Ostatni rok służby był dla ochotników szczególnie wymagający. Podczas gdy większość jednostek z terenu naszego powiatu wyjeżdża do akcji kilkanaście razy, oni byli wzywani prawie niemal 100. A kilkudziesięcioletni jelcz zaczął łapać zadyszkę...
- Naszym największym problemem w tym samochodzie był zbiornik na wodę. Był wielokrotnie naprawiany, a ostatniej awarii już nie da się niestety usunąć. Problemy wydłużały czas naszej reakcji i skuteczność w działaniu – podkreśla prezes Dziewulski.
Należało więc podjąć twardą, męską decyzję i powiedzieć „stop”. Wszyscy – i druhowie, i władze – zdawali sobie sprawę z tego, że w taki sposób nie można już dłużej funkcjonować. Że konieczne są zmiany. I udało się, chociaż realizacja marzenia o nowoczesnym samochodzie pożarniczym okazała się niezwykle kosztowna. Gdyby nie pomoc samorządu i możliwość pozyskania środków z zewnętrznych źródeł finansowania, nie udałoby się zapewne nigdy.
- Na ostateczną kwotę złożyło się kilka mniejszych. Ok. 350 tys. zł pozyskaliśmy dzięki pomocy Państwowej Straży Pożarnej z Chełma. Pieniądze pochodzą z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego, a więc Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Z kolei 200 tys. zł udało się pozyskać z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Prawie 1 040 000 zł przekazał nam samorząd. Bez wsparcia burmistrza i radnych nie udałoby się – podkreśla prezes druhów z Siedliszcza.
Na manie mieści się 6m3 wody oraz nowoczesny, potrzebny w akcjach sprzęt. Jelcz został już ostatecznie wycofany ze służby, a jego numery operacyjne nadano właśnie nowemu wozowi.
- Zostanie ogłoszony przetarg i jelcz trafi na sprzedaż. Nie możemy go dłużej utrzymywać, ponieważ dysponujemy tylko dwoma garażami, a mamy jeszcze do dyspozycji lekki samochód i quad. Tak więc sprzedaż jest po prostu konieczna – wyjaśnia Dziewulski.
Służba w ochotniczej jednostce to nie tylko wartość wynikająca z pomocy innym, ale też ciągła walka o wyposażenie. Kiedy jedna luka zostaje w odpowiedni sposób zagospodarowana, pojawiają się niestety inne. Prezes podkreśla jednak, że nie ma na co narzekać. Uważa, że jego jednostka i tak należy, w jego ocenie, do grona najlepiej wyposażonych w powiecie chełmskim.
- W tej chwili potrzebujemy nowych aparatów do ochrony dróg oddechowych, ponieważ te, którymi dysponujemy, są już niestety bardzo wysłużone. To jednak, co nas bardzo cieszy, to fakt, że dysponujemy zestawem niezbędnych narzędzi hydraulicznych. Zasilane są przy pomocy akumulatorów, więc nie jesteśmy ograniczeni żadnymi przewodami. To specjalne nożyce do cięcia blach, rozpieracz kolumnowy i rozpieracz cylindryczny. Dzięki tym narzędziom możemy działać na wysokim poziomie – zaznacza szef siedliskiej jednostki.
Do akcji palą się też w Siedliszczu młodzi. Obecnie do Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej należy ponad 10 osób. Wkrótce wiosna, a dla adeptów sztuki pora ta oznacza rozpoczęcie cyklu intensywnych zajęć.
Jak związane z samochodem działania postrzegają sami druhowie? W rozmowie z nami przekazali to, czego od prezesa nie mielibyśmy szansy usłyszeć...
- Naszym zdaniem pozyskanie nowego samochodu pożarniczego stanowi nie lada wyzwanie. To proces, na który składa się cały szereg telefonów, rozmów i pism. A nasz prezes sprostał zadaniu. Odpowiedni, spełniający wszystkie wymagania samochód, należało znaleźć w bardzo krótkim czasie. Prezes działał pod presją czasu i poświęcił dla tej sprawy mnóstwo prywatnej przestrzeni. O nowy samochód staraliśmy się od wielu, wielu lat... A udało się to ostatecznie właśnie prezesowi. Praca z nim to zaszczyt. W przeciągu dwóch zaledwie lat udało mu się wnieść jednostkę na zupełnie inny poziom – zdradzili nam druhowie.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze