która czasami pomagała mu w prowadzeniu domu. Dom staruszka stał przy drodze. Kobieta, idąc do niego, z odległości kilkudziesięciu metrów zauważyła, że drzwi wejściowe są otwarte. Gdy podeszła bliżej, usłyszała dobiegające z mieszkania odgłosy włączonego telewizora.
Wujek miał problemy ze słuchem i otwierał drzwi, żeby słyszeć, jak ktoś do niego przychodził. Ostatnie dni były upalne. Siostrzenica pomyślała, że być może postanowił przewietrzyć mieszkanie. Zresztą, tak jak wielu ludzi w podeszłym wieku, latem nie zamykał mieszkania na noc. Nie obawiał się napadu ani kradzieży.
Siostrzenica po wejściu do mieszkania zapukała do pokoju, z którego dobiegały odgłosy grającego telewizora. Czesław P. nie zareagował. Zastukała mocniej, z takim samym skutkiem. Czyżby jeszcze spał?
- Wujku, to ja, Magda! - zawołała. Ale i tym razem nie otworzył drzwi. Zaniepokojona nacisnęła klamkę i weszła do środka. Po chwili zobaczyła krewnego. Jego nieruchome ciało leżało pod ławą w kałuży krwi. Krzyknęła z przerażeniem i wybiegła z domu po pomoc. Po chwili wróciła z jednym z sąsiadów. Staruszek nie żył. Jego głowa była straszliwie zmasakrowana. Obok ciała zobaczyli płat skóry z włosami, został zdarty z czaszki. Powiadomili policję.
Czesław P. został zamordowany. Sekcja zwłok ustaliła, że mężczyzna zginął na skutek ciężkich obrażeń czaszki powstałych po licznych uderzeniach zadanych z dużą siłą w tył głowy twardym przedmiotem o tępych krawędziach. Mógł to być gruby kij lub drewniany kołek. Morderca był bardzo brutalny. W wyniku co najmniej kilkunastu ciosów staruszek został oskalpowany.
Patolodzy ustalili, że zgon nastąpił 10-12 godzin przed znalezieniem zwłok. A zatem Czesław P. zginął najprawdopodobniej poprzedniego wieczoru lub w nocy.
W mieszkaniu nie stwierdzano widocznych śladów plądrowania, więc początkowo dochodzeniowcy z komendy policji we Włodawie brali pod uwagę różne motywy zbrodni. Najwcześniej wykluczono morderstwo z zemsty. 82-latek nie miał wrogów, nie wtrącał się w życie sąsiadów, z rodziną utrzymywał poprawne stosunki. Ludzie go lubili i szanowali.
Sprawca działał jednak z chęci zysku. Okazało się, że kilka dni wcześniej listonosz przyniósł Czesławowi P. emeryturę. Siostrzenica stwierdziła, że wujek nie miał zwyczaju przechowywać pieniędzy w bieliźniarce czy na półce w regale.
- Lubił mieć gotówkę pod ręką. Pieniądze zwykle trzymał w portfelu, bo, jak mówił, gdyby je gdzieś schował, to mógłby potem nie pamiętać gdzie – powiedziała policji.
Portfel staruszka był pusty. Oprócz gotówki w kwocie około 200 zł skradziono mu trzy telefony komórkowe, a z piwnicy pięć wędek. Wartość tych przedmiotów oszacowano na ponad 1000 zł. Z faktu, iż w domu nie stwierdzono bałaganu, policja wywnioskowała, że sprawca musiał wiedzieć, gdzie Czesław P. przechowywał pieniądze i wartościowe rzeczy.
Ktoś kosił trawnik
W godzinach wieczornych i w nocy żadna z mieszkających w pobliżu osób nie zauważyła niczego podejrzanego na posesji Czesława P. Staruszek na pewno przebywał w mieszkaniu.
- Oglądał mecz w telewizji. Miał otwarte okna i wszystko było słychać. AC Milan grał z Juventusem – zeznali sąsiedzi. Powiedzieli, że gdy kładli się spać, telewizor u Czesława P. wciąż był włączony. Starszy pan często zasypiał przed odbiornikiem, a nazajutrz zdarzało mu się zapomnieć go wyłączyć. Niedawno zamontowano mu antenę satelitarną, więc dużo czasu spędzał przed szklanym ekranem.
Najwyraźniej nie było świadków zabójstwa. Jednakże parę osób zapamiętało, że 16 sierpnia, a zatem w przeddzień zbrodni, w godzinach przedpołudniowych ktoś kosił u Czesława P. trawnik przed domem kosiarką spalinową. Na pewno nie sam gospodarz, którego widziano w tym czasie w innym miejscu. Zresztą staruszek nie posiadał kosiarki i nie wykonywał takich prac.
- To był młody chłopak. On już wcześniej parę razy pracował u pana Czesia – powiedziano policji.
W kilka godzin później śledczy ustalili, że kosiarzem był 26-letni Dawid D. Mężczyzna został zatrzymany. Potwierdził, że 16 sierpnia kosił trawnik u Czesława P., który go o to poprosił.
- Zgodziłem się, bo komu by się nie przydało parę złotych. Potem już go nie widziałem. Nie zabiłem pana Cześka, to był mój sąsiad, znali go moi rodzice, jak mógłbym coś podobnego zrobić?! - zaprzeczał. Jednakże zdradzała go mowa ciała. Składając wyjaśnienia, denerwował się, odwracał wzrok i plątał się w szczegółach.
Dawid D. był karany za przestępstwa przeciwko mieniu. W miejscu zamieszkania nie cieszył się dobrą opinią. Nie pracował, spędzał czas na piciu alkoholu z kolegami, zachowywał się agresywnie. Nie miał alibi na czas zabójstwa starszego pana. Po kilkugodzinnym przesłuchaniu przyznał się do dokonania napadu rabunkowego na staruszka. Wskazał wspólnika, 21-letniego Łukasza G., który też wkrótce trafił pod klucz.
W związku z tą sprawą policja zatrzymała jeszcze pięć osób, m.in. dwie dziewczyny w wieku 15 i 16 lat. Ale, jak wykazało dochodzenie, morderców było dwóch: Dawid D. i Łukasz G.
Z kasą było gorzej niż krucho
To był upalny dzień. Termometry wskazywały ponad 30 stopni C. Ulice Włodawy świeciły pustkami. Około południa Dawid D. i Łukasz G. spotkali się w urzędzie pocztowym. Przez chwilę rozmawiali, po czym postanowili pójść na piwo. Kupili kilka butelek i usiedli w cieniu.
Któryś z nich powiedział, że w taką pogodę aż żal siedzieć w mieście. Pożyliby, gdyby mieli za co. Na początek pojechaliby do pobliskiej Okuninki i poderwaliby dziewczyny. Nad jeziorem jest ich zatrzęsienie. Jednak u jednego i u drugiego z kasą było gorzej niż krucho. Nawet na następną kolejkę browaru już by nie wygrzebali. Życie jest jednak pełne niespodzianek. Zobaczyli na ulicy, znajomego. Podbiegli i pożyczyli od niego pieniądze na pół litra. Poszli z flaszką do innego kumpla. Ale wódka ma niestety to do siebie, że kończy się szybciej, niż pragnienie. Dawid D. wpadł na pewien pomysł. Aż dziwne, że dopiero teraz.
W swój plan wtajemniczył tylko Łukasza. Wziął go na stronę i powiedział, że wczoraj kosił trawnik u Czesława P. Wie, że staruszek jest przy forsie, bo niedawno wziął emeryturę. A poza tym miał drogie wędki.
To byłoby na tyle
- Plan jest taki: wchodzimy, walimy go w łeb, potem zabieramy fanty i zawijamy się – mówił Dawid. Na podwórku u kolegi, z którym pili wódkę, znalazł trzonek od łopaty. Uznał, że nadaje się w sam raz do przywalenia w głowę.
Podeszli pod posesję Czesława P. Drzwi do mieszkania były otwarte, a telewizor grał tak głośno, że nawet nie musieli się skradać. Ustalili, że Łukasz G. zaatakuje gospodarza, a Dawid D. poszuka pieniędzy i wędek.
Staruszek spał na kanapie. Zbudził się jednak, gdy Łukasz G. zbliżył się do niego. Zerwał się i otwierał usta, żeby ostrym tonem spytać intruza, kim jest i co tu robi, ale nie zdążył. 21-latek pchnął go, po czym gwizdnął. To był umówiony znak dla Dawida D. gdyby coś poszło nie tak. We dwóch zrzucili seniora z kanapy na podłogę i zadawali mu w głowę ciosy trzonkiem łopaty, przekazując go sobie z rąk do rąk.
- Mocniej go wal! Bo inaczej wyda nas glinom! - pokrzykiwał Dawid D., demonstrując koledze, jak powinien bić, żeby zabić.
Jatka trwała dobrych kilka minut. Gdy zmasakrowany mężczyzna przestał się ruszać, pochylili się nad nim i nasłuchiwali, czy jeszcze żyje. Dla pewności zadali mu kilka dodatkowych ciosów w głowę. W końcu spojrzeli jeden na drugiego i porozumieli się bez słów: już dość.
Teraz trzeba poszukać kasy. Z kieszeni ubrania Czesława P. wyciągnęli portfel. Było w nim ponad 180 zł. Stwierdzili, że to tyle, co nic. Dawid kazał Łukaszowi zabrać telefony komórkowe, które leżały na ławie i na regale, a sam poszedł do piwnicy. Po chwili wrócił z wędkami.
I to byłoby na tyle. Zostawili zmasakrowanego człowieka na podłodze i wyszli z łupami. Gdy już znaleźli się w pewnej odległości od domu Czesława P., pozbyli się poplamionego krwią trzonka od łopaty, rzucając go w zarośla za płotem na terenie należącym do parafii prawosławnej.
Uzgodnili, co zrobią z łupami. Telefony i wędki Dawid D. zostawił u kolegi, który, nie wiedząc, w jaki sposób tamten wszedł w ich posiadanie, obiecał je dla niego przechować. Z gotówką natomiast ruszyli w miasto. Było już ciemno, ale noc dopiero się zaczynała. Postanowili się odprężyć po „robocie”.
Odwiedzili znajome dziewczyny. Pojechali z nimi taksówką do Okuninki, gdzie do rana pili alkohol. Zachowywali się swobodnie, żartowali w najlepsze. Niecałą dobę później znaleźli się pod kluczem. Prokuratura Rejonowa we Włodawie postawiła Dawidowi D. i Łukaszowi G. zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Decyzją sądu obaj podejrzani trafili do aresztu.
Ani wstrząśnięci, ani zmieszani
Zabójcom groziły kary dożywotniego więzienia. Przyznali się tylko do napadu rabunkowego. Zaklinali się, że nie chcieli zamordować Czesława P., którego dobrze znali i – jak twierdzili – szanowali go.
- Jesteśmy w szoku, nie rozumiemy, jak mogło dojść do czegoś tak potwornego. Chcieliśmy tylko zdobyć pieniądze na własne potrzeby – utrzymywali podczas przesłuchania. Tłumaczyli agresywne zachowanie nadmiarem alkoholu, który pili tego dnia od wczesnych godzin, brakiem środków i niemożnością znalezienia pracy. Tak się zachowywali, jakby ich czyn mogła usprawiedliwić trudna sytuacja.
Czy rzeczywiście byli przerażeni własnym bestialstwem? Tego oczywiście nie sposób sprawdzić. Jednak w czasie wizji lokalnej, kiedy pokazywali, jak trzymali trzonek od łopaty i gdy markowali uderzenia, nie było po nich widać zmieszania ani wstrząsu. Żadnej moralnej refleksji. Sprawiali wrażenie aktorów odgrywających scenę w filmie.
W 2010 r. Dawid D. i Łukasz G. odpowiedzieli przed sądem za zabójstwo. Powtórzyli wyjaśnienia złożone w postępowaniu przygotowawczym: pozbawili człowieka życia, ale nie mieli takiego zamiaru, chodziło im tylko o napaść na Czesława P. Teraz tego żałują, chcieliby cofnąć czas. Przeprosili rodzinę ofiary. Sąd Okręgowy w Lublinie uznał ich za winnych zarzucanych czynów i skazał na kary po 25 lat pozbawienia wolności,
Obaj odwołali się od zbyt surowej – ich zdaniem - kary. W czerwcu 2011 r. Sąd Apelacyjny w Lublinie utrzymał w mocy zaskarżone wyroki.
Zmieniono personalia
Napisz komentarz
Komentarze