Proces, który zakończył się we wtorek, trwał bardzo długo. W sumie odbyły się 23 rozprawy. Najpierw w Sądzie Okręgowym w Lublinie, potem sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Między innymi apelację złożyła rodzina zmarłego. Bliscy ofiary uważali, że zasądzona przez Sąd Okręgowy w grudniu 2018 r. kara 12 lat pozbawienia wolności dla 24-latka z Chełma, który przewodził brutalnej akcji, jest zbyt niska. Sąd Apelacyjny podwyższył mu pokutę na 14 lat.
37-latek i 31-latek z Chełma oraz 31-latek z gm. Dubienka mają za kratami spędzić po 10 lat - tak uznały obie instancje. Najniższy wyrok - 6 lat pozbawienia wolności - usłyszał w "okręgówce" 60-latek z gm. Dubienka, który jako jedyny nie odpowiadał za zabójstwo, a ostatecznie za nieudzielenie pomocy. Sąd Apelacyjny był dla niego łaskawszy i skazał go jedynie na 2,5 roku.
Przypominamy, że do zdarzenia doszło 28 października 2016r. Przed godziną 15 na zwłoki natknęła się przypadkowo jedna z mieszkanek Rogatki. Ciało leżało w krzakach za zabudowaniami, kilkadziesiąt metrów od szosy. Okazało się, że to 36-letni mieszkaniec Chełma, który przyjechał na spotkanie przy kielichu do jednego z pobliskich domów, niedaleko miejsca, w którym znaleziono jego zwłoki.
Jak zeznał 24-letni podejrzany o zabójstwo, ponoć poszkodowany miał przywieźć ze sobą dług - 30 tys. złotych. Pieniędzy jednak przy sobie nie miał i to miało być powodem awantury. Zeznania innych oskarżonych jednak w pełni tego nie potwierdziły. Rodzina zmarłego była od początku przekonana, że historia o rzekomym długu to jedynie nieudolna próba obrony. Sąd również nie uwzględnił tego wątku w sprawie.
Jak ustalili śledcze, 24-latek nagle rzucił się na 36-latka z pięściami. Uderzył go w twarz, poszkodowany zalał się krwią. Potem do akcji włączyli się koledzy. Zadawali mu ciosy pięściami i kopali. Wyciągnęli go na podwórze i przewrócili na ziemię. Tam bili dalej. Prawdopodobnie znęcali się nad nim około 15 minut. Początkowo się bronił, a gdy opadł z sił, leżał bez ruchu i nie stawiał oporu. Przeciągnęli wtedy swoją ofiarę w krzaki za dom. Tam znów brutalnie bili i kopali. Gdy zaczął charczeć, przestali się nad nim pastwić i zostawili go w trawie bez pomocy. Takie są ustalenia śledczych.
Zatrzymani mężczyźni do zarzucanych im czynów nie przyznawali się. Początkowo wszyscy zostali tymczasowo aresztowani. Dwaj po 8 miesiącach wyszli na wolność i odpowiadali przed sądem z wolnej stopy.
Poszkodowany miał wiele ran na ciele m.in. zmasakrowaną twarz, obrzęki i rany kłute zadane jakby jakimś ostrym narzędziem. Zmarł z powodu ostrej niewydolności oddechowej i niewydolności ośrodkowego układu nerwowego, związanego ze stłuczeniem mózgu oraz zachłyśnięciem się krwią.
Rodzina poszkodowanego ma nadzieję, że Sąd Apelacyjny w Lublinie ostatecznie zakończył już ten przykry epizod w ich życiu, a sprawcy tragedii odpokutują.
Napisz komentarz
Komentarze