– Chciałem je wręczyć osobiście pani wójt, ale u niej byli interesanci. Zostawiłem je więc w kopercie sekretariacie. Przyznaję, że wewnątrz, w złożonej kartce, było 50 zł. Na kartce napisałem, że to składka za udział w spotkaniu komitetu wyborczego. Niczego nie ukrywałem. Podpisałem się imieniem i nazwiskiem - tłumaczył nam Tokarski. Dodał też, że wychodząc z sekretariatu, powiedział sekretarce, że jest to korespondencja prywatna do pani wójt.
Wójt Dubienki Krystyn Deniusz-Rosiak, potwierdziła, że taki fakt miał miejsce. Korespondencji, którą przyniósł mężczyzna, nie zabrała do swojego gabinetu, ale otworzyła ją w sekretariacie, dzięki temu ma świadków.
- Nie chcę tego pana obrażać, ale odebrałam to, jako próbę przekupstwa. Tylko nie wiem, za co chciał mi zapłacić. On nigdy nie był w moim komitecie wyborczym, a na spotkanie był zaproszony jako gość - powiedziała wówczas wójt.
Podczas kampanii wyborczej do samorządu w 2018 roku Jerzy Tokarski współpracował z Krystyną Deniusz-Rosiak i wspierał jej kandydaturę na wójta. Tak było przed pierwszą i drugą turą wyborów. Potem współpraca się popsuła, aż doszło do tego, że Tokarski na prowadzonej przez siebie stronie zaczął krytykować działania nowych władz gminy. Jak twierdzi, gdy dowiedział się o składce, postanowił ją oddać, by nie mieć zobowiązań wobec wójt gminy.
- Moim zdaniem w sprawie brak ustawowych znamion czynu zabronionego. Policjanci już we wtorek rano, 23 lipca, przywieźli mi 50 zł. Oczywiście nie chciałem przyjąć tych pieniędzy, bo to była składka i stanowczo odmówiłem podpisania pokwitowania - mówi Tokarski.
Wójt gminy zapowiada, że nie będzie składała odwołania od decyzji prokuratora o umorzeniu postępowania. Sprawy też nie chce komentować.
- Mam ważniejsze rzeczy na głowie - mówi Deniusz-Rosiak.
Napisz komentarz
Komentarze