Co należy przez to rozumieć? Że szkoda byłoby, zdaniem wójta Henryka Maruszewskiego, lekką ręką odsunąć od siebie szansę na rozwój. Nie tylko małego Buśna, ale i całej gminy.
- Inwestor deklaruje, że pracę w zakładzie przetwarzającym osad z oczyszczalni ścieków zatrudnienie mogłoby znaleźć nawet 20 mieszkańców. Dla mojej gminy to dużo. Poza tym szacujemy, że do naszego budżetu firma mogłaby odprowadzać ok. 2 mln zł rocznie. Tego również nie możemy nie zauważyć – podkreśla wójt Maruszewski.
Ale zauważa jednocześnie, że jeśli ponad 50% mieszkańców miejscowości opowie się przeciwko planom właścicieli Agrocalu, to fabryka nie powstanie. I wcale nie jest tak, że wszystko jest już pewne, uzgodnione i „przyklepane”.
- Proszę zauważyć, że cały proces związany z wydaniem decyzji środowiskowych trwa już ponad rok. To również o czymś świadczy. Firma musiała wielokrotnie uzupełniać swój raport środowiskowy o różne dodatkowe elementy. Najważniejsze instytucje, które były zainteresowane sprawą, zgłaszały swoje obiekcje wielokrotnie. A mowa oczywiście o Wodach Polskich, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz Państwowej Inspekcji Sanitarnej – wyjaśnia wójt.
Mieszkańcy są przeciwni takiej inwestycji
W niedzielę, 8 października, odbyło się w Buśnie spotkanie dotyczące powstania oczyszczalni. Niezadowoleni mieszkańcy zawiązali komitet protestacyjny. Jego członkowie zdecydowanie sprzeciwiają się pomysłowi właścicieli Agrocalu i zauważają, że o zamierzeniach firmy powiadomiono ich dopiero "w ostatniej chwili", tj. 29 września
- Zupełnie tego nie rozumiemy. Przecież o planach firmy wiedziano już od dłuższego czasu. Tymczasem władze gminy o wszystkich najważniejszych ustaleniach powiadamiają nas dopiero teraz. Według naszych szacunków przeciwko budowie fabryki są prawie wszyscy, na pewno ponad 90% mieszkańców Buśna. Zbieramy podpisy osób popierających protest, które chcemy wykorzystać jako ważny argument w całym toczącym się właśnie procesie – mówi pan Tomasz, jeden z przeciwników powstania instalacji.
Wyjaśnia, że linia technologiczna w Buśnie miałaby działać w oparciu o surowiec dowożony z zewnątrz, podczas gdy podobne fabryki, jakie funkcjonują na terenie naszego kraju, przetwarzają osad, pobierając go bezpośrednio z lokalnej oczyszczalni przy pomocy specjalnego „ślimaka”.
- Nie możemy na to przystać. Ostre, żrące zapachy będą roznosiły się po całej okolicy. Nie będziemy również w stanie sprzedać naszych nieruchomości. Nikt tutaj nie zechce zainwestować. O swoich klientów obawia się również lokalny sklep spożywczy – relacjonuje członek komitetu.
Wójt: żadne decyzje jeszcze nie zapadły
Wójt Henryk Maruszewski uważa z kolei, że w sprawie inwestycji starał się działać na tyle transparentnie, na ile to tylko było możliwe. Zaznacza, że ostateczne, wiążące decyzje jeszcze nie zapadły, a zainteresowane instytucje wydały pozwolenia dosłownie w ostatniej chwili.
- Organizowaliśmy przecież wyjazdy, wizje lokalne, podczas których wyjaśniano nam, jak takie instalacje funkcjonują. I proszę wierzyć, ten osad, zanim trafi na linię produkcyjną, jest wstępnie przygotowywany, osuszany i prasowany. Proszę też pamiętać o tym, że sam jestem mieszkańcem Buśna, więc zdaję sobie sprawę z tego, że z konsekwencjami decyzji zmierzę się również osobiście. Tutaj, na miejscu – mówi wójt Maruszewski.
Zapewnia, że przed podjęciem ostatecznej decyzji gmina przeanalizuje wszystkie argumenty „za” i „przeciw” i raz jeszcze zapyta mieszkańców o zdanie w sprawie inwestycji. Włodarz ma poczucie, że decyzja, jakakolwiek by ona nie była, nie będzie satysfakcjonująca. Zarówno dla jednej, jak i drugiej strony obecnej „barykady”...
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze