Hasło "Niebieski wieloryb" należy ostatnio do najczęściej wpisywanych w wyszukiwarki internetowe. To niebezpieczna gra, która ponoć dotarła do nas z Rosji. Polega na wykonaniu 50 zadań, będących wyzwaniami dla gracza. Ostatnie prowadzi do samobójczej śmierci. Czy naprawdę dzieci w to grają, a może to tylko makabryczny żart rozdmuchany przez media?
Niestety, gra już pojawiła się na Lubelszczyźnie. Ponoć grała w nią jedna z uczennic szkoły w Kraśniku. Nauczyciel zauważył u niej niepokojące zadrapania na ciele i powiadomił o tym dyrekcję. Prokuratura i policja wyjaśniają, czy rzeczywiście ślady okaleczeń miały związek z "Niebieskim wielorybem". Teresa Misiuk, lubelski kurator oświaty, wysłała do szkół pisma ostrzegające o zagrożeniach związanych z tą grą. Do kuratorium dotarły dotąd trzy sygnały świadczące o pojawieniu się gry w województwie lubelskim.
- Mamy do czynienia z bardzo poważnym zagrożeniem dla uczniów. Dlatego zwracamy się bezpośrednio do rodziców. Oni także muszą poświęcić swoim dzieciom więcej czasu, zainteresować się, jak korzystają z internetu - mówiła Misiuk podczas konferencji prasowej.
Prokuratura Okręgowa w Lublinie zapowiada, że sprawdzi każde kolejne doniesienie o zagrożeniu. Śledczy stale monitorują internet, spotykają się z dyrektorami szkół i uczniami. Przestrzegają, że za namawianie kogoś do samobójstwa kodeks karny przewiduje karę do 5 lat pozbawienia wolności.
Dlaczego dzieci sobie to robią?
Jedni twierdzą, że to "fake", nieprawdziwy komunikat o grze, powtarzany przez media tak często, że wszyscy w niego uwierzyli. Straszna historia przyciąga czytelników, którzy dopowiadają sobie kolejne potworności. Trudno uwierzyć, żeby ktoś się okaleczył tylko dlatego, że kazał mu to zrobić internetowy znajomy. Jak dotąd żadna prowokacja dziennikarska czy policyjna nie doprowadziła do osoby namawiającej do samobójstwa.
Wystarczy jednak trochę poszukać w internecie, aby się przekonać, że są tacy, którzy chcą w to grać. W grupie zainteresowanych są dzieci, młodzież i dorośli. Proszą o "opiekuna gry", nie wiedząc nawet, kto się z nimi skontaktuje. Szukają linków i stron internetowych z informacjami o "Niebieskim wielorybie". Zadania, jakie mogą otrzymać, są konkretne i zwykle takie same. Ich pełna lista jest w internecie. Jednak to nie jest gra, którą się ściąga na komputer, nie ma konkretnego wydawcy, a odbiorcami jej są zazwyczaj młodzi ludzie ze skłonnościami do depresji. Rozprzestrzenia się za pomocą komunikatorów internetowych. Nie wiadomo, kto za tym stoi, czy to jest jeden człowiek, czy cała grupa, a może całkiem przypadkowi ludzie z problemami psychicznymi.
Gra zaczyna się niewinnie, od wysyłania dziwnych wiadomości do znajomych, nieodzywania się przez cały dzień i rysowania motyli i wielorybów, z czasem robi się śmiertelnie niebezpieczna. Biorący w niej młodzi ludzie są pozbawieni snu, za namową "opiekuna" okaleczają się i rujnują sobie psychikę oglądanymi horrorami, wchodzą na dachy, chodzą po szynach kolejowych. Na koniec mają popełnić samobójstwo, dokładnie wg przesłanej im instrukcji.
Jak grzyby po deszczu pojawiają się coraz to nowe strony internetowe, symboliką nawiązujące do niebieskich wielorybów, gatunku ssaków grupowo wypływających na mieliznę, co niektórzy kojarzą z samobójstwem. Drugim motywem wykorzystywanym w tej grze są motyle, znane z tego, że żyją zaledwie kilka dni. Strony internetowe są zamykane przez administratorów, a nawet jeśli działają, to pojawiają się na nich głównie ostrzeżenia innych użytkowników przed zagrożeniem, jakie za sobą niesie nieodpowiedzialne korzystanie z internetu.
"Napisz jestem wielorybem"
Medialna panika nie zaczęła się w naszym kraju. Komunikaty z kolejnymi zadaniami do wykonania przez "wieloryba" odsyłają graczy do Vkontakte, rosyjskiego odpowiednika Facebooka. To w Rosji miało się zacząć to szaleństwo. W maju ubiegłego roku ukazał się artykuł w rosyjskiej prasie, w którym opisano śledztwo związane z samobójstwem dwóch nastolatek. Zdarzenie to powiązano ze śmiercią 130 innych młodych osób. Łączyło je jedynie przynależność do tej samej grupy na portalu internetowym, skupiającej osoby autodestrukcyjne, ze skłonnościami do depresji i myśli samobójczych. Doniesienie o grze zaczęły kopiować rosyjskie media, a potem informacja rozprzestrzeniła się na inne kraje i dotarła też do Polski. Niektórzy są zdania, że właśnie to medialna popularność spowodowała, że gra "Niebieski wieloryb" przekroczyła granice i rozlała się po świecie, pojawiając się m.in. w Wielkiej Brytanii i Polsce. Czy dotarła również do nas?
- Chełmska policja nie otrzymała żadnego sygnału o osobach poszkodowanych, które by grały w tę grę. Jesteśmy jednak zaniepokojeni doniesieniami o tym problemie. Nasi funkcjonariusze nieraz w ramach działań profilaktycznych przestrzegali młodzież w szkołach o niebezpieczeństwach związanych z nieodpowiedzialnym korzystaniem z internetu - mówi Ewa Czyż, chełmska rzeczniczka policji.
Napisz komentarz
Komentarze