Weszli na komisję i domagali się wyjaśnień
Pełna emocji i nie pierwsza zresztą dyskusja na temat zakładu miała miejsce w czasie ostatniego posiedzenia komisji rady gminy, kiedy radni zajęli się rozpatrzeniem petycji wyrażającej zdecydowany sprzeciw wobec planów firmy. Pod dokumentem, o czym informowaliśmy już zresztą szczegółowo w innym artykule, podpisało się 357 mieszkańców gminy. Najbardziej zainteresowani tym, aby instalacja nigdy nie powstała, są oczywiście ci mieszkańcy, których posesje przylegają bezpośrednio do wskazanych przez inwestora działek. Niepokoje nie ograniczają się jednak tylko i wyłącznie doi Starego Majdanu. Dlaczego? Powodów napięcia nie trzeba specjalnie uzasadniać. Mieszkańcy obawiają się o to, że kiedy maszyny zostaną włączone, a na taśmy podawcze trafią pierwsze partie rolniczych odpadów, nie będzie się dało normalnie funkcjonować.
- Nasze wątpliwości wzbudza też fakt, że początkowo mowa była o małej instalacji, która byłaby w stanie generować moc ok. 500 kW. Tymczasem inwestor sygnalizuje, że chce wybudować zakład, który osiągnie moc ok. 2 MW. To zasadnicza różnica. To oznacza, że przez lokalne drogi przejeżdżać będzie codziennie kilkadziesiąt ciężkich tirów, które będą dostarczać wsad, materiał do instalacji. Lokalne drogi zostaną zniszczone. Sam inwestor zresztą, który złożył wniosek o wprowadzenie zmian z miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, zauważył, że inwestycja będzie oddziaływała na środowisko. Więc pewne zagadnienia są dla nas jasne – podkreśliła w rozmowie z nami mieszkanka.
Mieszkańców zastanawiają również czynności administracyjne, jakie urząd przeprowadza obecnie wokół miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego oraz wokół planu ogólnego. Plan ogólny zastąpi wkrótce studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy.
- Wciąż otrzymujemy zapewnienia o tym, że planiści mają możliwość odrzucenia wniosku inwestora. Inwestor nie jest właścicielem tego terenu, więc tak naprawdę nie może składać wniosku o zmianę w miejscowym planie. Taki wniosek może złożyć tylko właściciel bądź wieczysty użytkownik. Z drugiej jednak strony otrzymujemy sygnały, że gmina zamierza wykupić od prywatnych właścicieli te 12 ha. Tak więc stykamy się z wieloma znakami zapytania – podkreślają oponenci.
Wszystko zostało już postanowione?
Mieszkańcy utrzymują, że ich starania są daremne, ponieważ wszystko zostało już góry postanowione. Radni przegłosują zmiany w planie (podjęcie odpowiedniej uchwały leży w gestii rady), a burmistrz, jak twierdzą, wyda decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla tej inwestycji.
- Zauważyliśmy, że na tym trenie zasypywane są obecnie rowy, co także budzi wątpliwości. Mówi się o tym, że ma tam być zasiane w tym roku jakieś zboże. Ale czy to prawda? Trudno powiedzieć. Zostawiliśmy tutaj wiele lat naszego życia, pracy, pieniędzy. Jeśli ten zakład powstanie, to będę musiała się stąd po prostu wyprowadzić, nie ma wyjścia. Nikt nie będzie chciał przyjechać do miejsca, w którym funkcjonuje coś takiego – mówi, wyraźnie rozżalona, pani Marta.
Zarówno ona, jak i jej stronnicy zastanawiają się obecnie, jak można się obronić przed zakusami inwestora. Nie ma w pobliżu terenów chronionych, a kwestie formalne wydają się być przesądzone.
- Czuję, że tracimy sens życia tutaj. Wyjaśnia się nam, że gmina potrzebuje pieniędzy. Rozumiem to, ale jakim kosztem? Czujemy się jak balast, nikt nie chce nas słuchać – podkreśla mieszkanka.
Burmistrz Tadeusz Górski: "Nie zrobię nic wbrew mieszkańcom"
W innych kategoriach rozpatruje całą sprawę burmistrz Tadeusz Górski. Zgadza się z mieszkańcami w tym, że wniosek o wprowadzenie zmian może złożyć tylko osoba do tego uprawniona, a podmiot, który chce wybudować zakład, tych uprawnień nie ma.
- Jeśli idzie o plan ogólny, to nakazano nam wyznaczenie stref przemysłowych, ale będą one związane z działalnością nieuciążliwą. Chciałbym jednak podkreślić. Wsłuchujemy się w głos mieszkańców. Do tej pory nie zrobiliśmy niczego przeciwko mieszkańcom i nie zrobimy także teraz. Możemy zastanowić się nad zasadnością powstania małej rolniczej biogazowni, ale na duży zakład nie ma absolutnie naszej zgody. Jeśli jednak mieszkańcy nie będą chcieli także małego zakładu, nie powstanie. Nikt nie chce z nikim walczyć – podkreślił w rozmowie z nami burmistrz Górski.
Zapewnił nas również o tym, że takie samo stanowisko w sprawie mają również radni.
- Mieszkańcy sygnalizują obawy związane z silosami zbożowymi w Zawadówce. Cóż, nie odpowiadamy za to. To nie są gminne tereny. Zostały przed laty sprzedane prywatnemu inwestorowi. Jestem jednak przekonany o tym, że nic nie odbywa się bez odpowiednich kontroli. Na naszym terenie funkcjonuje już jednak zakład, który także zajmuje się gromadzeniem zboża w silosach i nikt nie narzeka. Nie widać też plag gryzoni – zaznaczył, odpowiadając na zarzut, burmistrz.
Zauważył także, że gmina boryka się obecnie z ogromnymi ilościami odpadów, które wykonawca odbiera, wystawiając jednocześnie bardzo słony rachunek. Władze żywią więc nadzieję na to, że mały zakład pozwoliłby na pozbycie się znacznych ilości bioodpadów.
- Proszę mi wierzyć. Tutaj się urodziłem i tutaj chcę już pozostać do końca. Burmistrzem się bywa, a człowiekiem trzeba być. Chcę kiedyś spokojnie chodzić po ulicach i móc spojrzeć ludziom w oczy. Z drugiej jednak strony gdzieś tych inwestorów i dodatkowych środków musimy poszukiwać. Mamy bardzo niskie dochody własne. Rozmawiamy. Analizujemy. Chcemy poszukiwać konsensusu – utrzymuje włodarz gminy.
Czytaj także:
- Gm. Rejowiec Fabryczny. Co z terenem po cementowni?
- Gm. Rejowiec. Ogień, a obok roztrzęsiona kobieta. Policjanci zapobiegli tragedii
- Region. Dobra wiadomość dla samorządów. 173 miliony na gospodarką wodno-ściekową
- Gm. Rejowiec Fabryczny. Znalazł się inwestor i chce stawiać „wiatraki”
- Gm. Rejowiec. Nie chcą fetoru i plagi gryzoni
Napisz komentarz
Komentarze