Kuchnia dla ubogich istnieje od czerwca 1999 roku. Oficjalne rozpoczęcie działalności nastąpiło 9 grudnia 2001 roku. Na początku wydawała posiłki około 50 osobom. Z czasem ta liczba stale wzrastała. Był taki rok, że z kuchni korzystało prawie 300 potrzebujących. Teraz średnio pomaga ponad 200 osobom. Kto przyjdzie, pomoc otrzyma. Potrzebujący zostaną obdarowani produktami żywnościowymi, owocami, warzywami, pieczywem.
- Wiele razy były momenty załamania, czy nie zamknąć kuchni dla ubogich z powodu braku produktów i funduszy. Zawsze jednak wierzyło się w opatrzność i w dobrych ludzi. Trzeba wyraźnie podkreślić, że od trzech lat pomagają nam markety Biedronka i Tesco. Pracownicy przekazują nam produkty, których nie udało się sprzedać, a mają jeszcze termin ważności do spożycia - mówi ks. Roman Skowron, proboszcz parafii Trójcy Przenajświętszej w Krasnymstawie.
Kuchnię dla ubogich wspomaga jeszcze bank żywności, Caritas Archidiecezji Lubelskiej a także osoby świeckie, które założyły stowarzyszenie charytatywne "Dobre serce" im. Matki Teresy z Kalkuty. Od czasu do czasu pomoc organizuje też posłanka Anna Dąbrowska-Banaszek z Chełma. Placówka zatrudnia dwie osoby i korzysta z pomocy pięciu wolontariuszy.
- Staramy się też urozmaicać przegotowywane jedzenie. Zazwyczaj posiłki wydawane są w stołówce. Może sporadycznie ktoś nie dostał zupy lub drugiego dania, bo przyszedł zbyt późno. W zamian dajemy suchy prowiant. Ze względu na wprowadzone ograniczenia związane z pandemią koronawirusa, ostatnie tygodnie są bardzo trudne, ale nie zaprzestaliśmy działalności. Ludzie nadal przychodzą tłumnie i od razu chcą wejść, jak dawniej bywało. Wpuszczamy jednak po jednej osobie - wyjaśnia proboszcz.
Obecnie wydawany jest tylko prowiant do domu. Wcześniej potrzebujący jedli, ile chcieli. Teraz trzeba wszystko porcjować. Ludzie różnie reagują. Jedni dziękują, że kuchnia trwa. Inni mają pretensje, że można się zarazić.
- Każda pomoc rzeczowa jest na wagę złota. Ludzie pytają, czy potrzebna jest odzież. Przy mroźnych zimach każde ciepłe ubrania zawsze się przyda. Na święta przygotowywane były paczki żywnościowe. W jednym roku udało się ich zrobić około 150. W tym roku jest kłopot, bo nie było zbiórek - mówi duchowny.
- Tego dobra wokół kuchni dla ubogich może nie widać, ale można je odczuć. Na Wigiliach dla osób potrzebujących niejednokrotnie można popłakać się ze wzruszenia. Czasami ludzie cieszą się jak małe dzieci, gdy otrzymują paczki z produktami ważące nawet 25 kg i ciepłe ubranie. Największym podziękowaniem dla mnie jest uśmiech tych osób - powiedziała nam jedna z wolontariuszek.
Napisz komentarz
Komentarze