Akt oskarżenia w tej sprawie został już skierowany do sądu. Mężczyźnie grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Pod dozorem policji czeka na proces. Ma zakaz opuszczania kraju.
O tym tragicznym zdarzeniu już pisaliśmy. 7 czerwca ub. r. kuzyni najpierw jeździli do banku, potem spotkali się z sąsiadem. Siedząc na krzesełkach przed domem, pili alkohol. Gdy skończyli biesiadowanie, sąsiad poszedł do siebie, a bracia do domu oglądać telewizję.
Gdy 70-latek obudził się rano, uznał, że może już jechać do Chełma. Nie mógł znaleźć brata, wołał go, ale bezskutecznie. Włączył silnik i zaczął wycofywać samochód. Nie wiedział, że niedaleko w trawie leży jego kuzyn. Przejechał po nim dwa razy, potem wyjechał za bramę posesji i zobaczył przez siatkę ogrodzeniową leżącego na ziemi mężczyznę. Nie zatrzymał się jednak. Jak ustalili śledczy, nie sprawdził, czy coś mu się nie stało, tylko pojechał na swoją działkę. Próbował potem dodzwonić do brata...
Późnym wieczorem ciało 70-latka znaleźli inni członkowie rodziny, którzy przyjechali sprawdzić, co stało się ze starszym panem, bo nie mogli się z nim skontaktować. Mężczyzna nie dawał już oznak życia. Miał poważne rany na głowie. Później okazało się, że też wiele innych obrażeń: połamane żebra, kości łonowe, stawy biodrowe...
Sprawca tego tragicznego zdarzenia został zatrzymany. Przyznał się do winy. Twierdził jednak, że gdy cofał auto, nie poczuł, że po czymś przejechał.
- Usłyszał dwa zarzuty: nieumyślnego spowodowania śmierci i nieudzielenia pomocy poszkodowanemu – mówił zaraz po zdarzeniu Lech Wieczerza, szef Prokuratury Rejonowej w Chełmie.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze