Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 13:19
Reklama Stachniuk Super Optyk - Black Week
Reklama

Gm. Kamień. 30 lat klubu jak 30 lat dobrej, starej przyjaźni...

Co stanowi "sól" gry w piłkę nożną? Emocje, satysfakcja z osiągniętych wyników, szacunek otoczenia? Wójt Dariusz Stocki, jeden ze współzałożycieli legendarnego już dzisiaj GKS-u "Pławanice" Kamień mówi, że są to przede wszystkim ludzie, przyjaciele, którzy stoją tuż obok - zawsze wtedy, kiedy są najbardziej potrzebni. - Wyniki bywają różne, natomiast na sprawdzonych przyjaciół można liczyć zawsze.
Gm. Kamień. 30 lat klubu jak 30 lat dobrej, starej przyjaźni...
Pławanicka drużyna w sierpniu 1993 roku. W górnym rzędzie od lewej: Piotr Michalik, Jan Zdunek, Piotr Szymczuk, Dariusz Stocki, Jerzy Szymański, Mariusz Jarczak, Artur Wierzchoń. W dolnym rzędzie od lewej: Mariusz Muła, Feliks Szynkaruk, Grzegorz Weremko, Krzysztof Wnuk.

Źródło: nadesłane

Bo chcieli zdobyć sportowe "góry"...

Klub zrodził się z przyjaźni i przekonania, że lokalny sport w małej wiosce można wprowadzić na zupełnie inny poziom. To było młodzieńcze marzenie, impuls, mocniejsze bicie serca. Wówczas, na początku lat 90., piłka nożna była dla młodych chłopaków z Pławanic wszystkim. Grali w każdej wolnej chwili na boisku za szkołą, wykorzystywali każdy skrawek murawy, żeby cieszyć się grą i zdobywać sportowe góry. Dzisiaj młodzi zawodnicy klubu z Pławanic mają wszystko, czego potrzebują do profesjonalnego rozwoju – regularne treningi prowadzone przez wykwalifikowanego trenera, odpowiednie stroje, dresy, profesjonalne ortaliony przeciwdeszczowe, torby meczowe, chodzą nawet na wycieczki integracyjne. Pokolenie Stockiego musiało samo kosić murawę, wywozić trawę, a nawet montować pierwsze ławki dla kibiców czy ogrodzenie pomiędzy płytą boiska, a widownią.

- Pamiętam jak dziś, kiedy wspólnie z kolegami i nieżyjącym już Zbyszkiem Prystupą zalewaliśmy słupki pod ogrodzenie czy montowaliśmy ławki, ponieważ weszły wówczas przepisy mówiące o tym, że należy płytę boiska oddzielić od widowni, której trzeba zapewnić miejsca siedzące. Zrobiliśmy to. Wcześniej wszyscy kibice mecze oglądali na stojąco - wspomina wójt Stocki

Sami „załatwiali” paliwo do kosiarki i prosili jednego z miejscowych gospodarzy, aby ten  wykosił murawę na sobotni czy niedzielny mecz. W upalne lato pomagali w gospodarstwach swoich rodziców, a potem, zmęczeni, biegli na trening. Nikt im za ten wysiłek nie płacił, nikt specjalnie nie wspierał. By grać, musieli wykazać hart ducha i twardość charakteru.

- Pierwsze przygotowania do utworzenia klubu poczyniliśmy jesienią 1992 roku. Udałem się do wójta Kazimierza Stockiego z pytaniem, czy możemy utworzyć klub i czy możemy liczyć na jakiekolwiek finansowanie z budżetu gminy. Zgodził się, ale zaznaczył, że ostateczna decyzja zależeć będzie od rady gminy. I się udało – wspomina  Dariusz Stocki.

Ówczesny przewodniczący rady gminy Marek Bochen podczas sesji rady gminy miał zresztą powiedzieć „Słuchaj Kaziu, mieliśmy swoją szansę, graliśmy, więc dajmy ją też młodym”. Kazimierz Stocki grał w LZS-ie Rudolfin, który swoje mecze rozgrywał na przełomie lat 70. i 80. Gdzieś na zakurzonych kartach historii zapisały się również drużyny "Jemioła" Pławanice i LZS Czerniejów, ale, podobnie jak klub z Rudolfina, oba zespoły nie przetrwały próby czasu. Zmieniały się realia, ustrój. Gminny sport potrzebował tchnienia nowych sił i „ducha”, a to zapewnić miał właśnie Stocki i jego ekipa, która zapaliła się do stworzenia klubu.

- Te mniejsze LZS-y grały zazwyczaj w klasie „A” lub „B”. W „okręgówce” mierzyły się ze sobą zespoły z większych miejscowości: "Kolejarz" Dorohusk, "Mechanik" Brzeźno czy "Ogniwo" Wierzbica... – wyjaśnia wójt Stocki.

Trudne początki

Co ta przełomowa decyzja oznaczała dla młodych chłopaków? Absolutnie wszystko! Teraz należało już tylko dopełnić odpowiednich formalności i można było rozpocząć planowanie na poważnie.

- Pan Sławomir Kuźmicki, ówczesny sekretarz Chełmskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej, wystawił nam zaświadczenie, że drużyna LZS Pławanice może przystąpić do rozgrywek ligowych w sezonie 1993/1994. Nie mogliśmy z naszymi występami ruszyć wcześniej, ponieważ urząd gminy nie miał zabezpieczonych pieniędzy. Z prośbą o finansowanie zwróciliśmy się, jak już wspomniałem,  jesienią 1992 roku, natomiast rozgrywki ligowe już niestety ruszyły – mówi Dariusz Stocki.

Pierwszym trenerem pławaniczan był, nieżyjący już, Adam Jarmuszyński. Nie zajmował się profesjonalnie trenowaniem, ale posiadał doświadczenie i odpowiednią „smykałkę”, no i mieszkał w Sawinie. Poprowadził pierwsze treningi i był obecny podczas pierwszych meczów, jakie LZS Pławanice rozegrał na małym turnieju piłki nożnej w Sawinie.

- Ten turniej to był nasz pierwszy sprawdzian. Graliśmy tam z "Saweną" Sawin, "Relaxem" Jaślików i "Kryształem" Rejowiec. Kryształ wywalczył wówczas awans z „A” klasy do „okręgówki”, a my wygraliśmy z nimi 4:1 w meczu o trzecie miejsce. To był spory wyczyn. Byliśmy z tego bardzo dumni – wspomina założyciel klubu.

Pławanice pokazały, że można i że amatorzy również są w stanie zaprezentować dobry poziom i kulturę gry. Trener Jarmuszyński poprowadził jeszcze trzy treningi, ale jego współpraca z zespołem musiała się zakończyć ze względu na brak porozumienia z gminą w kwestii jego wynagrodzenia. 

Ale cóż było robić? Ekipa z Pławanic nie poddawała się tak łatwo, schedę po Jarmuszyńskim przejął właśnie Dariusz Stocki. Jako grający trener prowadził drużynę seniorów, ale również juniorów. Problemem były również stroje, a właściwie ich brak. Udało się zakupić je dopiero z czasem. Jeden komplet kupiła gmina, a drugi sami zawodnicy. Organizowali w Pławanicach tzw. wiejskie zabawy i zarobili w ten sposób środki na zakup wymarzonych strojów.

- Wówczas, kiedy zaczynaliśmy przygodę z piłką, kończyłem właśnie naukę w Technikum Mechanicznym w Chełmie i zostałem przyjęty na studia dzienne w AWF w Białej Podlaskiej. Przez pięć lat studiów opuściłem tylko dwa mecze. To także wymagało sporej determinacji z mojej strony. Trenerem byłem do jesieni sezonu 1996/1997. Był to rok, w którym osiągnęliśmy awans do chełmskiej okręgówki. To też stanowiło moje ogromne marzenie - wspomina wójt Dariusz Stocki.

Pierwszy poważny mecz pławaniczanie rozegrali 22 sierpnia 1993 roku w "Pucharze Polski" na szczeblu okręgu ze "Spartą" Rejowiec Fabryczny, która występowała wówczas w IV lidze. W niedzielne popołudnie do Pławanic przybyły nieprzebrane tłumy mieszkańców gminy Kamień. Każdy chciał zobaczyć, na co stać młodzież i czy warto było w nią zainwestować.

-Ten mecz przegraliśmy niestety 1:3. Jedyną bramkę strzelił wówczas nasz obrońca Piotr Michalik (późniejszy prezes klubu.) Nie załamaliśmy się jednak, bo od września czekały nas mecze w „A” klasie, która wówczas liczyła dziewięć zespołów – mówi o wyniku były piłkarz Pławanic.

Determinacja i charakter - dwie "nogi" dobrego sportowca

W tym pierwszym, pamiętnym sezonie zespół zajął 6. miejsce z ilością 15 punktów. Systematycznie udawało się uzyskiwać coraz to lepsze wyniki. Awans do ligi okręgowej wywalczyli po trzech latach gry w klasie "A" w sezonie 1996/1997, a napastnik drużyny Dariusz Stocki w ciągu tych trzech lat strzelił dla zespołu 102. Drużyna natomiast nie zanotowała w tym czasie porażki na własnym boisku. Po wejściu do wyższej ligi okazało się, że poziom tam jest zupełnie inny i nie wszystko idzie po myśli pławanickiego zespołu.

- Nie mieliśmy niestety regularnych treningów, co wpływało na jakość zespołu. Ze studiów dojeżdżałem w piątki wieczorem lub w sobotę rano. To był trudny czas i po rundzie jesiennej udało nam się przekonać wójta Kazimierza Stockiego, że należy zatrudnić trenera – wspomina Dariusz Stocki.

Od rundy wiosennej sezonu 1996/1997 drużynę przejął Paweł Łapiński, nauczyciel wychowania fizycznego ze Szkoły Podstawowej w Strachosławiu. Drużyna w połowie rundy rewanżowej opuściła  strefę spadkową. Łapiński funkcję trenera pełnił do 2001 roku. Po jego rezygnacji Dariusz Stocki ponownie łączył funkcję trenera, zawodnika i kapitana drużyny (do 2003 roku).

- W tych latach plasowaliśmy się mniej więcej w środku tabeli. Na 14 grających zespołów zajmowaliśmy z reguły  miejsca 7-9 – mówi o wynikach były kapitan zespołu.

Następnie na długie lata wiąże się z Pławanicami Zbigniew Lepionka. Jego misja trwa aż  10 lat, od 2003 do 2013 roku (z kilkoma niewielkimi przerwami). Wspomaga go w tych latach i wspiera Robert Hawryluk, który z Pławanicami związany będzie do 2014 roku. I jemu dane będzie ponownie zasiąść na ławce trenerskiej, bo od 2021 do 2023 roku jest grającym trenerem Pławanic.

- Cóż mogę powiedzieć? GKS to radość, zabawa piłką, futbol na „tak”, gra do przodu. Jeśli przeanalizuje się nasze wyniki na przestrzeni lat, to widać z tych tabel, że zawsze strzelaliśmy mnóstwo bramek. Sporo też traciliśmy, ale nasza gra nie była grą defensywną. To mnie, jako trenera tych chłopaków, zawsze bardzo cieszyło – mówi Lepionka.

Dla GKS-u trener Lepionka „ocalił” wielu zdolnych piłkarzy. Chłopaków, którzy w innych klubach na naszym terenie nie mogli znaleźć swojego miejsca. Początkowo było trudno, ale dzięki zaangażowaniu zawodników udało się osiągnąć naprawdę wiele.

- W trakcie mojej kadencji wygrywaliśmy praktycznie z każdym zespołem z naszego terenu. Niektórym sprawialiśmy nawet „przykre” niespodzianki – śmieje się były trener GKS-u. - Pamiętam ten moment, kiedy swój awans wywalczyła Wierzbica i przyjechali do nas na mecz na kilka kolejek przed zakończeniem rundy. Ograliśmy ich u siebie 8:0. Podobnie z było ze „Startem” Krasnystaw. Wygrywaliśmy z nimi na wyjeździe – wspomina trener Lepionka

GKS - dziedzictwo pokoleń

Na tym lista szkoleniowców się jednak nie kończy. Z klubem na jeden sezon związał się Tomasz Kędzierski, a pławaniczan prowadził w sezonie 2011/2012. Podobnie jak on, przez jeden sezon 2018/2019 funkcję szkoleniowca pełnił Marek Wróbel. Tuż po nim, przez dwa lata zawodników trenował wychowanek Patryk Szkałuba (2019-2021). Trenerską ławkę uzupełnia jeszcze postać Michała Filipczuka, szkoleniowca seniorów, który prowadził ich w latach 2014-2018. Filipczuk zajmował się głównie grupami młodzieżowymi – w latach 2012-2023. To dzięki jego zaangażowaniu, wytrwałości i ciężkiej pracy utworzone zostały w klubie wszystkie grupy młodzieżowe, czyli drużyny żaków, orlików, młodzików oraz trampkarzy.

- Od 2021 roku mamy również 6 i 7-latków, czyli dzieci na przełomie przedszkola i szkoły podstawowej, które już przejawiają zapał do trenowania piłki nożnej, a trenuje ich oczywiście Michał Filipczuk – mówi wójt Stocki.

Kolejnymi prezesami klubu byli: Kazimierz Stocki (w latach 1993-2001), Piotr Michalik (2001-2005). Od 2005 roku, już osiemnaście lat, funkcję prezesa pełni nieprzerwanie Grzegorz Weremko.

Za ważny epizod rozwojowy drużyny Dariusz Stocki uznaje również nawiązanie współpracy z Uczniowskim Klubem Sportowym "Dystans" Chełm i jego prezesem Piotrem Kapelusznym, który został także zawodnikiem seniorów. Miało to miejsce w 2004 roku.

- Zespół z Pławanic, wzmocniony najzdolniejszymi juniorami z "Dystansu", urósł w siłę i szybko piął się po szczeblach tabeli V ligi. W efekcie w sezonie 2010/2011 wywalczył wicemistrzostwo ligi – mówi Stocki.

Minione 30 lat naznaczone było wieloma znaczącymi sukcesami. W sezonie 2010/2011 GKS zdobył wicemistrzostwo klasy okręgowej. Dwa lata pod rząd klub rywalizował w półfinale Pucharu Polski na szczeblu okręgowym – w sezonach 2007-2008 i 2008-2009.

- Zdobyliśmy również mistrzostwo klasy „A” w sezonie 2020/2021. Przez dwadzieścia lat nieprzerwanie graliśmy również w chełmskiej klasie okręgowej (w latach 1996-2016). W mistrzostwach CHOZPN w halowej piłce nożnej triumfowaliśmy aż pięć razy z rzędu – wyjaśnia wójt Stocki.

Swoje sukcesy mieli również juniorzy. W sezonie 2007-2008 zdobyli mistrzostwo ligi juniorów, rok wcześniej wicemistrzostwo, w tym samym sezonie zostali również mistrzami halowej piłki nożnej. 

Pora na młodzież

Czego należałoby życzyć młodym zawodnikom? Chyba tego samego zapału, jaki do gry miało pokolenie założycieli klubu.

- Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy wieźliśmy do pobliskiego tartaku dębowe kłody. Podarował nam je jeden z mieszkańców. Miały z nich powstać listwy, a później ławki dla kibiców. Wycięto je dla nas, również, bezinteresownie. Montowaliśmy je pół wakacji – uśmiecha się Stocki.

Zaangażowanie kadry i szkoleniowców to rzecz ważna, ale siłę i serce zespołu stanowili oczywiście bezcenni zawodnicy: bracia Artur, Marek i Paweł Stoccy (niespokrewnieni z Dariuszem Stockim), Janusz, Andrzej i Sebastian Dudkowie, Robert i Dariusz Kukierowie, Rafał i Tomasz Bochenowie, Piotr i Tomasz Chudobowie, Piotr i Tomasz Szymczukowie, Franciszek i Sławomir Krawczukowie, Krzysztof i Sławomir Lewczukowie, Piotr i Paweł Kapeluszni.

- W pamięci mojej i kibiców są również zawodnicy, którzy przez wiele lat prezentowali bardzo dobry poziom i nie mogą być po prostu pominięci. A są to: Piotr Michalik, Mariusz Muła, Artur Wierzchoń, Grzegorz Weremko, Jerzy Szymański, Robert Hawryluk, Tomasz Wilczyński, Grzegorz Ożóg, Przemysław Kuryś, Tomasz Petruk, Grzegorz Dmuch, Mariusz Prystupa, Michał Filipczuk, Alan Brykalski, Przemysław Jakubiec, Piotr Ciejak, Konrad Sacawa, Adam Skałecki, Andrzej Walczuk, Mirosław Neckar, Krzysztof Ragan, Mariusz Derkacz, Grzegorz Ożóg, Marcin Piech, Konrad Omelko, Damian Wiśniewski, Tomasz Janas, Tomasz Rzeszut, Michał Wojcieszek, Michał Gąsiorowski, Kacper Nestorowicz, Patryk Szkałuba, Rafał i Damian Malinowscy, a także wielu innych, którzy w większym lub mniejszym stopniu też zapisali się w trzydziestoletniej historii klubu a nie w sposób wszystkich wymienić - komentuje Dariusz Stocki

I dodaje, że w szczególnej pamięci pozostaną ci, którzy razem z nim współtworzyli drużynę, a których Pan Bóg powołał już niestety do siebie: Mariusz Jarczak, Tomasz Kowalczuk i Mateusz Kwiatkowski.

- Ja swoją przygodę z piłką zakończyłem w 2013 roku, w wieku 40. Łatwo więc policzyć, że z klubem związany byłem nieprzerwanie przez 20 lat. Wraz ze mną GKS opuścili: Zbigniew Lepionka, Tomasz Bochen i Rafał Bochen i fakt ten zbiegł się z 20 leciem klubu - komentuje wójt Dariusz Stocki.

Dane mu było doświadczyć piękna i radości gry w piłkę nożną. Radości tym pełniejszej, że nigdy za swoją grę nie otrzymywał żadnego wynagrodzenia. Gra cieszyła, stanowiła impuls do rozwoju, powód do dumy. Grało się przede wszystkim dla siebie, znajomych, przyjaciół, mieszkańców Pławanic, mieszkańców gminy Kamień, którzy z wypiekami na twarzy obserwowali poczynania swojego ukochanego zespołu. Zespołu zbudowanego w oparciu o przyjaźń...

Czytaj także:



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklamareklama Bon Ton
KOMENTARZE
Autor komentarza: Majster RuraTreść komentarza: Pan Sikora powinien sobie przypomnieć swoje obraźliwe wpisy pod adresem Prezydenta w trakcie kampanii wyborczej, które publikował na Facebooku,a nie robić za trybuna ludowegoData dodania komentarza: 24.11.2024, 00:47Źródło komentarza: Chełm. Polityczna awantura o pumptrack. Kto nie jest w koalicji, nie ma wpływu na miejskie sprawy?Autor komentarza: JolkaTreść komentarza: W Żmudzi też by się przydał kolejny blok dla młodych bo jest zapotrzebowanie na mieszkania a nie ma nic do kupienia.Data dodania komentarza: 23.11.2024, 18:35Źródło komentarza: Gm. Leśniowice. Otwierają się na młodych i ich potrzebyAutor komentarza: chełmiakTreść komentarza: Lokalizacja w tym miejscu tak dużego boiska bez trybun, parkingu i kilku innych rzeczy to porażka.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 23:34Źródło komentarza: Chełm. Polityczna awantura o pumptrack. Kto nie jest w koalicji, nie ma wpływu na miejskie sprawy?Autor komentarza: ChelmiakTreść komentarza: Ale mamy za to boisko lekkoatletyczne przy rejowieckiej, szkoda tylko że brakuje tam tlenu do oddychania biegającData dodania komentarza: 22.11.2024, 21:17Źródło komentarza: Chełm. Polityczna awantura o pumptrack. Kto nie jest w koalicji, nie ma wpływu na miejskie sprawy?Autor komentarza: radnyTreść komentarza: Co taki prezydencina może konkurować ze starym wyjadaczem samorządowcem?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 07:12Źródło komentarza: Gm. Chełm. Czy gmina przejmie kolejne 75 ha od miasta? Uchwała intencyjna już została podjęta
Reklama
Reklama
Reklama