Mieszkanka Liszna od dłuższego czasu zabiegała w gminie o utwardzenie drogi gminnej, którą dojeżdża do domu. W okresie jesiennym i zimowym praktycznie nie ma przejazdu, a droga tonie w błocie. Samochody rozjeżdżają pobliską, prywatną łąkę. Dziecko do szkoły chodzi w kaloszach.
- Wykonałam dziesiątki telefonów do wójta. Obiecywał, obiecywał. Wysłałam pismo drogą mailową, zrobiłam zdjęcia, sprawę zgłosiłam radnej. Był postęp. Usłyszałam, że zrobią na wiosnę. Tymczasem lato dobiega końca - opowiada zniecierpliwiona kobieta. W końcu w ubiegłym tygodniu na drodze zaczęło się coś dziać. Przyjechały transporty z materiałem do utwardzenia drogi.
Nie do końca było to jednak to, na co czekała mieszkanka.
- Miało być kruszywo, a jest gruz z kruszarki z jakiejś rozbiórki, z cegłami, szkłem, pobitą glazurą, metalowym złomem - opowiada nasza Czytelniczka. - Cały ten syf był najpierw rozrzucony na drogę, a później po wierzchu dla niepoznaki rzucono kruszywo. Mąż był akurat w domu i mógł zebrać te metalowe elementy - dodaje.
- Rzeczywiście wczoraj mieliśmy interwencję w tej sprawie - przyznaje wójt Zdzisław Krupa. - Trafiły się w gruzie niewielkie ilości drutu. Nie powinno to przeszkadzać, bo zostanie to przysypane tzw. wsiewką kolejową - wyjaśnia wójt.
Droga, o której mowa, do niedawna służyła jedynie jako dojazd do pól i skrót do stacji kolejowej w Kaniem. Zdaniem władz gminy, gdy nie było w pobliżu domu, przejazd ten był rzadko używany, więc też nie był utwardzany. Podczas wiosennych roztopów okazało się jednak, że jest tam problem z przejazdem. Przy okazji jesiennych remontów dróg skierowano więc na tę drogę transporty z betonem z kruszarki, którym utwardzono również drogi w Krasnem, Gołębiu i Lisznie.
- Elementy metalowe powinny zatrzymać się na bębnie w trakcie kruszenia. Najwidoczniej coś jednak zostało, ale w pozostałych miejscowościach nie mieliśmy żadnych interwencji w tej sprawie - opowiada wójt, zapewniając, że beton zostanie przykryty warstwą wyrównawczą.
Napisz komentarz
Komentarze