Jak wskazał doktor Stanisław Gołub, ostatnie wydarzenia, takie jak organizacja imprezy sylwestrowej na placu doktora Edwarda Łuczkowskiego, budzą uzasadnione obawy. Choć centralna część placu została wzmocniona specjalną płytą, podczas rewitalizacji w latach 2022 - 2023, zabezpieczenia te nie obejmują całości terenu.
- Kilkutonowe ciężarówki i dźwigi mogą naruszyć delikatną strukturę podłoża poza obszarem wzmocnionym, co może prowadzić do uszkodzeń spoin na wzmocnieniach i powrotu problemów związanych z przesiąkaniem wody - ostrzega archeolog.
Ekspert przypomniał, że zagrożenia dawnych podziemnych wyrobisk wynikają przede wszystkim z dwóch czynników: braku właściwego odpływu wód powierzchniowych, głównie opadowych, oraz ruchu kołowego, zwłaszcza drgań wywoływanych przez ciężki transport. Choć rewitalizacja placu częściowo rozwiązała problem wód opadowych, całkowite wyeliminowanie ciężkiego ruchu kołowego pozostaje, jak ostatnio widać, nierozwiązanym wyzwaniem. Te czynniki zdefiniowali już w XX wieku najlepsi polscy naukowcy, eksperci od zagrożeń górniczych, m.in. prof. Władysław Borusiewicz.
- Chełmskie podziemia, a właściwie zabytkowe kopalnie kredy czy wyrobiska górnicze puste i zasypane - mówi S. Gołub - powstały jako pozostałość po bardzo rozległej rabunkowej eksploatacji kredy pod centrum Chełma od późnego średniowiecza do początków XX wieku. Wystarczy przypomnieć, że w XVII - XVIII w. ze stu domów stojących w centrum miasta aż 80 miało zejścia z piwnic do obiektów podziemnych. W ten sposób przez setki lat powstała skomplikowana sieć wielopoziomowych chodników i komór, z podkopywaniem budynków publicznych, domów i nawet kościołów. Tylko część z nich zabezpieczono.
Jak tłumaczy Gołub, procesy destrukcyjne zachodzą tam nieustannie, bo złoża kredy są uszczelnione w różnym stopniu, a nawet po podsadzonych piaskiem chodnikach, po upływie ponad 50. lat powstały w stropach puste przestrzenie o wysokości 20 - 40 cm. Woda, wilgoć, wibracje, drgania oraz punktowe przeciążenia powierzchni przyspieszają procesy destrukcji i prowadzą do katastrof budowlanych (pękania budynków, powstawania kawern).
- Terenu pod placem Łuczkowskiego nie można całkowicie zabezpieczyć, bo nie chodzi tu tylko o podziemia, rozumiane jako trasa turystyczna, ale o całą sieć nieczynnych wyrobisk - pustych i zabezpieczonych. Warto zwrócić uwagę, że ich koncentracja występuje wzdłuż całej ulicy Lubelskiej od Wzgórza Katedralnego przez koncentrację właśnie pod placem aż do ulicy Strażackiej. Właśnie w dolnym odcinku, mniej zbadanym i zabezpieczonym zdarzały się w przeszłości największe katastrofy, zapadały się droga i kamienice w 1965 roku i w latach 70. ubiegłego wieku. Dlatego wjazd ciężkiego sprzętu od dolnej części ulicy jest groźny.
Jeżeli chodzi o pytanie o organizowane imprezy - w tym wypadku zdaniem S. Gołuba nie chodzi o obecność dużej liczby ludzi, bo sami ludzie nie spowodują zagrożeń dla obiektów podziemnych, tylko wymienione wcześniej czynniki - ciężki transport, statyczne olbrzymie konstrukcje czy wiercenia w nawierzchni dla mocowań.
- Po to był ten remont i wzmocnienie płytą, aby na placu mogły się bezpiecznie odbywać jarmarki, zgromadzenia czy pochody i przemarsze. Czytałem, że konstrukcja sceny z masztami ważyła od 150 do 200 ton! Mówimy więc o ekstremalnych i bardzo groźnych przeciążeniach, a tam, gdzie stała scena, nie było płyty zbrojonej - wyjaśnia S. Gołub i dodaje: - Natomiast widziałem potężne samochody z naczepami, załadowane zarówno maszynami, jak i metalowymi elementami konstrukcyjnymi wjeżdżające wolno ulicą Lubelską na plac przed imprezą i po niej. Tego widoku długo nie zapomnę.
Archeolog wspomina, że prowadząc nadzory i prace nad rewitalizacją placu w 2022 i 2023 r., w ramach decyzji Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, widział i dokumentował liczne niestabilne i zawilgocone nasypy w wielu miejscach.
- Odkryliśmy częściowo zasypane nieznane piwnice i wybierzyska zabezpieczone przez górników piaskiem. Te ostatnie, po upływie kilkudziesięciu lat, już z niewielkimi pustkami w górnych częściach stropów. Tego typu nieznanych obiektów nie można monitorować, a tylko podziemną trasę turystyczną. Tam też powinny zostać wprowadzone odpowiednie przyrządy górnicze.
Ekspert podkreśla, że należy pamiętać, o tym, iż pod placem znajduje się nagromadzenie sieci kopalni o największej głębokości, gdyż był to plac publiczny, w związku z czym podkopywano się z różnych stron kamienic i na różnych głębokościach.
- Jako przykład można podać katastrofę, która miała miejsce 1996 r., a do której doprowadziło nagminne łamanie zakazu wjazdu ciężkich samochodów na plac. Przy remoncie nawierzchni wjeżdżały samochody budowlane, a robotnicy niefrasobliwie nad studnią pracowali młotami udarowymi. Wtedy kulminacja tych prac spowodowała, że stworzyła się potężna kawerna. Wszystko runęło do środka - do tej głębokiej studni obsunęły się tysiące ton ziemi. Dobrze, że nikt nie został ranny. Zabezpieczanie było czasochłonne, skomplikowane i bardzo drogie. Pracowałem wtedy w ramach nadzoru z górnikami z Łęcznej. Oni oczywiście byli bardzo doświadczeni, mieli sygnalizatory. Zaczęło się od drobiny piasku... Nagle kierujący pracami górnik krzyknął "Uciekamy!". Po kilkunastu sekundach widziałem, jak belki z obudowy zabezpieczającej szyb o grubości kilkudziesięciu centymetrów pękają jak zapałki... Warto o tym ciągle pamiętać - opowiada S. Gołub i dodaje|: - Centrum Chełma powinno być uznane i traktowane jako teren wyrobisk górniczych i co za tym idzie specjalnych ściśle respektowanych przepisów. Jest to także wyjątkowy na skalę Europy zabytek górnictwa kredowego wpisany do rejestru zabytków województwa lubelskiego i prawnie chroniony.
Na pytanie, czy na skutek ostatnich wydarzeń na placu, zaszły jakieś niepokojące zmiany w podziemiach, Gołub odpowiada, że teraz jeszcze nie można tego określić. Procesy destrukcji są ciągłe, a wspomniane wydarzenia mogły spowodować ich nasilenie.
- Oby nie nastąpiła w przyszłości kolejna kulminacja i katastrofa.
S. Gołub zaapelował o zwiększenie świadomości wśród władz i konsekwentne respektowanie zakazów wjazdu ciężkiego transportu na teren placu Łuczkowskiego i innych obszarów zagrożonych.
- Każda decyzja o ciężkim transporcie czy organizacji masowych imprez ze scenami, masztami powinna być podejmowana z uwzględnieniem znacznego ryzyka dla podziemnych zabytkowych kopalń i wyrobisk górniczych, a co za tym idzie dla bezpieczeństwa ludzi w nich uczestniczących. Chełmskie kopalnie kredy to unikatowy zabytek o znaczeniu europejskim. Jego ochrona przez władze miasta powinna być priorytetem, zarówno dla bezpieczeństwa mieszkańców, jak i dla zachowania tego dziedzictwa dla przyszłych pokoleń - podkreśla.
A co na to miejscy urzędnicy?
"W ramach prac związanych z rewitalizacją Placu Łuczkowskiego główny nacisk położono na zabezpieczenie podziemi kredowych znajdujących się pod Placem. Zastosowano m.in. wzmocnienia, a także system odwadniający, m.in. w postaci kanalizacji deszczowej, który sprawia, że woda nie przecieka do podziemi. Technologia, której użył wykonawca rewitalizacji Placu Łuczkowskiego, zabezpiecza ciąg korytarzy znajdujący się pod ziemią" - informuje Damian Zieliński, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Chełm.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze