- Wszyscy są zdrowi, a dom postawi się nowy - mówi z otuchą w głosie wicestarosta Jerzy Kwiatkowski. W nocy z czwartku na piątek, 21/22 marca, spłonął jego dobytek.
Dom, którego już nie ma, to była rodzinna ostoja. W świątecznym numerze Super Tygodnia Chełmskiego ukazał się reportaż o licznej rodzinie wicestarosty chełmskiego pt.: "Rodzina zastępcza jak własna". Wszyscy domownicy, jak zwykle, zebrali się wtedy przy kominku, który był sercem ich domu, centrum spotkań i życia rodzinnego. Kwiatkowski opowiadał wówczas o tym budynku, w którym mieszkał kiedyś jego dziadek, a potem był rozbudowywany wraz z powiększaniem się rodziny. Kwiatkowscy, gdy już mieli trójkę własnych dzieci, przygarnęli jeszcze trójkę maluchów, którym utworzyli rodzinę zastępczą. Trudno uwierzyć, że nie mają już domu, z którym wiąże ich tyle wspomnień.
- Ogień pojawił się tuż po północy. Nie spałem, bo było to zaraz po meczu i jeszcze go przeżywałem - opowiada Kwiatkowski.
Strażacy mówią, że jako gospodarz domu zachował się jak należy. Bezpiecznie wyprowadził rodzinę, a następnie samodzielnie próbował ugasić ogień. Niestety, jego próby nie były skuteczne.
- Słyszałem kiedyś opowieści, jak szybko ogień się rozprzestrzenia, ale nigdy nie sądziłem, że to tak może wyglądać. Mieliśmy przecież wszystkie zabezpieczenia przeciwogniowe. A nawet gotówka się spaliła. Niczego nie uratowaliśmy - dodaje Kwiatkowski.
Żywioł tak się rozszalał, że spłonęło niemal całe wyposażenie domu. W piątek rano ze zgliszczy wyciągnięto jedynie metalowe łóżka. Kwiatkowscy liczą, że uda się im odbudować dom. Trójka najmłodszych dzieci zamieszkała tymczasowo w zaprzyjaźnionym rodzinnym domu dziecka.
- Mamy różne propozycje na zamieszkanie, zarówno od starostwa, jak i kościoła baptystów w Chełmie. Na razie się wahamy, bo ze względu na dzieci wolelibyśmy wynająć coś blisko domu i szkoły. Mamy też zwierzęta, pieski, kotki, które trzeba karmić - wyjaśnia wicestarosta.
W piątek rano był już w pracy w starostwie. Jak mówił, musi wybrać się na zakupy, bo nie ma nawet ubrań na zmianę. Spaliło się dosłownie wszystko - zabawki, książki, plecaki dzieci, wyposażenie domu. Przyjaciele zdecydowali się im pomóc i ogłosili zbiórkę na portalu zrzutka.pl. Pomóc chcą też rodziny zastępcze, które rozumieją w jak trudnej sytuacji znaleźli się Kwiatkowscy.
Pożar domu gasiło 5 zastępów straży pożarnej. Na miejsce przyjechało aż 20 ratowników. Były też inne służby - pogotowie energetyczne, pogotowie ratunkowe, policja.
- Po przybyciu na miejsce stwierdziliśmy, że cały budynek drewniano-murowany kryty blachą jest zajęty ogniem. Przypuszczalną przyczyną zdarzenia była nieszczelność przewodów kominowych - informuje Wojciech Chudoba, oficer prasowy KM PSP w Chełmie.
Zespół Ratownictwa Medycznego na szczęście nie musiał nikomu udzielać pomocy. Pogotowie elektryczne odcięło zasilanie w całej miejscowości. Po ugaszeniu ognia strażacy przystąpili do rozbiórki nadpalonych ścian i elementów konstrukcyjnych.
Napisz komentarz
Komentarze