Zebranie zaplanowano na wtorek (10 września). W porządku obrad był ważny punkt - problem fetoru z ul. Bieławin. I choć na potworny smród skarży się wielu chełmian, nie tylko zresztą z tego osiedla, wylewając żale na Facebooku, na osiedlowe spotkanie przyszło niewiele osób. A ci, którzy się pojawili, nie ukrywali zaskoczenia i rozżalenia, że tematem nie zainteresował się żaden z prezydentów miasta ani nikt z przedstawicieli Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Chełmie. W zasadzie nie było osoby kompetentnej, która mogłaby wyjaśnić wątpliwości i odpowiedzieć na pytanie, jak chełmianie mają dalej żyć w tym smrodzie? Jedyny obecny na sali dyrektor z Urzędu Miasta Chełm Bogdan Drygasiewicz już na wstępie oznajmił, że po pierwsze jego wydział tym się nie zajmuje, a po drugie – jest dyrektorem zaledwie od kilku dni i nie jest jeszcze w temacie…
- Czujemy się zlekceważeni i oszukani – mówi pan Krzysztof, który od kilku miesięcy interweniuje w tej sprawie. – W listopadzie rozmawiałem z panem prezydentem. Zapewniał mnie wtedy, że umowy z dostawcami ścieków z zewnątrz zostaną ograniczone, a tymczasem po kilku tygodniach letniej przerwy, problem znów powrócił.
„Dlaczego MPGK zarabia naszym kosztem, podpisując umowy z dostawcami ścieków z innych miast? Dlaczego w oczyszczalni komunalnej przetwarzane są tak uciążliwe ścieki przemysłowe? Jak długo to jeszcze potrwa? Co z inwestycją, która ma zniwelować ten smród? Jak mamy z tym żyć, jak długo jeszcze mamy wdychać te śmierdzące opary?” – niestety na te pytania nikt nie był w stanie mieszkańcom odpowiedzieć.
- Wiemy, że w urzędzie miasta temat znają, ale czy zdają sobie sprawę z tego, że tu na osiedlu czasami nie da się oddychać? A jaką mamy gwarancję, że nie wdychamy czegoś, co z czasem odbije się na naszym zdrowiu? To nadaje się do prokuratury! – grzmiał jeden z mieszkańców.
Zainteresowanie tematem i pomoc w dodarciu z petycją do władz miasta zapewniła dwójka obecnych na zebraniu miejskich radnych: Grażyna Wietrzyk-Neckier i Stanisław Mościcki. Można mieć zatem nadzieję, że temat wybrzmi na najbliższej sesji Rady Miasta Chełm.
Tymczasem smród nad osiedlem unosi się ostatnio znów coraz częściej. Gdy wiatr sprzyja tym z okolic Rejowieckiej, cierpi Dyrekcja, a nawet osiedle Zachód. W biegłym tygodniu fetor dotarł aż do centrum miasta. Mieszkańcy na zebraniu ustalili między sobą, że gdy tylko pojawi się na ich ulicach, będą dzwonić pod numer 994 i zgłaszać swoje żale.
- Mamy jednak wrażenie, że nikt nie traktuje nas poważnie. W sobotę (14 września) śmierdziało od samego rana. Tak uciążliwie, że aż rozbolała mnie głowa – mówi pani Agnieszka. – Interweniowałam, zgłosiłam, że z oczyszczalni znów doleciał do nas straszny fetor. Jakże byłam zdziwiona, gdy przed mój dom podjechała ekipa z MPGK-u, by sprawdzić, czy ten nieprzyjemny zapach nie wydobywa się ze studzienki tuż przed moją posesją. Później dowiedziałam się, że taka sama sytuacja tego dnia była na ulicy tuż obok naszej. Pracownicy spółki komunalnej – jak tłumaczyli – zostali wysłani, więc przyjechali. Interwencja przyjęta i „zaliczona”. Panowie odjechali. A smród pozostał…
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze