W Chełmie i w Orchówku firma zatrudniała w sumie około 270 pracowników. Część osób już wcześniej została zwolniona. Pozostali otrzymali wypowiedzenia z końcem maja. Do końca sierpnia powinni pobierać wynagrodzenie oraz otrzymać odprawę, ale już za poprzedni miesiąc im nie zapłacono i prawdopodobnie nie otrzymają ani grosza.
- Podobno w kasie spółki jest jakaś niewielka pula, z której wystarczyłoby na wypłatę połowy naszych wynagrodzeń, ale mówi się, że zarządczyni nie pozwoliła niczego wypłacać. Choć sami już nie wiemy jak jest, bo z kolei ponoć Grzegorz Pleskot znowu zarządza zakładem – napisał do naszej redakcji jeden z pracowników firmy.
O wyjaśnienia chcieliśmy zapytać dotychczasową zarządczynię spółki, ale nie udało się nam z nią skontaktować. Zadzwoniliśmy więc do Grzegorza Pleskota.
- Z chwilą, gdy zakończenie sanacji stało się prawomocne, ja ponownie zacząłem być decydentem w sprawach Sco-Pak-u, choć nie mogę nic sprzedać, prowadzić produkcji ani zarządzać majątkiem i kontem. Jeśli chodzi o wynagrodzenia, to ludzie nie dostali i już nie dostaną pieniędzy, bo ich po prostu nie ma w kasie spółki – wyjaśnia właściciel firmy.
Krok po kroku do bankructwa
9 kwietnia Zakład Energetyczny odciął prąd dla Sco-Paku z powodu gigantycznych zaległości. Ponoć spółka winna jest za zużytą energię około 3 mln zł. Od tamtej pory produkcja stanęła. W firmie ponoć można spotkać tylko księgowego i to nie zawsze.
- Spółka podczas okresu sanacyjnego popadła w ogromne długi. Wynoszą około 100 mln zł. Są to zaległe rachunki, podatki, kredyty, kary finansowe, niewykupione obligacje. Nie mówiąc już o należnościach wobec załogi – wylicza Pleskot.
Twierdzi, że gdy przekazywał spółkę w proces sanacji, to była ona do wyprowadzenia na prostą. Teraz już nie da się jej reanimować.
- Tak się to skończyło. Kuriozalne jest to, że do tak dużego zakładu na okres sanacji sąd powołał zarządcę, który nie miał pojęcia o prowadzonej produkcji. Przez te trzy lata spółka została zniszczona. Dla mnie to jest ogromny ból. Ludzie pewnie śmieją się z tego, co mówię, ale niech ktoś spróbuje podjąć się takiej działalności. Zaciągnie milionowe kredyty na rozwój branży, sprowadzi z Hiszpanii maszyny do produkcji opakowań tekturowych, warte wiele milionów złotych, i przede wszystkim niech znajdzie tych, którzy udzielą mu tak ogromnego kredytu. Ja ułożyłem się z obligatariuszami. Zaufali mi i udzielili wsparcia finansowego na rozkręcenie działalności. Ja tworzyłem tę spółkę od podstaw i to jest moje dziecko, które umiera na moich oczach. Z perspektywy czasu żałuję jednego, że zaciągnąłem kredyt w banku, aby spłacić obligatariuszy. Z nimi na pewno dalej bym się ułożył, a z bankiem się nie dało, choć prosiłem o rozłożenie rat na mniejsze – dodaje właściciel firmy.
Tej spółki już nie ma
Pod koniec marca tego roku informowaliśmy, że w związku z utratą zdolności finansowej spółki, sąd zakończył postępowanie sanacyjne. Przyklepał je 1 sierpnia, wydając komunikat o umorzeniu tego postępowania.
Kilka tygodni wcześniej (19 czerwca) Agencja Rozwoju Przemysłu i bank, w którym Sco-Pak ma długi, skierowały do sądu w Świdniku wniosek o upadłość likwidacyjną firmy. Decyzji prawdopodobnie należy się spodziewać już niebawem.
- Tej spółki już nie ma. Czeka tylko na upadłość. Najprawdopodobniej przejmie ją syndyk i będzie chciał wszystko sprzedać. Czy znajdzie się nabywca, trudno powiedzieć – tłumaczy. - Chciałem jeszcze przejąć zakład, bo na produkcję tektury jest zapotrzebowanie. Dalibyśmy radę wyjść z tego dołka, ale proponowałem, aby spłatę należnych zobowiązań rozłożono mi na 10-11 lat. W ciągu roku nie dałbym rady spłacić 100 mln zł, ale bank i ARP się nie zgodziły. Nie mamy zatem wyjścia. Musimy doprowadzić proces likwidacji do końca – przekonuje Grzegorz Pleskot.
7 sierpnia jeden z członków rady nadzorczej spółki zrezygnował z funkcji, podając powody osobiste. W jego miejsce już następnego dnia powołany został Maciej Pleskot.
- To mój syn. Razem tworzyliśmy tę spółkę i teraz musimy doprowadzić ją do końca, natomiast rada nadzorcza naszej firmy nie może działać w mniejszym składzie niż pięcioosobowy. Pod względem formalnym chcemy wszystkiego dopilnować. Powołaliśmy nawet biegłego rewidenta, który opracuje sprawozdanie finansowe za pierwsze półrocze tego roku i przeprowadzi przegląd skrócony sprawozdania za ubiegły rok. Chcemy wiedzieć, czy dokumentacja była prowadzona zgodnie z ustawą o rachunkowości - wyjaśnia.
Napisz komentarz
Komentarze