To pokłosie wybuchu wulkanu Sundhnukur na Islandii. Znajdujący się na półwyspie Reykjanes ożył po 800 latach uśpienia.
To nie były języki ognia, tylko tryskająca lawa
– Około 22 zobaczyliśmy na niebie wielką czerwoną łunę, która wyglądała jak pożar. Pomimo okrutnego wiatru poszliśmy w jej stronę. W pobliżu był pagórek, na którym stało kilku gapiów, w tym chłopak z lornetką. Zapytałam go, czy wie może, co się stało. Powiedział, że to wulkan i dał nam popatrzeć przez lornetkę – opowiadała serwisowi gazeta.pl znajdująca się na miejscu Polka.
I dodaje:
– To, o czym myśleliśmy, że było językami ognia, okazało się tryskającą lawą.
Paniki nie ma. Bo nie jest to groźna erupcja, która rzekami lawy siałaby zniszczenie. Ale w powietrze wzbiła się gęsta chmura zanieczyszczeń.
Ta gęsta zawiesina to dwutlenek siarki
Może podrażniać drogi oddechowe i wywołać problemy z oddychaniem czy ból gardła. Kiedy chmura nadeszła nad wyspy brytyjskie tamtejsze portale biły na alarm, ale zanieczyszczenia znajdują się na tyle wysoko, że nie powinny zagrozić ludziom.
Chmura jednak się przemieszcza i ma nawiedzić zachodnie i północne rejony Polski.
Czy coś nam grozi?
Polskie służby nie wydają żadnych ostrzeżeń.
„W Polsce toksyczne substancje mogą pojawić się już w nocy z niedzieli na poniedziałek (25/26 sierpnia). Podwyższone stężenie dwutlenku siarki w naszym kraju może utrzymać się do wtorku (27 sierpnia)” – podaje „Super Express”.
Serwis o2 nie straszy chmurą, ale zastrzega: „Generalnie powodów do obaw nie ma, choć chmura z Islandii może być odczuwalna w naszym kraju. Może wywoływać większe lub mniejsze podrażnienia dróg oddechowych”.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze