Uczestnictwo w sesjach rady powiatu jest jak oglądanie klasycznego, amerykańskiego filmu. Jeśli takich produkcji zobaczymy kilkanaście, wiemy, jakiej sekwencji zdarzeń możemy się spodziewać. Kto zostanie porwany, kto zamordowany, a komu zbiry spuszczą tęgie lanie. Kto się w kim zakocha i kto z kim rozstanie. Wiemy w końcu, kto przyjdzie z odsieczą (w klasycznych westernach była to zawsze kawaleria).
Od pewnego czasu podobne uczucia mogą towarzyszyć obserwatorem sesji powiatowych. Wiadomo bowiem, kiedy mniej więcej pojawi się jakiś wniosek formalny o podjęcie działania na korzyść starosty, którzy radni złożą interpelacje i będą zadawali niewygodne pytania i które problemy zostaną uznane za włodarza powiatu za „próbę wylansowania się” i „polityczny atak”. Sekwencja zdarzeń jest tak przewidywalna, jak przewidywalny jest niedzielny rosół.
Chełmska do naprawy, okna do wymiany, Kanie do likwidacji
Nie inaczej potoczyły się wczorajsze (4 października) obrady, w trakcie których pojawiło się kilka smakowitych, ale ciężkostrawnych kąsków. Nie warto chyba po raz kolejny odnosić się w sposób szczegółowy do interwencji radnego Stefana Sakowskiego, który z regularnością dobrze naoliwionej maszyny składa z sesji na sesję interpelacje dotyczące inwestycji drogowych na terenie gminy Sawin. Dość wspomnieć, że wciąż na stan dróg powiatowych zlokalizowanych na terenie gminy narzekają m.in. mieszkańcy Łukówka oraz ulicy Chełmskiej, a więc jednej z najgłośniejszych powiatowych inwestycji. Okazuje się, że teraz droga w wielu miejscach nie domaga i domaga się jednocześnie pilnej interwencji ze strony służb drogowych powiatu. I będzie zajmowała radnego Sakowskiego zapewne tak długo, jak długo będą pojawiały się na niej usterki. Swoimi interpelacjami wydaje się znudzony nawet sam radny, ponieważ, chcąc zapewne uciąć łańcuszek nikomu niepotrzebnych dokumentów, zadał na sesji proste pytanie: Czy jest w ogóle wola dokonania remontu ulicy Chełmskiej?
Z interpelacją „techniczną” wystąpił również radny Jarosław Wójcicki, zainteresowany tym razem nie prześwietleniem działań zarządu, ale wymianą okien w poradni psychologiczno-pedagogicznej w Pławanicach. Ostatnie wichury miały obnażyć słaby stan techniczny stolarki, która jest zamontowana w budynku. Według relacji radnego jest on na tyle „opłakany”, że wymiana musi zostać przeprowadzona niemal natychmiast.
Jeden z punktów obrad poświęcono placówce domu pomocy społecznej w Kaniem, który ma zostać zlikwidowany do końca bieżącego roku, a jego pensjonariusze przeniesieni do innych jednostek powiatu – domu w Rejowcu oraz w Nowinach. Sam budynek, w którym dom funkcjonował, ma natomiast zostać zwrócony pierwotnym właścicielom. W tej chwili w Kaniem pozostało jeszcze 14 pensjonariuszy, reszta, ok 32 osób, została dyslokowana po pozostałych jednostkach.
Wojewoda ma powiat "pod lupą"
Po części obrad poświęconej sprawom techniczno-organizacyjnym przyszedł jednak czas na problemy znacznie cięższego kalibru. Powróciła mianowicie sprawa marcowej sesji, podczas której został ustalony skład komisji rewizyjnej. W sierpniu tego roku wojewoda lubelski złożył w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Lublinie skargę na uchwałę, która ustanawiała nowy skład tej komisji. Wojewoda zarzucił w skardze, iż uchwała w sprawie ustalenia składu komisji podejmowana była z rażącym naruszeniem prawa i tym samym wnosił o stwierdzenie jej nieważności. W trakcie minionych właśnie obrad okazało się, że całe postępowanie w sprawie komisji zostało uchylone, ponieważ tuż po obradach, jakie miały miejsce 21 marca, odbyło się kolejne posiedzenie (31 marca), na którym podjęto uchwałę uchylającą poprzedni dokument. Wobec powyższego sąd uznał składanie skargi na tę pierwotną uchwałę za bezzasadne, ponieważ pierwotny dokument nie przyniósł żadnych faktycznych skutków prawnych. Komisja nie obradowała i nie wydawała żadnych dokumentów.
Dlaczego wojewoda zdecydował się zaskarżyć pierwszą uchwałę? Ponieważ podczas ustalania składu komisji starosta Piotr Deniszczuk zgłosił kandydaturę radnego Andrzeja Zająca, który pełnił w tym czasie funkcję wiceprzewodniczącego rady powiatu. Zając nie złożył stosownej rezygnacji na czas i komisja, w której składzie zaczął funkcjonować, rozpoczęła swoją pracę. Na kolejnym posiedzeniu naprawiono ten błąd, uchylając pierwszą uchwałę, a rady Zając złożył rezygnację z funkcji wiceprzewodniczącego. Można zatem powiedzieć, że sprawa komisji została przyklepana, chociaż do dziś wisi nad nią widmo wcześniej popełnionych błędów proceduralnych. Na pewno jest to organ, który jest u wojewody na „cenzurowanym” i który jak najszybciej, zgodnie z zaleceniem, powinien zostać uzupełniony o przedstawicieli wszystkich klubów funkcjonujących w ramach rady powiatu (a chodzi o kluby reprezentowane przez radnego Radosława Rakowieckiego i radnego Jarosława Wójcickiego).
Wójt się nie doczekał, więc przyszedł
Tak więc powiatowy kociołek był podgrzewany przez dłuższy czas, by zawrzeć w momencie, kiedy na wokandę trafił punkt 15., a który można w skrócie opisać jako wojna powiatowo-wojsławicka. Dodatkowej pikanterii całej sytuacji dodał fakt, że na obradach pojawił się osobiście wójt Henryk Gołębiowski. Wszystkie pretensje władz gminy można zmieścić w krótkim stwierdzeniu, że „powiat buduje wszędzie, tylko nie Wojsławicach”, czego nie omieszkali wyrazić w dokumencie skargi złożonej na działania starosty i zarządu powiatu. Skarga wpłynęła do przewodniczącego rady 8 września tego roku, ale historia wzajemnych burzliwych relacji jest dużo dłuższa. Jak czytamy w dokumencie uzasadnienia do uchwały: „Wielokrotnie Rada Gminy Wojsławice zwracała się z prośbą o budowę odcinków dróg oraz budowę chodnika przy markecie „Biedronka”, wizję lokalną na drogach. Stanowisko w tym zakresie przedstawiła pismem z dnia 31.05.2022 r. do Przewodniczącego Powiatu Chełmskiego oraz 16.09.2022r. do Przewodniczącego Rady Powiatu, Radnych Powiatu Chełmskiego, Radnych Gminy Wojsławice, Sołtysów Gminy Wojsławice w sprawie zaniedbań i nienależytego wykonywania zadań przez Starostę i Zarząd Powiatu zgodnie z art. 227 Kodeksu Postępowania Administracyjnego”. Wójt Gołębiowski zaznaczył zresztą w trakcie obrad, że z jego postulatami, które są w istocie postulatami mieszkańców, obchodzono się nadzwyczaj opieszale.
-Na posiedzeniu komisji (skarg, wniosków i petycji – przyp. red.) starosta Piotr Deniszczuk użył takiego sformułowania, że jest to skarga wójta gminy. Otóż nie – jest to skarga mieszkańców gminy, wyrażona w stanowisku rady gminy Wojsławice, które zostało przyjęte 24 marca 2022 roku. Przekazałem to stanowisko do Zarządu Powiatu Chełmskiego. Skutek był taki, że zarząd pochylił się nad tym dokumentem i postanowił, że przygotuje informację. Prosiłem również, by tym stanowiskiem zajęła się rada. Sygnalizowałem to pismem z 31 maja tego roku. Na posiedzeniu komisji starosta Piotr Deniszczuk stwierdził również, że kontaktował się z przewodniczącą rady gminy w Wojsławicach, która miała stwierdzić, że nie utożsamia się ze stanowiskiem wyrażonym w skardze. Jest to jawne wprowadzenie komisji w błąd. Jest to stwierdzenie nieprawdy. Mam tutaj ze sobą oświadczenie przewodniczącej rady, która stwierdza, że obiema rękami podpisuje się pod treścią skargi i popiera w pełni wyrażone w niej stanowisko – tłumaczył podczas obrad wójt Gołębiowski.
Na opinię wójta zareagował starosta Piotr Deniszczuk, rozpoczynając swoje wystąpienie od mocnego „prawego prostego”.
- Panie wójcie i mieszkańcy gminy Wojsławice! Od 1999 do 2010 roku przebudowano na terenie gminy Wojsławice ok. 5 km dróg powiatowych. Jedną kadencję radnym był wówczas obecny tutaj wójt Gołębiowski. Na przełomie lat 2011-2014, kiedy powiatem rządziła koalicja G9-PO-SLD (w strukturach sojuszu lewicy działał również pan Henryk Gołębiowski), przebudowano 1,2 km dróg. W kadencji 2015-2018 przebudowaliśmy 7,8 km dróg powiatowych na terenie gminy, w których to inwestycjach gmina nie partycypowała. Proszę przyjąć do wiadomości panie wójcie, że na terenie gminy Wojsławice mieszka określona ilość mieszkańców, ponad 3 tys. Nie możemy zatem budować tam równie intensywnie, co np. w gminie Chełm, gdzie mieszka ok. 15 tys. ludzi. Każda gmina ma inne uwarunkowania, inny poziom zadłużenia, zamożności – wyliczał starosta Deniszczuk.
Starosta triumfuje?
Argumenty wójta, mimo iż mocne, nie dały odporu ciosom Deniszczuka.
-Proszę przyjąć do wiadomości, że rada gminy Wojsławice nie jest organem nadrzędnym w stosunku do zarządu powiatu. Te czasy, kiedy pierwszy sekretarz partii był ponad wojewodą i naczelnikiem gminy, już minęły! Proszę się przyzwyczaić do nowych warunków. Ponadto przeznaczyliśmy ok. 7,7 mln złotych na scalenia na terenie gminy Wojsławice. W powiecie chełmskim osiągnęliśmy niewątpliwy sukces. Wybudowaliśmy przez 8 lat ponad 400 km dróg na ok. 730 km, które pozostają pod zarządem powiatu. Zniwelowaliśmy tym samym zaniedbania poprzednich ekip, w których raz był pan sekretarzem powiatu, a raz radnym powiatowym. Przypomnę, że jeździł pan codziennie do pracy po wybojach, po drodze, którą ja, jako starosta wyremontowałem. Bez udziału środków gminy. Przepraszam – z pomocą pana wójta, który wówczas, kiedy te prace ruszyły, ustawił się przy walcach drogowych i zamieścił post informujący o tym, że „buduje się droga do Wojsławic” - ironizował Deniszczuk.
Jak rzekłby Longinus Podbipięta, dalszych głosów starosty Piotra Deniszczuka w kierunku wójta Henryka Gołębiowskiego „hadko było słuchać”. Wątpliwości miał chyba również starosta Jerzy Kwiatkowski, który postanowił, że jego klub wstrzyma się od głosowania nad uchwałą w sprawie skargi. Ocenił też to, czego był świadkiem.
-Nie będę się odnosił do tych wypowiedzi, nie będę się odnosił do tematu. Nie zapominajmy o tym, zarzucając sobie niemal "wszystko" i chwaląc się jednocześnie "wszystkim", że środki, które uzyskujemy na inwestycje, to środki, które pozyskujemy z programów rządowych. Widząc jednak jakość tej dyskusji, klub Prawa i Sprawiedliwości wstrzyma się od głosowania - podsumował wicestarosta.
Całkowicie z głosowania zrezygnował Tomasz Szczepaniak, który uznał, że sprawa dotyczy po części również jego działalności w strukturach starostwa. Za przyjęciem dokumentu głosowało 6 radnych, przeciw 4, wstrzymało się natomiast 8 osób. Skarga została uznana za zasadną.
Nie będzie chyba przesadnym stwierdzenie, że coś w zgromadzonych pękło. Jakaś wewnętrzna granica wrażliwości. Zauważył to nawet wiceprzewodniczący Andrzej Derlak, pytając retorycznie „Co się na tej sali dzieje?”
Napisz komentarz
Komentarze