Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Stachniuk Optyk
Reklama https://chelmskiewidoki.pl

Krasnystaw. Dzicy lokatorzy od kilku lat nie chcą im oddać domu...!

Rodzeństwo z Krasnegostawu od dłuższego czasu nie może pozbyć się dzikich lokatorów, a dom odziedziczony po rodzicach niszczeje w oczach. Zapowiadają jednak, że będą walczyć do upadłego.
Krasnystaw. Dzicy lokatorzy od kilku lat nie chcą im oddać domu...!
Po zakończonych fiaskiem wielokrotnych próbach porozumienia, właściciele nie zamierzają odpuszczać na drodze sądowej

Pod koniec stycznia tego roku przedstawiliśmy historię pani Barbary i pana Witolda, którzy udzielając schronienia potrzebującej kobiecie z małym dzieckiem, de facto na lata pozbawili się dostępu do odziedziczonej po rodzicach nieruchomości. Nie zamierzają się jednak poddawać i walczą o swoje prawa na wielu frontach.

Pisaliśmy o tym:

Firma na dziko zajęła posesję

Pomimo tego, że już w 2019 roku dzika lokatorka zadeklarowała wyprowadzkę (z czego się później wycofała), a właścicieli i urzędników państwowych unikała jak ognia, nie przeszkodziło jej to w zarejestrowaniu na adres „wynajmowanego” lokum firmy przewozowej. Właściciele dowiedzieli się o tym przypadkiem. Po styczniowej interwencji, kiedy to wbrew obowiązującym przepisom nie wpuściła do domu inspektorów nadzoru budowlanego, aby ci sprawdzili stan techniczny budynku, pokrzywdzeni właściciele postanowili działać. Złożyli m.in. zawiadomienie do Departamentu Małych i Średnich Przedsiębiorstw, domagając się zlikwidowanie działalności, która była prowadzona bez ich zgody.

– Ponieważ „nasza lokatorka” obrała strategię nieodbierania korespondencji od nas, od urzędów, ZUS-u czy Urzędu Skarbowego, bardzo szybko udało się to zrobić. Jej firma została wyrejestrowana i od około 17 marca tego roku nie figurowała już w systemie CEiDG. Tymczasem jej busy nadal kursowały, przewoziły paczki i pasażerów – przekazał nam pan Alan, syn współwłaściciela nieruchomości.

O wyrejestrowaniu firmy dzika lokatorka dowiedziała się przypadkiem. Zarejestrowała ją ponownie, tym razem podając jedynie adres korespondencji (ponownie jednak była to bezprawnie zajmowana działka). Stąd też rodzina właścicieli ponownie musiała działać. Tym razem jednak za pośrednictwem prawnika.

– Niestety, w polskim prawie wygląda to tak, że ta przepychanka będzie mogła trwać w nieskończoność. Ale nie damy za wygraną, nie odpuścimy, dopóki ta kobieta nie wyprowadzi się z całą swoją świtą – dodaje pan Alan, który jak może wspiera ojca i ciotkę w zmaganiach z dzikimi lokatorami.

Trudna batalia o wysiedlenie

Po wielu nieudanych próbach nawiązania jakiegokolwiek porozumienia właściciele zdecydowali się złożyć sprawę o eksmisję. Wpłynęła ona do Sądu Rejonowego w Krasnymstawie. 17 lutego sąd wydał tzw. zabezpieczenie, czyli nakaz wpuszczenia właścicieli wraz z fachowcami do domu. Mieli oni mieć możliwość sprawdzenia stanu technicznego nieruchomości.

Zebrała się cała rodzina, na miejsce została wezwana policja oraz fachowcy i próbowaliśmy wejść, aby sprawdzić stan techniczny domu. Oczywiście dzika lokatorka nie wpuściła nas, zaś policjantom powiedziała, że złoży zażalenie od decyzji sądu. Publicznie zadeklarowała również, że wyprowadzi się w kwietniu tego roku, bo czeka na jakąś decyzję, bodaj kredytową – opowiedział nam pan Witold.

Bezprawnie zajmująca nieruchomość kobieta, odwlekając jak najbardziej wszelkie działania prawne, odczekała maksymalną ilość czasu, aby w ostatniej chwili złożyć zażalenie.

Niestety dla niej, źle obliczyła dni i spóźniła się o jeden dzień, dlatego sąd odrzucił jej pismo – przekazał nam pan Alan.

24 kwietnia Sąd Rejonowy w Krasnymstawie wydał klauzulę wykonalności uprawniającą do egzekucji w całości, polecającej wszystkim organom, które zostaną o to poproszone, aby niniejsze postanowienie wykonały i udzieliły rodzinie właścicieli pomocy. Orzeczenie podlegało natychmiastowej wykonalności. Ponownie została wezwana policja, ale skutek był identyczny jak dotychczas – nikt nie został do domu wpuszczony.

Upragniony koszmar

Pod koniec lipca właścicielom, którym towarzyszyła ekipa telewizji, po 5 długich latach udało się w końcu wejść do środka domu, żeby (przynajmniej powierzchownie) skontrolować stan nieruchomości. Niestety, ich obawy potwierdziły się w całej rozciągłości, gdyż wnętrze było skrajnie zaniedbane.

– To, co udało się nam przez ten krótki czas zobaczyć, jest druzgocące. Pomimo deklaracji o staranność i troskę w dbaniu o stan domu, składanych chociażby w reportażu telewizyjnym, to co zastaliśmy, całkowicie temu zaprzeczyło. Wszechobecne: grzyb, pleśń, wilgoć, brud, smród, do tego wybita szyba w jednych z drzwi, ogromny bałagan. Przez cały ten okres, w którym ci ludzie zamieszkiwali nasz dom, zdewastowali go kompletnie i teraz już wiadomo, dlaczego tak obawiali się kontroli – załamał ręce pan Witold.

Właściciele wskazują także na ogromną ilość składowanych wszędzie pudeł, które ich zdaniem mogą stanowić zagrożenie pożarowe, zwłaszcza podczas ucieczki w razie wzniecenia ognia.

Inne służby nie pomogą?

Kilka dni po wizycie właścicieli domu i ekipy programu telewizyjnego u lokatorów odbyła się jeszcze jedna kontrola. Właściciele nie znają ani jej powodu, ani instytucji, która ją przeprowadziła. Są rozżaleni, gdyż jak przypuszczają, dzicy lokatorzy zostali wcześniej poinformowani i przygotowali się do kontroli. Sugerują to zarówno nagrania z monitoringu, jak i opowieści sąsiadów, którzy twierdzą, że widzieli, jak cały wcześniejszy dzień wywozili jakieś pudła.

– Trudno mi powiedzieć, czy byli to urzędnicy MOPS-u, Urzędu Skarbowego czy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie? Jedno jest pewne i o to mam żal: lokatorzy definitywnie zostali uprzedzeni o tej kontroli – stwierdził pan Alan.

Proces za procesem

Wspomniana wcześniej sprawa o eksmisję nie jest jedynym postępowaniem sądowym, jakie prowadzone jest pomiędzy obiema opisywanymi stronami. 17 kwietnia miała odbyć się pierwsza rozprawa wszczęta przeciwko starszemu synowi dzikiej lokatorki. Mężczyzna miał publicznie grozić śmiercią współwłaścicielowi posesji, panu Witoldowi i wraz z grupą swoich kolegów chciał go pobić. Rozprawa jednak nie odbyła się, gdyż oskarżony mężczyzna wylądował na kilka dni w szpitalu. Kolejne posiedzenie w tej sprawie miało miejsce 1 czerwca.

– Już wtedy mógł zapaść wyrok, ale obrońca powołał na świadków rodziców oskarżonego, czyli dzikich lokatorów zajmujących naszą nieruchomość. W naszym odczuciu był to wybieg, który miał na celu jedynie wydłużenie całej rozprawy. Dodam też, że pomimo iż rozprawa miała charakter cywilny, oskarżony pojawił się na niej w pełnym umundurowaniu (jest szeregowym żołnierzem). Osobiście odebraliśmy to jako próbę złagodzenia wyroku i „zasłaniania się” mundurem – mówi syn współwłaściciela nieruchomości.

Pierwsza rozprawa eksmisyjna, zaplanowana na 10 lipca, nie odbyła się z powodu nieobecności dzikich lokatorów. 8 dni później miała miejsce natomiast trzecia już rozprawa w sprawie o groźby. Pomimo że sam pozwany nie stawił się, nie postanowiono o odroczeniu terminu. Co ciekawe, tym razem wszystkie zeznania składali wezwani świadkowie i wszystkie miały charakter obciążający oskarżonego. Żaden ze świadków powołanych przez obronę nie pojawił się bowiem w sądzie. 

21 lipca z kolei miała odbyć się pierwsza rozprawa, która dotyczyła kary za niewykonanie wcześniejszego postanowienia sądu o wpuszczeniu właścicieli i specjalistów w celu rewizji stanu budynku. Sprawę przeniesiono jednak na wrzesień w wyniku choroby prowadzącej postępowanie sędziny.

25 sierpnia ma się odbyć druga rozprawa eksmisyjna. Na 7 września z kolei zaplanowano kolejną, czwartą już rozprawę karną przeciwko synowi dzikiej lokatorki. Postawę unikania obecności oskarżonych w sądzie pokrzywdzona rodzina interpretuje w dość jednoznaczny sposób.

– Wszystko wskazuje na to, że dzicy lokatorzy doskonale znają swoje prawo i wiedzą, jak je naginać. W naszym odczuciu nie stawiają się na rozprawy celowo, aby przedłużyć je aż do sezonu grzewczego, gdzie znowu przezimują sobie za darmo – skwitował gorzko pan Alan.

Walczą nie tylko o siebie

Jak twierdzi rodzina, której nieruchomość zawłaszczono – będą walczyć „do upadłego”. Czują się jednak pokrzywdzeni przez polskie prawo, które wbrew logice staje po stronie sprawców, a poszkodowanym, takim jak oni, wiąże ręce. Jak sami przyznają, dopiero doświadczenie tego rażącego problemu „na własnej skórze” uświadomiło im skalę obecnego w naszym kraju procederu.

– Dostępne dane są przerażające. Wedle statystyk Ruchu Obywatelskiego Zjednoczeni Wynajmujący, ponad 70 tysięcy właścicieli boryka się z problemem dzikich lokatorów. I jest to mimo wszystko dość pozytywny obraz, bo według rejestru Dzikich Lokatorów mamy na chwilę obecną aż 200 903 przypadków. Czas coś z tym zrobić – podsumował pan Alan.

De facto chaotyczny stan prawny, który wykorzystują nieuczciwi najemcy, skutkuje tym, że wiele osób nie decyduje się na wynajem w obawie przed tym, że spotka ich historia podobna do tej opisywanej przez nas. Wolą pozostawiać pustostany, niż ryzykować i przez wiele lat szarpać się w sądzie.

Czytaj także:


 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Radadlawlasciciela 25.08.2023 14:32
Na dwa tygodnie wynająć pokoj w tym domu Panom z dużym psem oni już sobie poradzą z tymi dzikusami

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama