Gdy 47-letni wówczas mężczyzna poznał młodszą od siebie kobietę, wyjątkowo mu się spodobała. Zaproponował jej współpracę. Często od tej pory się spotykali, rozmawiali. Zbliżyli się do siebie.
Od września 2013 r. najwyraźniej oszalał na jej punkcie. Jak ustalili śledczy, zaczął ją dręczyć. Ponoć mówił, że "sobie ją wypatrzył i zrobi wszystko, by ją mieć". Wystraszona jego zachowaniem kobieta zawiadomiła policję.
Według śledczych, uporczywie ją nękał, wzbudzając w niej poczucie zagrożenia oraz naruszał jej prywatność. Niepokoił ją, wydzwaniając, wysyłając SMS-y i wiadomości na Facebooku. Nachodził ją w pracy, wymuszał spotkania i rozmowy, śledził. Namawiał ją do kontaktów seksualnych, grożąc, że jeśli go nie zechce, popełni samobójstwo. Symulował chorobę, by wzbudzić jej litość. Ponoć nawet straszył, że pobije jej bliskich.
Natrętny adorator usłyszał też zarzut molestowania seksualnego poszkodowanej kobiety. Jak wynika z aktu oskarżenia, od września 2013 r., przez prawie dwa lata, działając w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, używając przemocy, przyciskając jej własnym ciałem, oraz podstępu, symulując chorobę i ataki duszności, wbrew jej woli doprowadził kilkakrotnie do poddania jej innej czynności seksualnej. Dotykał ją w miejsca intymne, zmuszał do dotykania jego ciała oraz prezentował jej wykonanie czynności seksualnej.
Podejrzany mężczyzna nie poczuwa się do winy. Zeznał śledczym, że do takich sytuacji dochodziło za zgodą jego wybranki.
Prokuratura ma w tej sprawie już gotowy akt oskarżenia. Mężczyzna będzie musiał niebawem tłumaczyć się przed sądem. Według kodeksu karnego grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.
Napisz komentarz
Komentarze