Na jednej z ulic gminnych w Skryhiczynie pojawiły się niedawno progi zwalniające i znaki ograniczenia prędkości do 20 kilometrów na godzinę. To na wniosek radnej Krystyny Jagodzińskiej, która co prawda tam nie mieszka, ale odwiedza bliską rodzinę i zajmuje się wnukami. Od początku było wiadomo, że szykuje się awantura.
To nam było niepotrzebne!
- Zrobiłem sondę wśród mieszkańców i powiadomiłem urząd gminy, że tych progów nikt nie chce. Wniosek o ich zamontowanie zgłaszały dosłownie trzy osoby - mówi radny Wiesław Struś. Nowe progi zamontowano niedaleko jego posesji, chociaż wcale ich nie chciał.
- Struś przekazał mi informację, że nikt nie chce progów, a na drugi dzień w gminie była delegacja mieszkańców, którzy jednak je chcieli. Postawiłam bezpieczeństwo na pierwszym miejscu, bo dla mnie to najważniejsze - mówi wójt Krystyna Deniusz-Rosiak. Jej decyzję skrytykował na sesji w ubiegłym tygodniu radny Struś. Przyszli też mieszkańcy, którzy wyrazili swoje niezadowolenie. Głos zabrał też mieszkaniec Skryhiczyna, który podziękował, bo dotychczas wszyscy myśleli, że ta droga to autostrada i zbyt szybko kierowcy jeździli przez wieś. Spór jeszcze bardziej się zaognił.
W ubiegły czwartek większość mieszkańców wyszła na ulicę, by wyrazić swoje niezadowolenie. W piątek spotkali się z wójtem gminy i powtórzyli swoje argumenty.
- Niech pani redaktor spojrzy, kto tu mieszka. W większości to starsi ludzie. Ulica jest wąska, wieś spokojna. Nikt tu nie jeździ, poza nami. Czasem listonosz podjedzie, ktoś z rodziny nas odwiedzi. Nie ma tu sklepu. Droga nie jest przelotowa. Nigdy tutaj nikt nie dostał mandatu za nadmierną prędkość - argumentują mieszkańcy. W czasie czwartkowego spotkania wiejską ulicą nie przejechał ani jeden samochód, jeśli nie liczyć auta dziennikarza. Większość kierowców ze wsi przyszła pieszo.
Niepełnosprawni odcięci od świata
Dlaczego progi zwalniające przeszkadzają?
- Nie mam prawa jazdy. Jestem osobą niepełnosprawną. Gdy chcę gdzieś dojechać, wsiadam na elektryczny, trójkołowy wózek. To taki pojazd, którym, gdy muszę, dojadę do sklepu, lekarza...- argumentuje jedna z mieszkanek. Swoje żale wylała też na sesji rady gminy, bo decyzja władz odcięła ją od świata. Nie przejedzie przez progi zwalniające, bo może o nie zaczepić łańcuchem.
Podobny problem ma dwoje starszych mieszkańców, którzy poruszali się na wózkach inwalidzkich.
- Taki wózek napędzany jest siłą mięśni. Szwagier wyjechał na ulicę, zobaczył ten próg i zawrócił. Dostał takiego ciśnienia, że mieliśmy wzywać karetkę - opowiada pan Jan.
Progi nie podobają się też rolnikom. - Wożę maliny do skupu. Po przejechaniu przez taki próg muszę owoce zbierać, bo się rozsypują. Jeździmy też ciężkimi maszynami. Na takiej przeszkodzie łatwo jest coś urwać i pogiąć w ciągniku - mówi mieszkaniec.
Jest wojna we wsi
Niektórzy kierowcy, unikając wjeżdżania na progi, zaczęli przejeżdżać poboczem. Wobec tego jeden z mieszkańców celowo przejechał maszyną, która zruszyła ziemię. Utrudnił w ten sposób korzystanie z pobocza kierowcom i użytkownikom wózków inwalidzkich. W odpowiedzi na to przeciwnikom progów przypomniało się, że widzieli dzieci bawiące się na szosie.
- Ulica to nie jest plac zabaw! Co można powiedzieć o matce, która z dziećmi siedzi na ulicy i rysuje kredą po asfalcie? To nie jest normalne - oburzają się mieszkańcy. - Teraz nam się mówi, że powinniśmy to zgłaszać, a nie zgłaszaliśmy. Zwalnialiśmy i czekaliśmy, aż z drogi zejdzie. Przecież wielu z nas kiedyś miało dzieci. Zamykaliśmy bramę, żeby nie wychodziły na ulicę - argumentują
W czasie sesji pojawiły się opinie, że progi zamontowane w Skryhiczynie są nielegalne.
- Zazwyczaj robi się organizację ruchu. Zbiera się komisja i analizuje, czy w tym miejscu można progi zamontować - podkreśla mieszkaniec wsi. - Ulica jest nieoświetlona. Pierwszą ofiarą tych progów był rowerzysta. Jechał po zmroku. Zapomniał, że one tam są, najechał, spadł z roweru i się potłukł - opowiadają mieszkańcy.
Podzielą progi na pół
- To nie jest prawda, że progi są nielegalne. Droga jest gminna. Nie jeździ nią żaden autobus. Miałam prawo podjąć decyzję o ich założeniu. Maszynom nic się nie stanie, jeśli będą jechały z prędkością do 20 kilometrów na godzinę - mówi wójt gminy Krystyna Deniusz-Rosiak. - Ten problem powstał z innego powodu. Wniosek o założenie progów złożyła radna wybrana z Dubienki, a nie Skryhiczyna. Jednak przecież radni reprezentują całą gminę - podkreśla wójt.
Wójt gminy zaangażowała się tak bardzo w sprawę progów, że pojechała do mieszkanki Skryhiczyna, by zobaczyć wózek, którym ona jeździ. Okazało się, że wózek został sprzedany, ale w planie jest zakup nowego.
- Chciałam zobaczyć rozstaw kół w tym pojeździe. Mamy plan przecięcia progów na pół i zamontowania ich w pewnej odległości od siebie, tak by ta pani mogła przejechać pomiędzy tymi dwiema połówkami. Poprosimy też mieszkańca, który zruszył pobocze, żeby doprowadził je do stanu poprzedniego - zapowiada wójt.
Do naszej redakcji dotarł również list z podziękowaniami dla władz gminy za zamontowane progi, bo nareszcie zrobiło się bezpiecznie...
Napisz komentarz
Komentarze