Pożar wybuchł w sobotni wieczór, 1 września. Przez kilka godzin kilkunastu strażaków gasiło ok. 70 okrągłych bel słomy. Przy pomocy ładowacza krok po kroku rozsuwano stertę, a potem wszystko polewano wodą. Straty oszacowano na ok. 3000 zł. W akcji gaśniczej brały udział 2 zastępy krasnostawskich strażaków oraz 4 zastępy strażaków ochotników.
- Prowadzimy gospodarstwo z hodowlą krów i produkcją mleka. Taka ilość słomy, którą zamierzaliśmy wykorzystać głównie na ściółkę dla zwierząt, wystarczyłaby nam na 4 miesiące. Trochę zmagazynowaliśmy pod dachem, reszta poszła z dymem. Teraz to już do niczego się nie nadaje - mówił właściciel Marek Kuczyński.
Sporo gorzkich słów padło ponoć w trakcie akcji pod adresem członków Ochotniczej Straży Pożarnej w Latyczowie. Mieszkańcy pytali, dlaczego nie ma ich na miejscu, aby pomóc w rozrzucaniu słomy.
- Byliśmy tutaj jeszcze przed właścicielami, którzy mieszkają w innym miejscu. Zgodnie z dyspozycją kierującego działaniem ratowniczym, zajęliśmy się zaopatrzeniem wodnym z hydrantu przy drodze - bronił kolegów Henryk Knap, radny powiatowy i członek OSP Latyczów.
Nikt na miejscu nie miał wątpliwości, że ogień został zaprószony celowo. Jeden z mieszkańców Latyczowa powiedział nam, że wielokrotnie przeganiał stamtąd grupę młodzieży, byli także w dniu pożaru.
Napisz komentarz
Komentarze