31-letni Sylwester A., podejrzany o spowodowanie wypadku, przebywa na wolności, bo Sąd Rejonowy w Krasnymstawie nie uwzględnił wniosku krasnostawskiej prokuratury o zastosowanie wobec niego aresztu tymczasowego. Środek zapobiegawczy został zamieniony na dozór policyjny. Mężczyzna musi meldować się w Posterunku Policji w Fajsławicach.
- Wniosek o areszt był podyktowany tym, że podejrzany w sposób rażący i umyślny złamał zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a w związku z tym grozi mu wysoka kara. Ponadto w przeszłości był karany mandatami za wykroczenia w ruchu drogowym. W naszej ocenie dozór policyjny jest niewystarczający, dlatego złożone zostało zażalenie na postanowienie sądu - informuje Bartosz Wójcik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Z naszych ustaleń wynika, że wniosek o areszt dla 31-latka nie został uwzględniony, bo mężczyzna nie był w przeszłości karany za przestępstwa oraz przyznał się do winy. Natomiast zażalenie zostanie rozpatrzone 30 października.
W rozmowie Gazetą Wyborczą Sylwester A. wyjaśniał, że wziął na siebie odpowiedzialność jedynie dlatego, aby uniknąć aresztu tymczasowego. Sugeruje, że z powodu śmierci policjantki na służbie, policja i prokuratura chcą szybko znaleźć sprawcę i zrobić z niego kozła ofiarnego.
O wypadku informowaliśmy Was TUTAJ
Kierowca renault przedstawił również własną wersję wydarzeń. Tego dnia zabrał matkę do szpitala w Zamościu, gdzie miała mieć wykonane badanie kontrolne. Jechał w kierunku Krasnegostawu za dwoma ciężarówkami, które w pewnym momencie zaczął wyprzedzać.
Sylwester A. relacjonuje, że po rozpoczęciu manewru wyprzedzania dostrzegł 20 metrów przed maską swojego samochodu radiowóz, który stał na środkowym pasie. Relacjonuje, że zdążył jedynie dotknąć pedału hamulca. Twierdzi, że policyjne auto nie miało włączonych sygnałów świetlnych, choć w oficjalnych komunikatach pisano co innego.
Mężczyzna mówi, że gdy doszło do wypadku, miał na liczniku ok. 90 km/h. Taka prędkość jest w tamtym miejscu dozwolona. Odpiera zarzuty szaleńczej jazdy i przypinania mu łatki pirata drogowego. Prawo jazdy zrobił 2013 roku i od tego czasu zapłacił pięć mandatów. Wylicza, że dwa z nich były za brak zapiętych pasów, a reszta za przekroczenie prędkości i za wyprzedzanie. Raz złapano go również na fotoradar. Zapewnia, że w ostatnim roku nie miał ani jednego mandatu.
Przypominamy. Dramat rozegrał się w środę, 18 października. Funkcjonariusze drogówki zostali wezwani do kolizji na drodze krajowej między Łopiennikiem Górnym i Fajsławicami. Na tył opla vivaro, którym kierowała 39-letnia mieszkanka gminy Łopiennik Górny, najechał kierowca forda, 59-letni mieszkaniec gminy Zamość. Na miejsce zdarzenia przyjechali: st. sierż. Magdalena Dolebska i mł. asp. Tomasz Kowalik. Policjanci sporządzali dokumentację, gdy około godz. 11.30 w tył radiowozu uderzyło renault laguna.
Siła uderzenia była tak duża, że policyjne auto obróciło na drodze. Znalazło się potem na przeciwległym pasie ruchu, a na koniec otarło jeszcze o opla zafirę, jadącego w kierunku Lublina. Aby wydostać funkcjonariuszy z samochodu, strażacy musieli użyć specjalistycznego sprzętu. Obrażenia 32-letniej funkcjonariuszki okazały się bardzo rozlegle i nie udało się jej uratować.
W wypadku ranny został 37-letni policjant. Ucierpiał również 59-letni mieszkaniec gminy Zamość Antoni O., który w chwili zdarzenia stał obok radiowozu.
Sprawca wypadku był trzeźwy, ale pobrano od niego krew do dalszych badań.
Napisz komentarz
Komentarze