Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Stachniuk Super Optyk - Black Week
Reklama

Gm. Dubienka: Łapówka czy składka?

Wójt gminy twierdzi, że chciał ją skorumpować administrator założonej na Facebooku strony o Dubience. - To nie była żadna łapówka, ale składka na imprezę, która odbyła się po wygranych przez nią wyborach – mówi mężczyzna. Policja przesłuchała obie strony i sprawę przekazała prokuraturze.
Gm. Dubienka: Łapówka czy składka?

Do incydentu doszło we wtorek, 16 lipca. Jerzy Tokarski przyszedł do urzędu między innymi po to, by załatwić sprawy meldunkowe. Przyniósł też dwa pisma o udostępnienie informacji publicznej. Pierwsze dotyczące koszenia traw, a drugie w sprawie gminnego budżetu.

– Chciałem je wręczyć osobiście pani wójt, ale u niej byli interesanci. Zostawiłem je więc w kopercie sekretariacie. Przyznaję, że wewnątrz, w złożonej kartce, było 50 zł. Na kartce napisałem, że to składka za udział w spotkaniu komitetu wyborczego. Niczego nie ukrywałem. Podpisałem się imieniem i nazwiskiem - tłumaczył nam Tokarski. Dodał też, że wychodząc z sekretariatu, powiedział sekretarce, że jest to korespondencja prywatna do pani wójt.

Krystyna Deniusz-Rosiak, wójt gminy Dubienka, potwierdza, że taki fakt miał miejsce. Cieszy się, że korespondencji, którą przyniósł mężczyzna, nie zabrała do swojego gabinetu, ale otworzyła ją w sekretariacie, bo dzięki temu ma świadków.

- Nie chcę tego pana obrażać, ale odebrałam to, jako próbę przekupstwa. Tylko nie wiem, za co chciał mi zapłacić. On nigdy nie był w moim komitecie wyborczym, a na spotkanie był zaproszony jako gość.

- Dowiedziałem się, że było to spotkanie składkowe, więc też dałem – ripostuje Tokarski.

Dlaczego dopiero po prawie dziewięciu miesiącach zdecydował się partycypować w kosztach spotkania? - Bo wcześniej o żadnej składce nie wiedziałem. Dopiero niedawno powiedział mi o niej kolega, którego nazywam "Łącznikiem" – tłumaczy. – Uznałem, że tak należy postąpić, bo nie chcę mieć żadnych zobowiązań wobec pani wójt.

Krystyna Deniusz-Rosiak od razu powiadomiła policję o zaistniałej sytuacji. Po dwóch godzinach do domu Jerzego Tokarskiego w Starosielu zapukało dwóch mundurowych.

– Przyszli i zapytali, czy byłem w urzędzie, a potem mnie przesłuchali. Złożyłem oświadczenie, że to nie była łapówka – opowiada.

Podczas kampanii wyborczej do samorządu w 2018 roku Jerzy Tokarski współpracował z Krystyną Deniusz-Rosiak i wspierał jej kandydaturę na wójta. Tak było przed pierwszą i drugą turą wyborów.

 - Mógłbym oczekiwać nagrody za swoją pracę. Proponowano mi nawet pół etatu w GOK-u do robienia strony internetowej, a potem jeszcze dużą ilość konserw mięsnych z Banku Żywności. Odmówiłem - tłumaczy administrator strony internetowej.

Potem zaczęło się psuć, aż doszło do tego, że Tokarski na prowadzonej przez siebie stronie – jak twierdzi wójt - zaczął krytykować niemal wszystkie jej i jej urzędników działania. On uważa, że jako dziennikarz obywatelski ma do tego prawo, bo władzy trzeba patrzeć na ręce. Ona przekonuje, że to nie krytyka, ale najzwyczajniejsze w świecie fake newsy.

– Jak się chce kogoś uderzyć, to się uderzy – mówi wójt i nie zgadza się z zarzutami publikowanymi na stronie pod jej adresem.

Zarówno wójt, jak i Jerzy Tokarski mają swoich zwolenników i przeciwników. Każdy z nich ma swoją prawdę, również w sprawie wtorkowego incydentu.

- Przesłuchane zostały obie strony i wszystkie materiały dotyczące sprawy przekazano do prokuratury, która zadecyduje, co dalej – mówi Ewa Czyż, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.  


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklamadotacje rpo
Reklama
Reklama